Demonologia stosowana. Dlaczego opowiadamy sobie straszne historie

Mikołaj Kołyszko, religioznawca: Według czeskich badaczy jeszcze w latach międzywojennych w okolicach Rabki powtarzane były opowieści tamtejszych pasterzy o smokach, które zjadają ich owce i rozszarpują wilki.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Mikołaj Kołyszko / JACEK TARAN

MONIKA OCHĘDOWSKA: Słuchaj, szukam starych ksiąg o magii.

MIKOŁAJ KOŁYSZKO: Nie ma sprawy, mam ich dużo w swojej bibliotece – często podczas pracy nad powieściami pytają mnie o nie znajomi pisarze, na przykład Marek Krajewski.

Wiadomo, kto jest ich autorem?

Różnie z tym bywa. Czasami księgi były tworzone pod pseudonimami, innym razem ich autorstwo przypisywano wielkim postaciom, które niemal na pewno za nimi stoją, jak Mojżesz czy król Salomon. Często były kopiowane, wielokrotnie je przepisywano albo tłumaczono na przeróżne języki, stąd poszczególne egzemplarze mogą się różnić.

Część z nich przypisuje się uniwersyteckim medykom i alchemikom, np. urodzonemu w Kolonii pod koniec XV w. Henrykowi Korneliuszowi Agryppie, którego niektórzy uważają za pierwowzór Fausta z dramatu Goethego.

Można powiedzieć, że istnieje – przez samych magów traktowany dość swobodnie – pewien kanon, który dotrwał do naszych czasów.

Co się składa na taki kanon?

Zależy, kogo spytasz. Niektórzy odwołują się do Większego i Mniejszego Klucza Salomona, dzieł Agryppy (ze szczególnym uwzględnieniem jego „Okultnej filozofii”), „Wysokiej magii” Eliphasa Léviego, dzieł Johna Dee itd. Choć trzeba zaznaczyć, że są i tacy, dla których wszystkie te księgi nie mają żadnej wartości.

Ale jeśli mogę coś zasugerować na początek, najlepszy literacki opis magii ludowej znajdziesz w „Starej Słaboniowej i Spiekładuchach” Joanny Łańcuckiej. Jeśli natomiast chciałabyś zobaczyć rekonstrukcje demonologii słowiańskiej wymieszanej chociażby z teoriami spiskowymi, w dość zabawny sposób prezentuje je krakowska ilustratorka Unka Odya w serii komiksowej „Brom” – jestem jej wielkim fanem. Przedstawia m.in. życie gdańskich wiedźm, albo powszechne zmagania z wilkołakami i strzygami. ­Czekam tylko, aż w serii pojawią się smoki z Rabki.

Masz na myśli Rabkę-Zdrój?

Tak. Według czeskich badaczy kryptyd w polskim Beskidzie jeszcze w latach międzywojennych powtarzane były opowieści tamtejszych pasterzy, którzy relacjonowali, co im zjada owce, a nawet rozszarpuje wilki w lasach. Według przekazanych relacji, pasterze byli pewni, że wszystko to sprawka smoków. Tyle że te z Rabki miały chodzić na tylnych łapach i wyglądały trochę jak welociraptory. I właśnie Unka Odya wygłosiła na temat tych i innych kryptyd genialny wykład na krakowskim festiwalu grozy.

Czyli mieliśmy jeszcze niedawno w Małopolsce dinozaury?

Według mnie możliwości są dwie. Albo Czesi całą tę historię zmyślili (czego nie da się wykluczyć, bo czołowy czeski badacz tego typu tajemnic, Arnošt Vašíček, miesza wiele faktów z historii i geografii naszego Beskidu), a myśmy to łyknęli, albo na przełomie XIX i XX w. dotarła do okolicznych mieszkańców – w nieco zwulgaryzowanej formie – informacja o najnowszych odkryciach paleontologicznych, wykopaliskach, w których znaleziono kości prastarych gadów. W ten sposób rabczańscy pasterze sobie opowieść o dinozaurach zaadoptowali do swoich starszych legend o smokach, a potem zaczęli raptory nawet spotykać... Znasz taką dziedzinę jak kryptozoologia, prawda?

