Dorothy Day: życie zwielokrotnione

Między pracą w redakcjach albo szpitalu a nocami w barach Dorothy Day zaglądała do kościołów i szukała tam pokoju serca. Właśnie ukazała się jej pierwsza biografia napisana przez polskiego autora.

16.01.2023

Czyta się kilka minut

Dorothy Day, ok. 1916 r. / DOMENA PUBLICZNA / WIKIMEDIA
Dorothy Day, ok. 1916 r. / DOMENA PUBLICZNA / WIKIMEDIA

Są osoby, których historia jest tak skomplikowana i wielowymiarowa, że aż chciałoby się podzielić ją na oddzielne życiorysy i wybrać taki, który nam najbardziej pasuje. W łagodniejszej wersji – opowiedzieć ją tak, by to, co skomplikowane i trudne, uczynić tylko wstępem, a potem pokazać nagły zwrot akcji, po którym wszystko było już prostsze. Z takimi pokusami mierzą się ci, którzy próbują pisać o Dorothy Day.

To skomplikowane

W swoim osiemdziesięciotrzyletnim życiu (1897-1980) Day widziała ogromne przemiany świata i społeczeństwa, zwłaszcza w rodzimych Stanach Zjednoczonych. Już jako początkująca dziennikarka chciała czegoś więcej niż tylko obserwowanie rzeczywistości. Od początku wybierała tematy bliskie życiu najbiedniejszych mieszkańców Nowego Jorku i Chicago, pracując dla lewicowych tytułów. Od początku pragnęła nie tylko opisywać, ale także zmieniać świat na lepsze. Stąd np. decyzja o podjęciu szkolenia i (niedługiej) pracy pielęgniarki. Stąd udział w proteście sufrażystek, zakończony kilkoma tygodniami za kratami – pierwszym spośród siedmiu aresztowań Dorothy; do ostatniego doszło, gdy była już po siedemdziesiątce. Zajmowała się jednak nie tylko naprawianiem świata, ale też uczestniczyła w życiu nowojorskiej bohemy.

Jej życie uczuciowe było nie mniej intensywne. Z pełnego przemocy związku z Lionelem Moise’em wyszła poobijana. Spróbowała jeszcze małżeństwa bez miłości, które wkrótce zakończyła rozwodem, by wreszcie znaleźć miłość w osobie Forstera Batterhama. Możliwe, że żyliby długo i szczęśliwie w nieformalnym związku, ale poróżniła ich duchowość.

Wychowana w formalnie episkopalnej, ale niepraktykującej religijnie rodzinie Dorothy już od dziecka fascynowała się światem wiary – czy to samodzielnie czytając Pismo, czy ucząc się modlitwy albo chodząc na nabożeństwa z rodziną koleżanki. Jako nastolatka zarzuciła na jakiś czas te zainteresowania, lecz powróciły do niej w dorosłości. Między pracą w redakcjach albo szpitalu a nocami w barach Day zaglądała do kościołów katolickich i szukała tam pokoju serca i poczucia sensu. Niewiele osób w jej otoczeniu interesowało się Bogiem, a jej partner Forster był zdecydowanie wrogi religii. Kiedy Dorothy zaszła w ciążę – niespodziewanie, gdyż sądziła, że aborcja (w czasie związku z Moise’em) uczyniła ją bezpłodną – przyjęła macierzyństwo z radością i zachwytem. Był to punkt kulminacyjny jej drogi do wiary i ochrzczenia córki Tamar w Kościele katolickim. Sama przyjęła (warunkowy) chrzest katolicki nieco później, już po rozstaniu z Forsterem.

