Czerwone powojnie

75 lat temu wydawało się, że komuniści obejmą władzę także w niektórych krajach Europy Zachodniej. Najbliżej celu byli we Francji i Włoszech.

05.10.2020

Czyta się kilka minut

Wiec poparcia dla Palmiro Togliattiego po zamachu, w którym lider włoskich komunistów został ranny. Maszerują mieszkańcy Centocelle, rzymskiej dzielnicy przemysłowej. 17 lipca 1948 r. / KEYSTONE / GETTY IMAGES
Wiec poparcia dla Palmiro Togliattiego po zamachu, w którym lider włoskich komunistów został ranny. Maszerują mieszkańcy Centocelle, rzymskiej dzielnicy przemysłowej. 17 lipca 1948 r. / KEYSTONE / GETTY IMAGES

Krótkie dwudzieste stulecie spinają dwie klamry. Po I wojnie światowej komuniści ogłosili koniec historii i rychłe wyzwolenie proletariatu na całej planecie. Po zimnej wojnie wielu ich adwersarzy też uwierzyło w koniec historii, tym razem rozumiany jako definitywny triumf liberalnej demokracji. Ani jedni, ani drudzy nie mieli racji.

Za to po II wojnie światowej w Europie Zachodniej zapanował dziwny moment, wyłamujący się ze schematu: wydawało się, że w niektórych krajach komunizm zatriumfuje, lecz nie drogą rewolucyjnego przewrotu, ale w ramach porządku demokratycznego.

Dobry wujek Joe

Jeszcze jesienią 1941 r. wiele wskazywało, że Niemcy pokonają Związek Sowiecki, a wraz z nim skończy się komunistyczny eksperyment. Cztery lata później sytuacja zmieniła się diametralnie. Komunizm wyszedł z tamtej wojny silny jak nigdy dotąd. W 1945 r. Stalin zajął mniej więcej tę część Europy, którą komuniści chcieli zająć po I wojnie światowej. Różnica polegała na tym, że o ile w latach 1919-21 zachodni politycy demokratyczni nie życzyli sobie bolszewickiego pochodu na zachód, o tyle w latach 1941-45 wręcz go oczekiwali. Przynajmniej – do pewnej granicy.

Ci sami politycy walnie przyczynili się do tego, że podczas wojny Józef Stalin stał się na Zachodzie popularny. Sowiecki dyktator budził sympatię w licznych zachodnich kręgach jeszcze w latach 30., ale dopiero podczas wojny osiągnęła ona szczyty. Roosevelt i Churchill naradzali się z nim w Teheranie i Jałcie jak równi z równym; nazywano to spotkaniami liderów trzech wielkich demokracji. Legitymizowali komunizm.

Historyk Tony Judt pisze w książce „Powojnie”, jak po 1941 r. zachodni alianci prowadzili wręcz kampanię propagandową, mającą zwiększyć sympatię wobec sojusznika na Kremlu w swoich społeczeństwach: „Churchill i Roosevelt regularnie wyrażali w przemówieniach radiowych swój podziw dla Stalina oraz Armii Czerwonej. Wojska sojusznicze szły na wojnę, chwaląc dobrego, starego wujka Joe. (...) Stalin stał się bohaterem na całym Zachodzie”. W Londynie stanął pomnik Lenina, a urodziny Stalina obchodzono na falach BBC koncertem utworów Prokofiewa. Za przyzwoleniem lub wsparciem władz zbierano fundusze dla Związku Sowieckiego, drukowano broszury o czerwonoarmistach itd.

Splendoru Stalinowi przydawała jego Armia Czerwona, która zajęła Berlin i była tak potężna, że rozpędzona, w 1945 r. mogłaby dojść do wybrzeży Atlantyku.

Pragnienie alternatywy

Po 1945 r. trudno było wyobrazić sobie powrót do roku 1939. Zresztą – dla wielu nie była to kusząca perspektywa. W licznych krajach wyczuwalne było rozczarowanie kapitalizmem (cieniem kładła się współpraca z nazistami lub faszystami takich przedsiębiorców jak Vittorio Valletta, szef Fiata, Alfred Krupp, Louis Renault) i demokracją liberalną, która w międzywojniu nie sprostała radykałom. Francuski przywódca Charles de Gaulle tak podsumował ówczesny klimat: „Podczas tej katastrofy [tj. pokonania Francji przez III Rzeszę], pod ciężarem klęski, w umysłach ludzi zaszła ogromna zmiana. Wielu tragedia 1940 r. wydawała się porażką klasy rządzącej i systemu w każdej dziedzinie”.