Zajmuje się zwierzętami znanymi wyłącznie z podań i legend albo relacji świadków.

Mnóstwo ludzi je widzi, choć niekoniecznie istnieją.

Dlaczego je spotykamy?

W czasie wspomnianego festiwalu Unka Odya opisywała, jak w połowie lat 70. w naszym kraju pojawiały się bardzo dziwne zwierzęta. W Sulejowie np. w stosunkowo niewielkich akwenach widziano wielkie, groźne ryby z zębami.

Kiedy dokładnie?

Wygląda na to, że krótko po tym, jak w kinach pojawiły się „Szczęki”...

Spróbujmy spojrzeć na to zjawisko z innej strony. Mamy właśnie na ekranach najnowsze dzieło Christophera Nolana, będące historią „ojca” bomby atomowej, Roberta Oppenheimera. Tymczasem w latach 50. przez amerykańskie kina przewinęła się seria filmów o gigantycznych robakach. Te mutanty – jak wyjaśniał kiedyś w swoim eseju Stephen King – symbolizowały lęki związane z dokonywanymi wówczas w Nowym Meksyku czy na Pacyfiku testami nuklearnymi. Myślisz, że czeka nas powrót tego nurtu i będziemy się znowu straszyć robalami?

Być może, ale z pewnością w innej formie, bo te robale będą już odbiciem innych lęków. Spójrz na potwory, które od dłuższego czasu pojawiają się w nowych fabułach i popularnych serialach postapo, czyli takich, które opowiadają nam świat po apokalipsie. Są szalenie modne, nie bez powodu. Stoimy przed gigantycznym kryzysem klimatycznym, który sprawi, że dostęp do zasobów – świeżej wody, powietrza, miejsc nieobjętych pożarami – będzie coraz bardziej kłopotliwy. To może powodować konflikty zbrojne, które jeszcze bardziej utrudnią nam przetrwanie. Produkcje takie jak „The Last of Us” Craiga Mazina i Neila Druckmanna albo nawet nasza polska „Apokawixa” Xawerego ­Żuławskiego – gdzie za zło i kryzys odpowiada klasa najbogatszych i najbardziej uprzywilejowanych – odpowiadają tym lękom i przygotowują nas na tę rzeczywistość.

Przygotowują? W jaki sposób?

Bohaterowie tych filmów i seriali walczą przeciwko całym chmarom potworów albo zombie. Kryje się w tym coś przerażającego – niekoniecznie w samych potworach, tylko w bohaterach, z którymi się utożsamiamy. Otóż moment, w którym zaczyna brakować zasobów, wyzwala w ludziach zło, które jesteśmy w stanie, jako widzowie, zaakceptować, jeśli tylko je sobie odpowiednio uzasadnimy. Jak to zrobić? Dehumanizując innych, którym przypisujemy winę za kryzys. To bardzo stary motyw, który ciągle się powtarza – poszukiwanie kozła ofiarnego. Usprawiedliwia przemoc, która w sytuacji zagrożenia życia wydaje nam się konieczna.

Ale lęki epoki mogą być przedstawiane w inny sposób. Od dwóch dekad niezwykłą popularnością cieszą się także filmy o opętaniach i ten trend może zostać w najbliższej przyszłości wzmocniony.

Dlaczego? Są jakieś szczególne momenty, gdy pojawiają się ­„epidemie opętań”?

Tak, to momenty, kiedy społeczność spotyka się z gigantyczną przemocą, np. wojną. Albo takie, gdy dochodzi do gwałtownych zmian kulturowych, na które nie jesteśmy przygotowani. Kiedy następuje kryzys wartości i nie wiemy, w jaki sposób się odnieść do tych rzeczy, głupiejemy. Opowieść o opętaniu i cały związany z nim rytuał staje się dla społeczności przedstawieniem, w którym pojawia się pierwotna opowieść o walce dobra ze złem. To, co zburzyło zastany ład społeczny, jest „złe”, a to, co chce jego zachowania, to właśnie „dobro”. Ten mit pozwala wyskoczyć z chaosu otaczającego świata i skupić się z powrotem na podstawowych wartościach. Jeśli jesteśmy podatni na tego typu wizję rzeczywistości, to taka opowieść w pewien sposób zatrzymuje „krzywdę”.

