Harmonia i żywioły: w „Pieśniach ziemi” szukamy pierwotnej bliskości

Spokojny, głęboki oddech, z jakim nakręcony został najnowszy film Margreth Olin, pozwala zobaczyć w nim zarówno intymne spotkanie z małą ojczyzną, jak i uniwersalne doświadczenie spotkania z naturą.

30.01.2024

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu "Pieśń ziemi", reż.  Margreth Olin, Norwegia 2023 // Krakowska Fundacja Filmowa / materiały prasowe
Kadr z filmu „Pieśni ziemi”, reż. Margreth Olin, 2023 r. // Krakowska Fundacja Filmowa / Materiały prasowe

W polskim tytule dokumentu Margreth Olin „ziemia” celowo pisana jest małą literą. Dopiero potem, kiedy na naszych oczach pękają z hukiem lodowce, perspektywa znacznie się rozszerza – na dalekich rubieżach Norwegii przemijanie nabiera wymiaru globalnego czy wręcz totalnego. Nie usłyszymy tu jednak gromkich nawoływań Grety Thunberg. Reżyserka po cichutku udaje się w rodzinne rejony, szukając przede wszystkim tej pierwotnej bliskości: z konkretnym miejscem, glebą, skałą, drzewem. Dowiadujemy się, że opuściła rodzinne strony dawno temu, a w domku na górskim pustkowiu ciągle mieszkają jej sędziwi rodzice.

Ów spokojny, głęboki oddech, z jakim nakręcone zostały „Pieśni ziemi”, pozwala zobaczyć w nim zarówno intymne spotkanie z małą ojczyzną, jak i uniwersalne doświadczenie spotkania z naturą. Obezwładniającą swoim pięknem, aczkolwiek wcale nie wyidealizowaną na potrzeby ekranu. Choćby dlatego, że na każdym kroku przypomina człowiekowi o jego skończoności. 

Jest coś zgoła bezwstydnego w szczerości, z jaką Olin odsłania swoje przywiązanie do miejsca i ludzi. Film dedykowany matce i ojcu, którzy spędzili ze sobą ponad pół wieku i teraz martwią się, że to drugie mogłoby odejść w pierwszej kolejności, pełen jest wyznań i sentencji dawno wypłowiałych od ich nadużywania. Autorka stara się przywrócić im sens, wędrując po śladach swoich przodków, ojca uzbrojonego dzisiaj w kijki do nordic walkingu czy tropem tamtejszej zwierzyny. 

Podobny organiczny kontakt z pejzażem czuć było już w poprzednim dokumencie Olin, czyli w „Autoportrecie”, gdzie opowiadała przejmującą historię Lene Marie Fossen, młodej i arcyutalentowanej norweskiej fotograficzki, która z lęku przed dorastaniem postanowiła zamieszkać na zawsze w ciele dziewczynki, po czym umarła na anoreksję. Tym razem krajobraz nie jest już zwierciadłem dla czyjejś samotności – staje się żywym bohaterem filmu. Zanurzając się w nim, reżyserka odzyskuje porzucone ongiś widoki, tak naturalnie związane z historią wielu pokoleń jej rodziny.

Opisując ten dokument, mimowolnie chciałoby się sięgać po wielkie słowa, także pod wpływem narastającej pokory wobec tego, co widzimy: soczyście turkusowych fiordów, surowych klifów, gniewnych wodospadów. W obiektywie Larsa Erlenda i Tubaasa Øymo malownicza dolina Oldedalen pyszni się swoją niedostępnością, zaś nagminna w tego rodzaju filmach „dronoza” ukazuje również skrywaną grozę dziewiczych zakątków. W zbiorowej pamięci okolicznych mieszkańców ciągle żyją wielkie XX-wieczne tragedie, kiedy to całe rodziny chłopskie ginęły pod lawinami lub traciły swój dobytek w powodzi. Rolnictwo czy pasterstwo w tutejszych warunkach też nie mogło być sielanką. Stąd pojedyncze ludzkie sylwetki, oglądane często z lotu ptaka, zdają się mikre i nieważne wobec majestatycznych żywiołów. Chyba że ten, kto patrzy, ma poczucie szczególnej z nimi więzi i jednocześnie kruchości tego obrazu.   

Skąd się wzięłam? Co mnie ukształtowało? Co pozostanie? – pyta wprost dojrzała kobieta, która woli być schowana za ekranem i przemawiać do nas za pośrednictwem swojego „dziedzictwa”. Dlatego od czasu do czasu kamera porzuca boską perspektywę i skupia się na drobiazgach: na finezyjnych deseniach tworzonych przez lód, dyszących końskich chrapach, fakturze ludzkiej skóry. Równie ważna jest w tym filmie fonosfera norweskiego Vestlandu: skrzypienie śniegu, melodie strumienia, zawodzenie wiatru. Ponieważ opowieść toczy się na tle zmieniających się pór roku, przez cały czas ścierają się, choć przecież całkowicie nie wykluczają, odmienne porządki: przemijalności i odradzania się.

Jest to zatem filmowy esej z kategorii slow, który oczekuje od widza wyciszenia, skupienia i dostrojenia percepcji oraz jak najlepszych warunków projekcyjnych. Kto lubi poetykę Terrence’a Malicka albo medytacje dokumentalne w rodzaju „Ducha śniegów” Marie Amiguet i Vincenta Muniera, poczuje się niczym w domu. Olin udało się bowiem wyjść poza kino czysto przyrodnicze, krajoznawcze, ekologiczne, familijne, osobiste i nadać mu wymiar opowieści egzystencjalnej, wyrosłej z zachwytu, ale i lęku czy nawet rozpaczy – zbłąkany duch Sørena Kierkegaarda unosi się ponad ośnieżonymi szczytami, jakkolwiek bez religijnego nadbagażu.

„Pieśni ziemi” to również dokument o życiu mocno ukorzenionym, a może jedynie o tęsknocie za nim. Tęsknocie niewczesnej, chwilami artykułowanej bardzo wysokim tonem, z udziałem poezji, ludowych pieśni i filharmonicznych brzmień, to znów zaskakująco przyziemnej. Spomiędzy małych epifanii raz po raz przezierają pragnienia najprostsze: zdrowego powietrza, zdrowych relacji i zdrowego (czyli bardziej stoickiego) podejścia do własnej przeszłości i przyszłości. Natura nie jest tutaj rajem ongiś utraconym, a raczej samoistną harmonią, którą – zazwyczaj bezskutecznie – próbujemy odnaleźć w sobie. Na przykład projektując na jej olśniewające obrazy swoją melancholię.

PIEŚNI ZIEMI („Songs of Earth”/„Fedrelandet”) – reż.  Margreth Olin. Prod. Norwegia 2023. Dystryb. Krakowska Fundacja Filmowa. W kinach od 2 lutego. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Harmonia i żywioły