Ewangelia na peryferiach

Jako początkująca katoliczka Dorothy zmagała się nie tylko z samotnym wychowywaniem córki i skomplikowaną relacją z jej ojcem, którego wciąż kochała, ale także z tym, jak pogodzić swoje lewicowe idee z religią. W ocenie Day to jej przyjaciele komuniści wcielali w życie Ewangelię, a jednocześnie odrzucali Boga, podczas gdy Kościół wielbił Boga i głosił Ewangelię, ale zaniedbywał życie nią. Wciąż szukając własnej drogi, pewnego dnia zastała w swojej kuchni Petera Maurina – francuskiego katolika wiodącego w USA żywot pobożnego włóczęgi, który przyszedł przekonać Dorothy do swojego programu religijno-społecznego. Z jego idei i zapału, ciężkiej pracy, zdolności organizacyjnych i dziennikarskich Dorothy, 1 maja 1933 r. narodził się ­„Catholic Worker” („Katolicki Robotnik”).


ADAM BONIECKI: DOROTHY DAY NA DZIŚ

KS. ADAM BONIECKI: Ludzie tacy jak Dorothy Day nie zajmują się najpierw zmianą całego świata, ale zmianą w zasięgu rąk. I zmuszają nas do myślenia o chrześcijaństwie i Kościele, jakim jest i jaki będzie.


Od początku było to nie tylko czasopismo, ale i ruch, a właściwie sposób życia, w dobrowolnym ubóstwie, służbie najsłabszym, walce o sprawiedliwość i pokój – życia wspólnego z najuboższymi czy to w powstających w całych Stanach domach gościnności, czy na farmach, które w założeniu Maurina miały pełnić funkcję uniwersytetów rolniczych (co niezbyt się powiodło). Dorothy pisała, jeździła po kraju z prelekcjami, odpowiadała za sprawy organizacyjne nowojorskiej wspólnoty i swoją charyzmą przyciągała do ruchu kolejne pokolenia – głównie młodych ludzi pragnących żyć Ewangelią czy realizować sprawiedliwość społeczną. Podczas gdy troska o robotników, o ubogich, o dyskryminowanych z powodów rasowych była stałym elementem programu „Workera”, to wojny, począwszy od domowej w Hiszpanii, wyostrzyły poglądy Day oraz jej ruchu na sprawę pacyfizmu i prawa do odmowy noszenia broni zgodnie z sumieniem. Day – mimo że prowadziło to do kontrowersji w ramach samego ruchu i do odpływu licznych prenumeratorów – stale jednoznacznie opowiadała się przeciw wojnie.

Innego rodzaju kontrowersje rodził zarówno w ruchu, jak i w jej rodzinie pogłębiający się z czasem radykalizm Dorothy w zakresie ascezy i uczestnictwa w praktykach religijnych czy relacji do Kościoła. O ile stale była gotowa w imię sumienia przeciwstawiać się władzy świeckiej, o tyle w kwestiach dyscypliny kościelnej i doktryny Day starała się zachowywać ortodoksję i być gotowa podporządkować się biskupowi, nawet gdyby oznaczało to zamknięcie „Catholic Workera”.

Odkrycie

Czytelnicy „Tygodnika” mieli okazję dowiedzieć się o działalności Day od samego Jerzego Turowicza, który odwiedził ją w Stanach i dołączył do grona osób nią zafascynowanych. Dla wielu jednak – także Amerykanów – pozostałaby postacią nieznaną albo zapomnianą, gdyby nie przemówienie papieża Franciszka w Kongresie w Waszyngtonie 24 września 2015 r. Wspomniał w nim czworo Amerykanów, którzy ukształtowali fundamentalne wartości swojego narodu: Abrahama Lincolna, Martina Luthera Kinga, Dorothy Day i Thomasa Mertona. Gdy padło trzecie z nazwisk, wielu dziennikarzy zaczęło w pośpiechu szukać w internecie informacji.

