Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Istnieje mała szansa przepływu elektoratu pomiędzy zwolennikami władzy i opozycji, gdyż w Polsce stworzyły się dwa „podspołeczeństwa”, które już się ze sobą nie komunikują. Przekonywanie przeciwników nie ma więc sensu, lepiej skupić się na mobilizowaniu swoich zwolenników oraz demobilizowaniu drugiej strony.
Takie wnioski płyną z raportu prof. Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego „Wyborcy za jedną listą, liderzy przeciw”. Obaj badacze, nie przekreślając innych rozwiązań, sugerują, że wyborcy zdecydowanie pragną wspólnego startu opozycji. Ogłoszenie jednej listy ma przynieść szybki sukces sondażowy, dodać sfrustrowanemu elektoratowi opozycji nowej energii i wiary w wygraną.
Podobne wnioski płyną z sondażu przeprowadzonego przez Kantar Public. Rozpatrywano w nim cztery warianty: sojuszy w różnych konfiguracjach i oddzielnego startu opozycyjnych partii. Okazało się, że poparcie dla wszystkich ugrupowań spadło na tyle, że tylko wspólna lista gwarantuje pokonanie PiS i jego akolitów. Donald Tusk skomentował ten sondaż odnosząc się do polityków, którzy nie chcą zewrzeć szeregów: „oni dostaną od wyborców naprawdę srogie baty”. Problem w tym, że rozmowy o jednej liście utknęły. Zdaniem Roberta Biedronia Tusk z Hołownią są na siebie obrażeni, a w tej sytuacji rozpoczęcie dyskusji o minimum programowym nie ma sensu.
Z powyższymi badaniami jest ten kłopot, iż ciężko je rozpatrywać w oderwaniu od efektu, jaki przynosi trwające od miesięcy przekonywanie, że tylko jedna lista ma sens. Prof. Jarosław Flis z UJ zwraca uwagę na najnowsze spektakularne wyniki Konfederacji i sugeruje, że są one napędzane z jednej strony wyraźnym dystansowaniem się tej partii od PiS, ale z drugiej – właśnie dyskusją o jednej liście. Jego zdaniem prawemu skrzydłu zwolenników PO, PSL i Polski 2050 jest bliżej do Konfederacji niż do Nowej Lewicy. Kiedy słyszą o jednej liście, gotowi są raczej przenieść swe głosy na Sławomira Mentzena.
Jednocześnie konsekwentne przedstawianie PSL i Hołowni jako środowisk uniemożliwiających scalenie opozycji, wraz z ich własnym niezdecydowaniem i wewnętrznymi tarciami – ciągną ich notowania w dół.
Warto się zastanowić, na ile cytowane na wstępie badania sprawdzają aktualny stan opinii publicznej, a na ile same kreują rzeczywistość.