Granda w kulturze

W związku z dyrektywami unijnymi od nowego roku znika w Polsce zerowa stawka VAT na książki. Czego mogą się spodziewać wydawcy, dystrybutorzy i księgarze? Na dobry początek totalnego chaosu. Z winy Ministerstwa Finansów.

07.12.2010

Czyta się kilka minut

ryc. Wiesław Rosocha /
ryc. Wiesław Rosocha /

Dwa lata temu na jednym z portali udzielających porad prawnych pojawiło się pytanie dotyczące różnych stawek VAT na książki. Internetowy sprzedawca pytał, dlaczego za trzy różne wydania "Pana Tadeusza" musi odprowadzać trzy różne stawki podatku VAT. Sprzedając edycję z kodem ISBN (numer identyfikacyjny, który zawiera informacje na temat wydawcy i konkretnego tytułu - w Polsce wprowadzony w połowie lat 70., a usankcjonowany w 1982 r.), nie płaci ani grosza. Za ponad stuletnie książki-antyki uiszcza 7 proc. VAT, a za wszystkie pozostałe wydania - 22 proc. Czy nie mogłaby - pytał księgarz - obowiązywać zerowa stawka na wszystkie książki?

Już to znamy...

Otóż nie mogłaby, ponieważ byłoby to niezgodne z dyrektywami Unii Europejskiej. W większości krajów należących do wspólnoty funkcjonuje dodatni podatek VAT na książki, choć jego stawka jest zróżnicowana (najniższe opodatkowanie ma Hiszpania - 4 proc., najwyższe Dania - 25 proc.; jedynie Wielka Brytania i Irlandia mają VAT zerowy). Wysokość opodatkowania jest uzależniona od regulacji obowiązujących w danym kraju, Unia zaleca jednak wprowadzenie dodatniego VAT-u i jeśli nowe państwa członkowskie nie wynegocjują dla siebie innego rozwiązania (tak zrobiły ongiś Wielka Brytania i Irlandia), muszą się do tego zalecenia dostosować, choć nie od razu. Polsce udało się zachować zerową stawkę na większość publikacji (chodzi m.in. o książki ze wspomnianym kodem ISBN) do końca 2007 r., a następnie - dzięki skutecznym naciskom - przedłużyć okres obowiązywania tej reguły na kolejne dwa lata.

Pod koniec 2007 r. środowisko wydawców z niepokojem czekało na informacje z Ministerstwa Finansów. Nie było bowiem pewne, czy Unia Europejska przychyli się do wystosowanej przez Polskę prośby o utrzymanie zerowych stawek VAT. Renek Mendruń, podówczas niezależny analityk rynku książki, dziś pracownik Biblioteki Narodowej, zwracał uwagę na problemy, z którymi będą się musieli uporać wydawcy, autorzy, drukarze, dystrybutorzy, księgarze i czytelnicy. Nie chodziło jedynie o wzrost cen, ale przede wszystkim o sposób opodatkowania książek, które zostały wydane wcześniej - jeszcze przed wprowadzeniem w życie unijnej regulacji - ale trafią do dystrybucji w nowych warunkach podatkowych. Mendruń słusznie obawiał się zamieszania na linii wydawcy-dystrybutorzy-księgarze. Na szczęście w 2008 r. udało się uniknąć podwyżki (wymagało to zgody wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej).

Ale i tak nam to namiesza...

Kiedy kilka miesięcy temu stało się jasne, że Unia odrzuci ponowną prośbę Polski o zachowanie zerowego VAT-u po 2010 r., środowisko wydawców rozpoczęło rozmowy z Ministerstwem Finansów. Chodziło o kilka kluczowych kwestii. Przede wszystkim o wysokość podatku (początkowo miało to być 7 proc., ostatecznie stanęło na 5 proc.). Polska Izba Książki postulowała wprowadzenie kilkumiesięcznego okresu karencji (trwałby do 30 kwietnia 2011), w którym książki wydane do końca 2010 r., czyli przed wprowadzeniem nowego prawa, byłyby sprzedawane z zerowym VAT-em. Postulat był słuszny: prawo podatkowe nie powinno działać wstecz, a jeśli już w ten sposób działa, to Ministerstwo Finansów powinno zabezpieczyć rynek książki przed wynikającymi z tego kłopotami.

I znów nie chodzi jedynie o wzrost cen usług wydawniczych i samych książek, który odczują przede wszystkim wydawcy i czytelnicy. Dla wydawcy, dystrybutora i księgarza nowy podatek na stare książki oznacza konieczność przemetkowania całego dotychczasowego nakładu. Oczywiście wydawca może zachować starą cenę, biorąc na siebie dodatkowy koszt związany z podwyżką VAT-u, ale jest to gest z gruntu nieopłacalny. Być może zdecydują się na to duże instytucje wydawnicze, reszta musi czym prędzej zmieniać metki. Największy koszmar wydawców to jednak zwroty książek od dystrybutorów, którzy - chcąc uniknąć zamieszania z różnicą w cenach - mogą zrezygnować z obrotu książkami wydanymi przed wprowadzeniem nowej stawki VAT.

