Czy przy wsparciu sztucznej inteligencji będziemy mogli nakręcić arcydzieło?

Natknęłam się na spekulacje, że w przyszłości każdy we własnym domu będzie w stanie wygenerować sobie od ręki film w dowolnym stylu i o takiej fabule, jakiej dusza zapragnie.

27.02.2024

Czyta się kilka minut

Olga Drenda / fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
Olga Drenda / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

W czasach podstawówki pewien kolega kolegi miał pasję – pisał powieści sensacyjne w tempie jeszcze bardziej ekspresowym niż nasi najwięksi hurtownicy bestsellerów. Każda zajmowała jakieś cztery strony bloku rysunkowego. Do dzisiaj pamiętam wymowny tytuł jednej z nich: „NIEWIŃI LUDZIE” (właśnie przez ń). Problem polegał na tym, że jedynym entuzjastą tych powieści, jak i prawdopodobnie jedynym człowiekiem, który mógł w ogóle je zrozumieć, był ten jeden jedyny kolega, bo zawierały zupełnie przypadkowo połączone ze sobą spektakularne sceny, po których szybko następowało słowo KONIEC. Na pewno w głowie kolegi galopowała niesamowita, wciągająca fabuła, niestety mimo starań nie był w stanie podzielić się nią z resztą. Bardzo chciał, lecz nie umiał. Niesamowitość musiała pozostać na zawsze w jego głowie, dlatego nikt nie docenił należycie bogactwa tych pomysłów.

Ten przykład szkolnej kreatywności przypomniał mi się, kiedy spotkałam się ze spekulacjami dotyczącymi możliwości, które narzędzia oparte na sztucznej inteligencji mogą osiągnąć w dziedzinie filmu. Natknęłam się na spekulacje, że w przyszłości każdy we własnym domu będzie w stanie wygenerować sobie od ręki film w dowolnym stylu i o takiej fabule, jakiej dusza zapragnie, a potem już tylko cieszyć się rezultatami własnej pomysłowości. „Niekończące się śnienie na jawie, czy wyobrażacie sobie bardziej uzależniające doświadczenie?”, zastanawiali się internetowi futuryści.

Ja wyobraziłam sobie od razu tysiące potencjalnych, i przeznaczonych tylko dla jednego widza, jednorazowych jak chusteczka do nosa ekranizacji „Niewińich ludzi”. Dlaczego jednorazowych? Jestem przekonana, że dokładnie jak w przypadku literackiego dorobku kolegi frajda z takiego dzieła musiałaby pozostać na zawsze udziałem tylko jednej osoby. Nikogo innego autor nie zdołałby zainteresować.

Prawdopodobnie taki film skrojony pod osobiste preferencje faktycznie przypominałby sen. A słuchanie relacji z cudzych snów, niestety, jest na ogół nudne. To smutny paradoks, bo marzenia senne, te przeżywane, bywają oczywiście porywającą przygodą (moje może niekoniecznie, bo zwykle śni mi się to samo, co robię w ciągu dnia), nie da się jednak tego doświadczyć z drugiej ręki. A jednak ludzie rwą się, by je opowiadać i choć trochę podzielić się multimedialną niesamowitością, w której przed chwilą mieli przyjemność uczestniczyć, choć jest to przedsięwzięcie skazane na porażkę. Dlatego jako porażkę wyobrażam sobie również filmy generowane na życzenie, trudno bowiem sobie wyobrazić, że dumny twórca nie chciałby się pochwalić swoim dziełem. I prawdopodobnie reakcje znajomych byłyby równie obojętne jak na „Niewińich ludzi”. Film bowiem jest wspólną pracą, która czerpie z tysięcy innych wspólnych przedsięwzięć, i koniec końców odbiór również cieszy bardziej, gdy można z kimś pogadać. We śnie istnieje wyłącznie nasze doświadczenie. Swego czasu snuto futurystyczne scenariusze o możliwości nagrywania snów. Wątpię, czy chciałabym drugi raz odtworzyć nawet któryś z własnych.

To miejsce może wydawać się wyśnione, ale jest prawdziwe. / fot. Olga Drenda

Oczywiście, zdarza się, że na podstawie snów powstają rzeczy fascynujące. Film „Sny”, nakręcony przez Akirę Kurosawę pod koniec życia, bywa wstrząsający w swojej kameralności i cichej poezji. Ale choć sny reżysera są tu punktem wyjścia, zupełnie nie chodzi o niego, lecz o wspomnienia powracające echem u wszystkich, których dotknął strach przed bombą atomową. Ciekawa praca Charlotte Beradt, „Trzecia Rzesza Snów”, pokazywała, że w realiach totalitaryzmu ludziom zdarza się śnić zaskakująco podobnie. Przedsięwzięcie to kontynuował po latach polski psycholog Bartosz Samitowski, próbując prześledzić, czy w pandemii śniliśmy wspólnie. To jednak zupełnie inny aspekt: wyciąganie z bardzo osobistego doświadczenia tego, co ze sobą dzielimy i co daje nam punkt wyjścia, by porozmawiać.

Zaskakująca przypadkowa kolektywność snów objawiła swoje oblicze niedawno i w moim życiu. Okazało się, że zarówno moja siostra, jak i ja zupełnie niezależnie od siebie komponujemy we śnie piosenki disco polo. Jestem, niestety, przekonana, że gdybyśmy spróbowały je nagrać, nie doceniliby nas w Polo TV. Byliby to chyba „Niewińi ludzie” muzyki biesiadnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Badaczka i pisarka, od września 2022 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka książek „Duchologia polska. ­Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Nagroda Literacka Gdynia) oraz rozmów „Czyje jest nasze życie” ­(… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Nuda nieskończonych możliwości