Jedną z osób, która wtedy po raz pierwszy usłyszała o Day, był ks. prof. Wojciech Zyzak, specjalizujący się w teologii laikatu. We wstępie do swojej, wydanej właśnie przez „Więź” książki „Dorothy Day. Życie. Działalność. Duchowość” opowiada, że wtedy dowiedział się, iż toczy się jej proces beatyfikacyjny, i przystąpił do poznawania jej lepiej. Jest to pierwsza napisana przez Polaka biografia tej postaci.

Polska próba

Zapoznanie się z wszystkimi dostępnymi publikacjami Dorothy Day – zwłaszcza artykułami zamieszczanymi przez nią w „Catholic Workerze” przez 47 lat – a także obfitą korespondencją, dziennikami, książkami i innymi pracami to wielkie wyzwanie. Mimo wspomnianej przez autora żmudności tego procesu, wraz z kolejnymi lekturami narastała jego fascynacja jej postacią. W rezultacie powstała obszerna (437 stron) książka, opatrzona przypisami i przygotowanym przez redakcję indeksem osób. To niewątpliwie ważna praca, zwłaszcza w obliczu niezrozumiałego braku przekładów dzieł Day na język polski.

Zyzak podzielił książkę na czternaście rozdziałów: w pierwszym opisał jej życie, kolejne dwa poświęcił źródłom jej myśli. Pozostałe stanowią streszczenia oraz analizy twórczości i działalności Day pod kątem wybranych aspektów, jak rodzina, praca, życie radami ewangelicznymi, stosunek do wojny czy znaczenie modlitwy i sakramentów.


ŚWIĘTA NIEŚWIĘTA

ZUZANNA RADZIK: Dla lewaków i liberałów zbyt pobożna. Dla konserwatystów zbyt lewicowa. Oby jej nawrócenia nie sprowadzono do żalu za aborcję.


Taki układ książki może być cenny dla studenta teologii, jednak w mojej opinii stanowi jedną z największych jej słabości. Dorothy Day napisała wiele tekstów różnych gatunków, w których poruszała różnorodne tematy, a próba wyciągania z nich poszczególnych wątków i omawiania ich oddzielnie jest karkołomna. Owszem, Zyzakowi udaje się wskazać szerokość zainteresowań dziennikarki i wybrać z nich wiele ważnych wypowiedzi. Czytelnik może się jednak prędko zmęczyć obszernym relacjonowaniem słów Day. Niektóre fragmenty, zwłaszcza w końcowych, bardziej „teologicznych” rozdziałach, są w dużej mierze po prostu streszczaniem przez nią nauki Kościoła katolickiego. Sprawy nie ułatwia mocno „kościelny” język książki, charakterystyczny dla kazania czy pogadanki skierowanej do przekonanych, i to dobrze zorientowanych w takich pojęciach jak np. transcendencja, immanencja czy jansenizm.

Największy jednak zarzut dotyczy nie formy, ale treści książki. Zasadniczo bowiem autor omawia duchowość Day tylko na podstawie jej twórczości – cały czas uważam to za cenne i ważne, jednak nie jest to wystarczające, by poznać i zrozumieć życie oraz działalność Dorothy. Aby dziś, niemal sto lat po jej nawróceniu, nauczyć się czegoś od założycielki „Catholic Workera”, trzeba poświęcić uwagę nie tylko temu, co pisała o duchowości, ale także ruchowi, któremu oddała prawie pięćdziesiąt lat życia, również na tle ówczesnej historii USA. Warto by zastanowić się też nad tym, jak łączyła wielkie serce i otwartość na osoby o najbardziej skomplikowanych życiowych historiach z bardzo zachowawczym rozumieniem nauki Kościoła i brakiem zainteresowania zmianami w jego nauce. A również poznać jej życie nie tylko przez pryzmat jej własnej narracji, ale także innych osób. Dorothy Day wciąż jest w Polsce do odkrycia. ©

Ks. Wojciech Zyzak DOROTHY DAY. ŻYCIE. DZIAŁALNOŚĆ. DUCHOWOŚĆ Więź 2022

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2023