Izrael nabiera oddechu po drugiej fali koronawirusa, która we wrześniu i w październiku zamknęła w domach miliony mieszkańców. Dzieci wróciły już do szkół, punkty usługowe i sklepy poza zamkniętymi centrami handlowymi ponownie działają. Statystyki – od 600 do 800 stwierdzonych przypadków dziennie – są niczym w porównaniu z 9 tysiącami, które chorowały w Izraelu w szczycie drugiej fali epidemii. Podobnie jak w innych krajach, i tutejszy rząd zamówił już miliony szczepionek dla swoich obywateli. Izraelczycy czekają na nią jak na zbawienie, bo niektóre restrykcje dotykają ich szczególnie boleśnie. Tak jak praktyczny brak możliwości wylotu z kraju: Od wiosny lotnisko Ben Guriona jest niemal puste – loty komercyjne prawie się nie odbywają, a wylecieć z kraju i powrócić – pod rygorem dwutygodniowej kwarantanny – mogą tylko osoby z podwójnym obywatelstwem. Większość obywateli pozostaje więc w domu ze spotęgowanym poczuciem klaustrofobii – bo z Izraela niemal nie da się wyjechać inaczej, wciąż walczy on o bezpieczeństwo swoich granic.
To bezpieczeństwo Izrael uzależnia od relacji z USA, dlatego wybory w Stanach budziły w Jerozolimie tak wiele emocji. Bliskowschodnia polityka prezydenta Donald Trumpa, a szczególnie jego wizja pokoju między Izraelczykami i Palestyńczykami, którą zawarł w „porozumieniu stulecia”, zdradzała silną sympatię do racji izraelskich, nie pozostawiając Palestyńczykom pola manewru. Widać to było zresztą już wcześniej: w ostatnich latach prezydent przeniósł ambasadę USA z Tel Awiwu do Jerozolimy, uznał suwerenność Izraela nad Wzgórzami Golan i odciął pomoc finansową dla Palestyńczyków. Dał też zielone światło izraelskiemu osadnictwu na Zachodnim Brzegu.
Nic więc dziwnego, że świeża wygrana Joe Bidena jest sensacją, bo bez wątpienia zmieni dotychczasowy kierunek polityki bliskowschodniej amerykańskiej administracji, w tym podejście do procesu pokojowego między Izraelem i Palestyną. Już zmienia: kilka dni temu Palestyńczycy ogłosili powrót do współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa i spraw cywilnych, uzasadniając to koniecznością w obliczu pandemii.
Deklaracja niemal zbiegła się z wizytą aktualnego sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo na Wzgórzach Golan i w osiedlu na Zachodnim Brzegu. Potwierdził on, że zdaniem USA Wzgórza Golan to część Izraela, oraz zapewnił, że będą oznaczać produkty z osiedli na Zachodnim Brzegu jako „made in Israel”. Komentatorzy podkreślają jednak, że to tylko deklaracje, i że nie będą one miały znaczenia po dojściu do władzy Joe Bidena.
W Stanach żyje dziś około 7 milionów żydowskich obywateli. Jak głosowali w wyborach prezydenckich? Czy ich wizja polityki bliskowschodniej różni się od wizji Izraelczyków? Jak może wyglądać ta polityka w wydaniu Joe Bidena? Czy Bliski Wschód czekają radykalne zmiany?
Na te pytania odpowiada Judy Maltz, korespondentka dyplomatyczna i była korespondentka do spraw żydowskiej diaspory dziennika Haaretz, Izraelka i Amerykanka. Zaprasza Karolina Przewrocka-Aderet, a ten podkast powstaje dla Państwa w Tel Awiwie.