Dostawałam wiadomości o aborcjach katoliczek. O modlitwie przed procedurą, o samotności

Czy w Kościele jest przestrzeń, w której kobiecy głos mógłby wybrzmieć w całości i w wolności? Nie łasząc się do męskich przywódców, nie przebierając w stroje, które tamci zaakceptują?

16.04.2024

Czyta się kilka minut

Zuzanna Radzik / FOT. GRAŻYNA MAKARA /
Zuzanna Radzik // Fot. Grażyna Makara

Gubernatorka Południowej Dakoty zmieniła wygląd. Teraz długie włosy układa żelazkiem w miękkie loki, dokleja gęste i podkręcone rzęsy, nosi niebieskie, dopasowane garsonki, wyglądając jak inne kobiety ze świata Donalda Trumpa. Poprawiła zęby, żeby mieć piękny uśmiech. O Trumpie wiadomo, że lubi, gdy „kobiety ubierają się jak kobiety”. Na łamach „New York Timesa” Samantha N. Sheppard, profesorka z Uniwersytetu Cornell, komentuje wręcz, że gubernatorka stała się perfekcyjnym ornamentem dla Trumpa i doszlusowała do ideału „białej kobiecości w stylu Miss America”, który reprezentuje tyle kobiet w jego otoczeniu, jak również w telewizji Fox News. Całym swoim wyglądem oznajmia teraz, że jest częścią jego ekipy, że nie rzuci mu wyzwania, lecz będzie wspierać. I wiecie, co się stało? Zauważył, wyróżnił wspólnym wejściem na scenę i jeszcze powiedział, że jest piękna. A ona odpowiedziała uśmiechem.

Czemu akurat historia trumpizacji wyglądu Kristi Noem, w sumie mało zaskakująca i interesująca z polskiej perspektywy, tak przykuła moją uwagę podczas porannej prasówki? Może dlatego, że podobne zjawisko mniej lub bardziej wyrazistej kobiecej subordynacji jest tak powszechne. Performowanie kobiecości, która uchodzi, bo się ubiera i wyraża jak trzeba, znamy przecież aż za dobrze. Tak bywa w polityce, tak bywa też w Kościele. Kobiety reprezentujące kobiecość, która sygnalizuje, że nie zagrozi status quo, są mile widziane. Stają się przydatnym ornamentem. Te komunikujące chęć zmiany porządku stanowią zagrożenie.

Okazało się, że w Sejmie jest miejsce dla kobiet, które mówią swoim głosem o doświadczeniach kobiet, a nawet o własnych doświadczeniach związanych z aborcją. Okazało się, że da się wypowiedzieć bez wstydu słowa o konieczności bezpiecznej, legalnej i dostępnej aborcji. Nawet konserwatywna polityczka Karina Bosak mówiła na ten temat z perspektywy kobiet i ich wyborów, choć dochodząc do innych wniosków. Zatem w polityce kobiety stać na swój głos. Czy w Kościele jest przestrzeń, żeby kobiecy głos mógł wybrzmieć w całości i w wolności? Nie łasząc się do męskich przywódców, nie przebierając w stroje, które tamci zaakceptują? Czy można gdzie indziej niż w akademickich badaniach (a i to nie na polskich wydziałach teologii) oraz w reportażach i publicystyce usłyszeć katoliczkę taką, jaka jest? Z całą paletą prawdziwych doświadczeń i prawdziwych dylematów, jakie przed nią stają?

Piszę to, wspominając rok 2020, protesty przeciw decyzji Trybunału Konstytucyjnego i głosy kobiet, które wybuchły po raz pierwszy tak mocno. Sama dostawałam takie wiadomości, osobiste bardzo, o aborcjach katoliczek. O modlitwie przed procedurą, o samotności tego doświadczenia. I jego niewypowiedzeniu.

O samotności i niewypowiedzeniu doświadczeń czytałam też ostatnio u noblistki Annie Ernaux, precyzyjnie dobierającej słowa, by opowiedzieć swoją aborcję z 1963 r. Tym, co jednak najbardziej zapamiętałam z jej książki, była uwaga z kolejnego tekstu, opowiadającego historię jej wielkiego zakochania w 1958 r. Dumając nad tamtą dziewczyną, Ernaux przywołuje historię romansu Violette Leduc z murarzem, kiedy pisarka doświadczyła pierwszego w pięćdziesięcioletnim życiu orgazmu. Jej cierpienia w czasie rozpadu związku opisywane są w listach do Simone de Beauvoir. Ernaux czyta, wstrząśnięta paralelną samotnością w tym samym roku 1958, i czuje, jakby wtedy była „mniej samotna i zrozpaczona, a niemal wręcz ocalona dzięki temu, że te kobiety – nie znała wtedy nawet ich nazwisk – w tym samym czasie tkwiły w kompletnym opuszczeniu” („Ciała”, s. 156). To niby inny gabaryt doświadczeń, ale ostatecznie chodzi o to, czy własne doświadczenia można rozpoznać, czy są reprezentowane w literaturze, filozofii, kulturze. I teologii także. Czy zostają wypowiedziane, a dzięki temu możemy znaleźć ulgę w podobieństwie, oraz czy wyrażone, pozwalają literaturze lub teologii zakorzenić się w prawdzie życia.

Zanim wieczorami odpoczywam przy lekturze Ernaux, czytam ostatnio sporo o tym, jak robimy teologię, jak korzystamy z jej źródeł i jakim elementem tego procesu jest doświadczenie. Najbardziej frapuje mnie, co się dzieje, jeśli doświadczenie konfrontuje nas z religijną ortodoksją. Teologia feministyczna nie może uniknąć tego zderzenia doświadczenia i ortodoksji, bo gdy kobiety uwierzą w pełnoprawność swoich doświadczeń, zwłaszcza swoich doświadczeń w ciele, mogą zacząć opowiadać o Bogu jakoś inaczej. W każdym razie inaczej niż mówiono przez 1900 lat: męskim głosem. Przestają wtedy być ornamentem, nie pragną być w czyjejś drużynie. Reprezentują siebie. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Kobiety dla ozdoby