Dla Stalina była to okazja: nigdy wcześniej ani później partie komunistyczne nie miały tak dużej szansy na przejęcie władzy w Europie Zachodniej na drodze demokratycznych wyborów. Komunizm wydawał się obietnicą budowy nowego sprawiedliwego porządku. Oburzonym i rozczarowanym miał dać alternatywę (wiedza o terrorze, gułagach i realiach życia w Związku Sowieckim nie była na Zachodzie powszechna). Alternatywę szczególnie kuszącą w czasie powszechnej na Zachodzie biedy pierwszych powojennych lat. Przebudowy stosunków społecznych życzyli sobie często ci, którzy przelewali krew za swoje kraje, a teraz liczyli na lepszy los. Moment dziejowy sprzyjał radykalnym planom, wierze w proste rozwiązania złożonych problemów.

Oczywiście już przed wojną komuniści legalnie funkcjonowali w wielu krajach Europy Środkowej i Zachodniej (w przeciwieństwie do Polski, gdzie ich działalność została zakazana wkrótce po 1918 r.). W weimarskich Niemczech byli polityczną potęgą: Komunistyczna Partia Niemiec (KPD) była drugą największą taką partią w skali świata (po sowieckiej). W 1933 r., w przededniu dojścia Hitlera do władzy, elektorat komunistów sięgał 6 milionów dusz, a w wyborach zdobywali po kilkanaście procent głosów (najwięcej w 1932 r.: 17 proc.). Dochodziło do kuriozalnych sytuacji: w Hindenburgu (dziś Zabrze) mieli w radzie miejskiej większość i niewiele brakowało, aby przeszedł ich wniosek o zmianę nazwy miasta na Leninburg (było to w czasie, gdy Petersburg zmieniał się w Leningrad).

Po dojściu Hitlera do władzy i likwidacji KPD palma pierwszeństwa największej niesowieckiej partii komunistycznej przypadła ugrupowaniu czechosłowackiemu. Komuniści względnie silni byli również we Francji. Jednak wcześniej w żadnym zachodnim kraju nie udało im się przejąć władzy – i po 1945 r. było to ich atutem: wielu jawili się jako siła nieskompromitowana, a często osławiona niedawną walką w ruchu oporu. Tak było we Francji, Włoszech i Grecji.

Między Moskwą a Waszyngtonem

Była też druga strona medalu: nieufność, jaką wielu w Europie Zachodniej żywiło wobec Stanów Zjednoczonych, które po 1945 r. wysforowały się na naturalnego lidera świata zachodniego, detronizując Wielką Brytanię i Francję. Nie było jednak oczywiste, że Amerykanie pozostaną w Europie.

Kontynent był zrujnowany. Mawiano wówczas: „Przeżyć wojnę to jedno, przetrwać pokój – co innego”. Jednym z celów amerykańskiego planu Marshalla miało być uzdrowienie gospodarek, w przekonaniu, że chaos i bieda sprzyjają komunistom. Świeżo utworzona CIA raportowała w 1947 r.: „Największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa USA jest możliwość upadku gospodarczego zachodniej Europy i w konsekwencji dojście do władzy sił komunistycznych”.

Jednak pomoc gospodarcza ze strony kraju, którego PKB był mniej więcej równy PKB całej reszty świata, wielu napawała lękiem. Eric Hobsbawm w „Wieku skrajności” pisał: „USA nie cieszyły się wielką popularnością w Europie Zachodniej, pomimo, a niekiedy właśnie z powodu ich hojnej pomocy w gospodarczej odbudowie Europy. W lipcu 1947 r. zaledwie 38 procent dorosłych Francuzów było przekonanych, że plan Marshalla nie stanowi poważnego zagrożenia dla niepodległości ich kraju; podejrzliwość wobec amerykańskich pobudek zwiększyła panika wojenna 1948 r., a dwa lata później konflikt koreański. Sfabrykowane komunistyczne zarzuty, że armia amerykańska używa w Korei broni biologicznej, znalazły wdzięcznych słuchaczy”.

