Frank O’Hara - wiersze

Przełożył Piotr Sommer

28.09.2010

Czyta się kilka minut

Adieu Norman, bonjour Joan i Jean-Paul

Jest 12:10 w Nowym Jorku i zastanawiam się

czy skończę to na czas żeby zdążyć na lunch z Normanem

ach lunch! zwariowałem chyba

a co z moim przeraźliwym kacem i najbliższym weekendem

u skłonnego do ekscytacji Kennetha Kocha

wolałbym zostać w mieście w studio Joan i pracować

nad wierszami do mojej nowej książki dla Grove Press

której oni prawdopodobnie nie wezmą

ale miło jest siedzieć parę ładnych pięter nad ziemią

w głuchą noc

zastanawiając się czy to coś warte czy też nie

gdy zdecydować można tylko że już gotowe

wczoraj odszukałem na mapie rue Frémicourt

i ucieszyłem się, że wygląda jak ptak

przelatujący nad Paris et ses environs

niestety z wyłączeniem Seine-et-Oise której nie znam

jak również pewnej liczby innych rzeczy

i Allen wrócił już i ciągle mówi o bogu

i wrócił Peter i mówi niewiele

a Joe się zaziębił i nie pojedzie do Kennetha

mimo że idzie na lunch z Normanem

zapewne robi rozróżnienie

a kto nie robi

wolałbym się zataczać po Paryżu

zamiast po Nowym Jorku

wolałbym się nie zataczać w ogóle

jest wiosna lód puścił do kieliszków nalewają Ricarda

jesteśmy wszyscy radośni młodzi i bezzębni

co bardzo przypomina starość

po prostu można to tylko ciągnąć dalej

czy to proste

tak, proste bo można robić tylko to

czy da się to robić

tak, da się bo można robić tylko to

błękitne światło nad Bois de Boulogne trwa dalej

Sekwana trwa dalej

Luwr jest ciągle otwarty trwa dalej prawie wcale go

nie zamykają

Bar Américain jest dalej francuski

de Gaulle jest dalej Algierczykiem podobnie jak Camus

Shirley Goldfarb jest dalej Shirley Goldfarb

a Jane Hazan jest dalej Jane Freilicher (chyba tak!)

a Irving Sandler jest dalej balayeur de artistes

tak jak ja (czasami myślę że jestem "zakochany"

w malarstwie)

i z całą pewnością Pescine Deligny ma dalej wodę

i Flore ma dalej stoliki i gazety a za gazetami ludzi

i z całą pewnością nie będziemy dalej smutni

będziemy weseli

ale będziemy dalej sobą wszystko próbuje dalej być możliwe

Réne Char, Pierre Reverdy, Samuel Beckett to jest możliwe

czyż nie

kocham Reverdy’ego za to że mówi tak, choć w to nie wierzę

Z tomu "Lunch Poems", 1965

Wiersz

Nagląca kartka na moich drzwiach prosiła "Zadzwoń do mnie,

zadzwoń, jak tylko wrócisz!" toteż prędko wrzuciłem

kilka mandarynek do podręcznej torby,

rozprostowałem powieki i ramiona, i bez namysłu

ruszyłem w stronę drzwi. Nim doszedłem

do rogu nastała jesień, ach wcale nie chciałem

dać się przystosować ani odurzyć, choć

liście jaśniały mocniej niż trawa na chodniku!

Dziwne, myślałem, że światła palą się tak późno

a drzwi wejściowe są otwarte; wciąż nie śpi o tej

porze, tak świetny gracz w jai-alai jak on? A fe!

i jaki wstyd! Co za żarliwy gospodarz! A on był tam

w przedpokoju, rozpłaszczony na płachcie krwi, która

spływała po schodach. Doceniłem to. Niewielu jest

gospodarzy tak gruntownie przygotowanych, aby powitać gościa

zaproszonego tylko przypadkowo, i to przed kilkoma miesiącami.

Z tomu "Meditations in an Emergency", 1956

Tłumaczenia pochodzą z antologii Piotra Sommera "O krok od nich. Przekłady z poetów amerykańskich", Biuro Literackie, Wrocław 2006.

Frank O’Hara (1926?1966) - jeden z najważniejszych poetów "Szkoły Nowojorskiej". Według niektórych krytyków jego przyjazd do Nowego Jorku w sierpniu 1951 roku dał początek estetycznej rewolucji, która odmieniła amerykańską poezję XX wieku.

Urodził się w Baltimore w stanie Maryland, gdzie w 1944 roku ukończył szkołę średnią. Dwa lata służył w marynarce, po czym rozpoczął studia w Bostonie (w New England Conservatory of Music i na Harvardzie - poznał tam Johna Ashbery’ego). Rok spędził w Ann Arbor, studiując na University of Michigan (uzyskał tytuł magistra literatury).

Od 1951 do śmierci pracował w nowojorskim Museum of Modern Art (przechodząc drogę od recepcjonisty do kuratora). O’Hara regularnie pisywał teksty o sztuce do "Art News" i "Kulchur Magazine". Wiersze drukował zazwyczaj w efemerycznych i awangardowych pismach literackich, jego arkusze i tomiki ukazywały się w niskich nakładach, co sprawiło, że jako poeta znany był w wąskim kręgu pisarzy i artystów.

Jego magnetyczna osobowość przyciągała ludzi zajmujących się poezją, sztukami wizualnymi i muzyką, z którymi bardzo chętnie współpracował. Na początku lat 60. w New School prowadził warsztaty dla młodych poetów, które cieszyły się dużą popularnością. We wczesnych wierszach O’Hary widać wpływy poetów francuskich (Mallarmégo, Rimbauda, surrealistów) i rosyjskich (Majakowskiego, Pasternaka), które później ustępują temu, co Kenneth Rexroth nazwał "nowym realizmem". O’Hara opisywał swoje codzienne aktywności, spotkania ze znajomymi, odwiedzane miejsca, a wszystko to za pomocą na pozór prostego języka, który nabierał wieloznaczności za sprawą niespodziewanych zmian rejestru i tematu, a także subtelnych przesunięć w obrębie składni. On sam określił w pewnym momencie swą poetykę mianem "personizmu", o którym pisał, że "tak całkowicie przeciwstawia się [pewnemu] typowi abstrakcyjnego usuwania własnej osoby w cień, że naprawdę, pierwszy raz w historii poezji, ociera się o prawdziwą abstrakcję" (tłum. Piotr Sommer). Mówiąc w największym skrócie i znów słowami O’Hary, chodziło o to, by wiersz, który wcześniej był na dwóch stronach, za sprawą personizmu znalazł się między dwiema osobami. Przeszkadzał mu nabożny stosunek poetów i czytelników do literatury, którą sprowadzał na ziemię z symbolicznego piedestału wysokiej kultury. Poetycki rytuał, którym upajali się poeci przeszłości, zmieniał się u niego w swobodną przechadzkę po miejscach, rzeczach i ludziach - oglądanych zawsze z perspektywy "teraźniejszości". Do jego najsłynniejszych książek należą: debiutancki tom "A City Winter and Other Poems" (1952), "Meditations in An Emergency" (1957) oraz "Lunch Poems" (1964). Pośmiertnie jego wiersze zostały zebrane w tomach: "The Collected Poems of Frank O’Hara" (1971) i "Poems Retrieved" (1977). Zmarł tragicznie w wieku 40 lat na skutek obrażeń odniesionych w wypadku (wpadł pod koła samochodu plażowego).

Grzegorz Jankowicz

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 8 (40/2010)