Jaką krzywdę masz na myśli?

Żyjemy w świecie dość gwałtownych przemian, także tych dotyczących związków, relacji międzyludzkich, seksualności – to wszystko może budzić niepokój. Do tego całkiem niedawno mieliśmy kryzys gospodarczy, który pełzał sobie do roku 2011. Wtedy pojawiło się sporo historii związanych z opętaniami, a egzorcyści zaczęli się stawać celebrytami. Dzisiaj znów młodzi ludzie mają problemy z uniezależnieniem się od rodziców, niełatwo o własne mieszkanie, ceny rosną, a przyszłość nie rysuje się w jasnych barwach. Tego typu niestabilności będą się ujawniać właśnie jako historie o opętaniach oraz mitycznym „złym”, który rujnuje nam świat.

Jak w ogóle powstają opowieści, którymi się straszymy?

Struktura dobrych opowieści grozy ma, wbrew pozorom, wiele wspólnego z opowieściami sakralnymi. Najważniejsza różnica między nimi jest taka, że opowieści sakralne trwale nas kształtują, a opowieści grozy zazwyczaj nie mają takich ambicji.

Wyjaśnij.

Zacznijmy od tego, że to, co święte, i to, co przeklęte, jest do siebie bardzo podobne, a przedmiot święty nosi znamiona czegoś przeklętego. Nie można się do niego zbliżyć i wejść w jego posiadanie, nie będąc odpowiednio przygotowanym. Jeśli złamiemy tę zasadę, poniesiemy ciężkie konsekwencje...

Potwierdzą wszyscy, którzy oglądali przygody Indiany Jonesa.

W opowieściach, które towarzyszą życiu religijnemu, musi pojawić się tajemnica i coś, co nas w niej przeraża. Jednocześnie, jeśli mamy do czynienia z sacrum, także nie można się do niego zbliżyć bez uprzedniego przygotowania. Nie powinno się przyjmować komunii świętej bez spowiedzi, do tabernakulum w czasie mszy może podejść jedynie ksiądz itd.

W Starym Testamencie znajdziemy opowieść o Uzzie (2 Sm 6, 5-8) tańczącym wokół Arki Przymierza, która się nagle chwieje i nieomal spada. Uzza ją łapie, nie ma przy tym złych intencji, ale nie jest tym, który powinien jej ­dotykać, więc umiera tak nagle, jakby walnął w niego piorun. Arka jest święta, ale bywała przecież prowadzona przeciwko wrogom. Zarówno dla nich, jak i dla tych, którzy nie potrafili się z nią ­obchodzić, stawała się praktycznie przeklęta.

Kiedy towarzysz wyprawy zdradza Jonesa i próbuje uciec ze skarbem, ginie wpadając w pułapkę.

Tak, w jego przygodach skarb, który trafia w niepowołane ręce, oczywiście także przynosi zgubę.

No dobrze, ale co to ma wspólnego z opowieściami grozy?

Bardzo dużo. Motyw przedmiotu lub przestrzeni świętej i przeklętej wciąż się w nich przewija. Weźmy film „Piątek, trzynastego” z 1980 r., klasyczny slasher. Mamy obóz nad jeziorem Crystal Lake, który jest trochę przeklęty, bo dawno temu utonął tu chłopiec, a potem tragicznie zginęła dwójka opiekunów. Od tamtego czasu obóz zamknięto i wszyscy, w tym szczególnie jacyś szaleni miejscowi, ostrzegają nowo przybyłą młodzież, żeby tam nie szła, bo nad Crystal Lake czai się zło. Oczywiście ci młodzi ich wyśmiewają, że to wariaci, ale wariaci żyją na pograniczu świata duchowego i materialnego, więc mają wgląd do innej rzeczywistości. Idąc w to miejsce, bohaterowie nie są przygotowani na spotkanie ze złem i dlatego kończą tragicznie.

Osoba, która się będzie w stanie z tego wyzwolić, ocalić z całego tego horroru, to ta, która nie podda się pewnego rodzaju pokusom. Jakim? Społeczeństwo amerykańskie jest np. bardzo purytańskie, więc oczywiście jeśli ktoś uprawia przedmałżeński seks, to najczęściej w takim filmie zginie.

