Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Żyjemy w czasach, gdy nawet prozaicy pokroju Billa Gastona na rozgrzewkę dostają pytania o bieżącą sytuację polityczną w swojej ojczyźnie. Jest to jednak zrozumiałe, jako że spotkanie z pisarzem odbywało się równolegle z wyborami parlamentarnymi w Kanadzie. Dodawało to też pikanterii dyskusji o najnowszej powieści autora, której bezimiennym bohaterem jest widmo Donalda Trumpa, które nawiedza rzeczywistość.
Polecemy: Relacja z pierwszego dnia Festiwalu Conrada
Gaston w Polsce jest znany przede wszystkim jako autor opowiadań (kilka miesięcy temu ukazał się świetny wybór jego krótkiej prozy „Bogowie pokazują klaty”) i to właśnie sztuce krótkiej opowieści poświęcona była główna część spotkania. „Pisząc opowiadania trzeba uciekać się do sztuczek, trzeba przechodzić prosto do sedna – nie ma czasu na zbędne ozdobniki. Dlatego jest to bardzo wymagający gatunek” – mówił autor. Powieść i opowiadanie różnią się między sobą fundamentalnie – i nie chodzi wyłącznie o długość, ale przede wszystkim o podejście do rzeczywistości. Krótkie formy dają pole do eksperymentów, do eksploracji zakamarków świata i psychiki, które byłyby nieosiągalne w inny sposób. „Są bohaterowie, z którymi jestem w stanie wytrzymać najwyżej 20 stron. Gdybym miał im poświęcić 300, byłby to koszmar” – tłumaczył Gaston.
Opowiadania mają jeszcze jedną zaletę – pozwalają swobodnie przeskakiwać między różnymi rzeczywistościami. Bohaterowie Gastona często wiodą życie jakby we śnie, z którego wybudzić ich może jedynie katastrofa. Pełen dystansu i humoru, ale też czułości i empatii narrator obserwuje ich uważnie, bada ich emocje i powody, dla których podejmują swoje brzemienne w skutki decyzje. A my razem z nim, schowani za jego plecami, nie możemy oderwać oczu. Nawet gdybyśmy chcieli.
Zapraszamy: Spotkanie z Olgą Tokarczuk na Festiwalu Conrada