W ubiegłym tygodniu Polska Izba Książki poinformowała, że rozmowy z Ministerstwem Finansów w sprawie wprowadzenia okresu przejściowego nie przyniosły pozytywnego rozstrzygnięcia. Ministerstwo wciąż pracuje nad stosownym rozporządzeniem, które uregulowałoby sprawę karencji na podwyżkę VAT-u. Przypomnijmy, że podjęcie tych negocjacji kilka miesięcy temu uspokoiło medialną dyskusję na temat pięcioprocentówki, na czym bez wątpienia zależało ekipie rządzącej (kampania wyborcza wchodziła wówczas w ostatnią fazę). Okazuje się, że ministerstwo najprawdopodobniej nie uwzględni propozycji PIK. Jedyny rodzaj amortyzacji, na jaki mogą liczyć wydawcy, to zerowy VAT na pierwszą (i tylko pierwszą) dostawę książek, które ukazały się drukiem do końca 2010 r. Jako powód urzędnicy podają wynikające z wprowadzenia karencji zbyt małe wpływy do budżetu państwa. O kosztach wydawców nie myślą. - Wynikiem anulowania okresu przejściowego - mówi Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki - będą dodatkowe koszty, które poniosą wyłącznie wydawcy. W sytuacji, w której rynek książki znajduje się w tak marnej kondycji, jest to działanie szkodliwe.

A z pewnością nas zaskoczy

W praktyce oznacza to, że ta sama książka będzie dostępna w różnej cenie (przyznajmy, że nie jest to żadna nowość - już teraz mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem, choć jego źródła nie mają nic wspólnego z podwyżką VAT-u). Dla wydawcy, dystrybutora i sprzedawcy kłopotem będzie podwójne księgowanie kosztów sprzedaży jednego tytułu, czyli chaos w papierach. Hurtownicy i księgarze mogą się przed tym bronić, zwracając masowo książki wydane przed styczniem 2011 r. Co mogą zrobić wydawcy? Niewiele, jeśli chodzi o rzeczy już opublikowane. Natomiast książki, które czekają na druk, mogą zostać wstrzymane, co uderzy w autorów. Wiadomo, że najlepszy czas na publikację nowości to jesień i okres przedświąteczny, gdy sprzedaje się największa liczba książek. Jednak w tym roku wiele oficyn zmieniło plany wydawnicze, żeby uniknąć problemów.

Ale to nie wszystko. Najbardziej oburzająca jest opieszałość, z jaką Ministerstwo Finansów podchodzi do sprawy wspomnianego wcześniej rozporządzenia. Przed wakacjami słychać było głosy polityków Platformy Obywatelskiej, którzy zapewniali, że regulacje dotyczące podwyżek VAT-u (nie tylko na książki) są traktowane priorytetowo. Do końca roku zostały trzy tygodnie, a rozporządzenia jak nie było, tak nie ma. Jego projekt Polska Izba Książki ma otrzymać do konsultacji w tych dniach (najpóźniejszy termin przekazania dokumentów zapowiadany był na 8 grudnia). Oznacza to, że rozporządzenie zostanie opublikowane najwcześniej w drugiej połowie grudnia, kilka dni przed świąteczną przerwą, czyli w czasie, w którym niewiele można zrobić. O jakie działania chodzi? Otóż zmienione muszą zostać wszystkie umowy, które wiążą ze sobą poszczególne podmioty zaangażowane w produkcję i dystrybucję książek. Wydawca musi się porozumieć z drukarzem i hurtownikiem, a dystrybutor z księgarzem. Każda zmiana wymaga konsultacji prawnej i ekonomicznej, a na to trzeba czasu. Oczywiście przezorni mogą się zabezpieczyć już teraz na każdą okoliczność, ale dobrze byłoby zawczasu wiedzieć, z jakimi decyzjami polski rynek książki wejdzie w nowy rok. - Nie ma w Polsce ustaw chroniących książkę, które ucywilizowałyby rynek - mówi Beata Stasińska, wydawczyni. - Urzędnicy zakładają, że wydawcy mają się dobrze, a czytelnicy jakoś do książek docierają. Sytuacja pokazuje, że instytucje zajmujące się w Polsce rynkiem książki są niewydolne, czego dowodem jest to, że w ciągu ostatnich trzech lat, czyli od momentu, w którym było jasne, że podwyżka VAT-u jest nieuchronna, nie zrobiono nic, by zamortyzować jej wprowadzenie.

Wszystkie te kwestie nie wychodzą poza elementarz skutecznej przedsiębiorczości. Ta ostatnia jest możliwa tylko wtedy, gdy rząd działa na rzecz danego sektora rynku. W tej sytuacji jednak wszystkie działania polityków nakierowane są na przejęcie dodatkowych wpływów z tytułu zwiększonej stawki VAT. Nie zauważyłem śladów refleksji, w wyniku której podejmowane dziś decyzje mogłyby pomóc wydawcom w rozwoju rynku książki, dzięki czemu w kolejnych latach państwo odnotowałoby jeszcze większy wpływ do budżetu z VAT-u na książki.

Zajmując się sprawami elementarnymi, na dalszym planie zostawiamy kwestie fundamentalne. Jak poradzić sobie ze spadkiem zakupu książek w wyniku wzrostu ich cen? W jaki sposób wesprzeć biblioteki, którym brakuje środków na zakup nowości (czy rząd przychyli się do propozycji, zgodnie z którą część dodatkowych wpływów z VAT-u zostanie przekazana bibliotekom właśnie na ten cel)? Na to wszystko - zdaje się mówić rząd - mamy czas... Co najmniej do kolejnych wyborów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1978 r. Aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk i tłumacz. Dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2010