I o co tu chodzi? Boimy się dotknąć zła w sobie?

Oczywiście. Najsilniejsze i najlepsze horrory, opowieści o zombie czy seriale postapo to te, w których twórcy dotykają jakiegoś tabu. Mówiłem już o tym, że powieści postapo ukrywają prawdziwą grozę życia pod postacią nawalanki z zombie. Ta walka zastępuje prawdziwą, bezwzględną walkę o zasoby z ludźmi takimi jak my. Nawet jeśli ta walka przedstawiana jest wprost, niemal nigdy nie pojawi się na pierwszym planie historii. Widzimy to np. w ­serialu „The Walking Dead”, zrobionym na podstawie komiksu, gdzie głównym motywem jest walka z zombie, ale wybory moralne w świecie ograniczonych zasobów pojawiały się przecież w każdym sezonie...

Wybory moralne to też częsty motyw w grach.

Wraz z Beniaminem Muszyńskim pisałem kiedyś powieść paragrafową na podstawie gry „Frostpunk”. Wszystko, o czym opowiada ta gra, stanowi tak naprawdę opis naszych największych lęków dotyczących nadciągającej przyszłości – ale znów, potraktowane jako tabu, ukryte w zestawie symboli z gatunku ­steampunk, czyli czegoś, co w XIX w. mogłoby uchodzić za science fiction. Świat niezwykle skomplikowanych technologii, tyle że z węgla i stali. W tym właśnie świecie dochodzi do katastrofy klimatycznej, tym razem nie przegrzania, lecz zlodowacenia planety. Ludzie gromadzą się na północy, ponieważ tam pozostały jeszcze pewne zasoby węgla, budują wielkie generatory i próbują przetrwać, a zadaniem gracza jest stworzenie i zorganizowanie społeczności, która po prostu... nie umrze.

Znów opowieść ku przestrodze. Zupełnie jak „Demonomachia” Marka Krajewskiego, która powstała m.in. w oparciu o Twoje księgi czarów.

Marek Krajewski rzeczywiście pisząc tę powieść odwiedził mnie we Wróblowicach, gdzie mieszkam. Bardzo mu się także spodobał dość mroczny lasek, przez który przyjeżdża się po drodze. Jest tam nawet mały XIX-wieczny kościółek, więc mamy zarówno element grozy, jak i motyw sakralny – idealnie! Tu właśnie została osadzona jedna z finalnych scen jego powieści.

Trudno trafić na taki obiekt?

Jak odpowiednio długo pogrzebiesz w historii jakiegoś miejsca, zawsze trafisz na informacje, które mogą się stać kanwą najbardziej niesamowitej historii. Co więcej, wciąż powstają nowe mity i miejskie legendy. W ostatnich latach parokrotnie słyszałem od członków kilku grup ezoterycznych, które medytowały na kopcu Kraka, że doświadczali wizji, w których widzieli dość niepokojących ludzi w kapturach. Myślę sobie, że to nic dziwnego, bo niedaleko jest prawdopodobnie najstarszy kościół, który znajduje się na terenie Krakowa, w okolicy znaleziono niegdyś tajemnicze groby... No cóż, ale to już zupełnie inna historia.©℗

MIKOŁAJ KOŁYSZKO jest religioznawcą, twórcą gier paragrafowych, autorem podkastów, researcherem. Napisał książkę „Groza jest święta”, wydał grę „Dziady, część V. Dziady, które nie spieprzają”, opartą na prawdziwym polsko-litewskim folklorze i ludowej demonologii, stworzył serię gamebookową „Tajemne oblicze świata”. W serwisie Empik Go dostępna jest jego najnowsza seria podkastowa „Egzorcyzmy. Przerażająca historia Anneliese Michel”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Od 2018 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, dziennikarka i redaktorka Działu Kultury, wydawczyni strony TygodnikPowszechny.pl. W 2019 r. nominowana do nagrody Polskiej Izby Książki za najciekawszą prezentację książek i czytania w mediach drukowanych. Od… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Demonologia stosowana