Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To było pandemonium. Pożar, który w nocy z Wielkanocnej niedzieli na poniedziałek wybuchł w dawnym hotelu robotniczym "Nafta", obecnie budynku socjalnym w Kamieniu Pomorskim, rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Dym, toksyczne wyziewy, rozdzierające krzyki, ciemności, huczący ogień, brak wyjść ewakuacyjnych, panika... Ludzie, w płonących ubraniach - opowiadają świadkowie - wyskakiwali z pierwszego i drugiego piętra. Rodzice wyrzucali z okien dzieci. W budynku było zameldowanych 77 osób, ilu ich tam było owej fatalnej nocy? Nie wiadomo. Kim są, kim byli? Wiadomo, w budynkach socjalnych nie mieszkają ludzie sukcesu, ale ci, którym się nie udało. Eksmitowani, bezdomni, ubodzy. Porządni i byle jacy. To nie był pierwszy pożar. Niedawno pijany lokator zaprószył tam ogień. Zasnął z zapalonym papierosem. Wtedy straży pożarnej udało się uratować budynek. Teraz się nie udało. 22 osoby, w tym dwoje dzieci, straciło życie. Około dwudziestu osób jest w szpitalach. Wśród nich jedno poparzone dziecko, którego stan jest stabilny. Poparzeni i połamani. Skakali z okien jeszcze przed przybyciem straży.
Spłonęły dwa piętra. Ocalał żelbetonowy parter. To był budynek typu "domont". Dwa piętra zbudowane z lekkich, nie wiadomo czym wypełnionych ścianek na metalowej konstrukcji. Strażacy nazywają takie domy "piętnastominutownikami", bo tyle właśnie czasu trzeba, by spłonęły. Budynek był stary, z lat 70., w kiepskim stanie. Jak donosi "Dziennik.pl", w ścianach znajdował się azbest, co mieli stwierdzić krakowscy eksperci po zbadaniu próbki nadesłanej z Kamienia przez mieszkańców budynku. Premier Donald Tusk, który rano odwiedził miejsce tragedii, mówił o przyznaniu środków na odbudowę. Oby nie odbudowę typu "domont"! Ocalałym z pomocą - co chwalebne - spieszy rząd i cała Polska.
Ale jeszcze wczoraj o budynku socjalnym w Kamieniu Pomorskim ani o jego 77 mieszkańcach nikt nie słyszał, jak się nie słyszy o budynkach socjalnych we własnym mieście, chyba że się tam trafi np. wtedy, gdy nowy właściciel kamienicy czynsz podniesie, a emerytura nie wystarczy na zapłacenie. O ile mi wiadomo, wiele samorządów boryka się z pytaniem, czy lepiej mieszkania socjalne kumulować w jednym budynku, czy rozmieszać je w różnych punktach miasta, w różnych kamienicach. Plagą skumulowanych jest "element", społeczne patologie, kompletna obojętność większości lokatorów na dobro wspólne, wandalizm, brud i awantury. Ale władze coś z eksmitowanymi i bezdomnymi muszą robić. Stary robotniczy hotel, który do niczego już się nie nadaje, to silna pokusa, by zaludnić go uciążliwymi lokatorami. Oni mają dach nad głową, a władza problem z głowy. Byle nie za blisko eleganckich centrów, byle nie rzucało się w oczy.
Dziś płonącą ruderę w Kamieniu Pomorskim wszyscy mamy przed oczami. O północy z Wielkanocnego poniedziałku na wtorek rozpocznie się żałoba narodowa, trwająca trzy dni. Wszystkie flagi w kraju zostaną opuszczone do połowy dla uczczenia pamięci 22 lokatorów budynku socjalnego w Kamieniu Pomorskim, nowy biskup szczeciński-kamieński nie odbędzie ingresu do katedry, będą zamknięte dyskoteki i lokale rozrywkowe. Tragiczna śmierć tych biednych, zepchniętych na margines ludzi przypomina także o żyjących, nie tylko tych, którzy w Kamieniu Pomorskim trafili do szpitali poparzeni i połamani, bo skacząc z okien drugiego piętra dawnej "Nafty", uratowali życie, ale i tych, o których wolimy na co dzień nie myśleć: bezdomnych, bezradnych, przegranych, zdanych na opiekę społeczeństwa. Nie teatry, szkoły, biblioteki itd., ale także ich miejsce w społeczeństwie, ich życiowy status, stopień ich socjalnego bezpieczeństwa wyznacza miarę naszej cywilizacji.