Dla wielu atrakcyjną alternatywą wobec Amerykanów zdawał się Związek Sowiecki. W lutym 1945 r. na pytanie, kto mógłby najbardziej przyczynić się do odbudowy Francji, 25 proc. badanych Francuzów odparło, że państwo Stalina; o jeden procent mniej wskazało USA.

– Zwłaszcza we Włoszech percepcja Związku Sowieckiego była zupełnie inna niż w Polsce. To amerykańska inwazja, a potem wojskowa okupacja kraju przyniosła Włochom wiele goryczy i upokorzeń: śmierć od alianckich bomb, głód, wyzysk ekonomiczny, przemoc wobec ludności cywilnej, w tym seksualna, wreszcie demonstrowany kompleks wyższości Anglosasów – tłumaczy italianista dr Piotr Podemski. – Wielu Włochów na serio obawiało się amerykańskiego, a nawet brytyjskiego imperializmu. Dawało to podatny grunt pod sowiecką propagandę.

Sowieci wydawali się alternatywą kuszącą, bo nie dotarli do Europy Zachodniej. A jak głosił popularny potem dowcip: najbardziej lubili ich ci, którzy nigdy nie spotkali NKWD.

Od Rzymu po Paryż

Pierwsze lata powojenne to czas, gdy komuniści wchodzą do rządów koalicyjnych w kilku krajach zachodnich. Współrządzą w Finlandii, Belgii, Włoszech czy Francji. Po kilkanaście procent głosów otrzymują w Danii i Norwegii (choć do 1946 r. Armia Czerwona okupowała północną Norwegię). Za to w Niemczech Zachodnich, powstałych w 1949 r., zdobywają w porywach kilka procent głosów, a w 1956 r. KPD zostaje zdelegalizowana. W Wielkiej Brytanii ich sukcesy też są mizerne. Podobnie w Austrii, gdzie w pierwszych powojennych wyborach zdobywają 5 proc., choć Tony Judt twierdzi, że nie byli bez szans: „W Austrii tamtejsza partia komunistyczna popełniła błąd, odrzuciwszy w wyborach – które odbyły się pod koniec 1945 r. – potencjalnie rozstrzygające poparcie szeregowych nazistów i byłych członków NSDAP, co pogrzebało jej szanse na przejęcie władzy w tym kraju”.

Bezsprzecznie największe sukcesy we wczesnym powojniu komuniści święcą w dwóch krajach: Francji i Włoszech.

Liderem Francuskiej Partii Komunistycznej jest były górnik Maurice Thorez (w sumie będzie kierować nią przez 34 lata, aż do 1964 r.). Na początku wojny zdezerterował z armii i aż do wyzwolenia kraju przebywał w Związku Sowieckim. W wyborach parlamentarnych w 1945 r. oraz dwukrotnie w 1946 r. FPK otrzymuje oszałamiające poparcie w przedziale 26-28 proc.; dwukrotnie wygrywa, a raz zajmuje drugie miejsce. Komuniści nie obejmują jednak pełni władzy, de Gaulle nie powierza im kluczowych tek dyplomacji, bezpieczeństwa i obrony. Otrzymują skromniejsze resorty, co nie odzwierciedla woli wyborców. Gdy w maju 1947 r. powstaje nowa koalicja, nie ma w niej już dla nich miejsca.

Największa zachodnioeuropejska partia komunistyczna istnieje wtedy we Włoszech: WPK to ugrupowanie masowe, po wojnie składki opłaca ponad 2 mln członków. Z wielu względów to partia wyjątkowa. Nie jest tylko delegaturą Kremla na Półwyspie Apenińskim. W jej szeregach jest wielu świetnie wykształconych działaczy. Na czele stoi, od roku 1927 do 1964, intelektualista Palmiro Togliatti. Kieruje się formułą: „W połowie Croce, w połowie Stalin” (Benedetto Croce to liberalny włoski filozof). Po wojnie Togliatti zostaje ministrem sprawiedliwości i przyczynia się do przyjęcia projektu amnestii dla byłych faszystów (był to znaczny problem: tu faszyści nie byli okupantami, lecz rządzili krajem od 1922 r.).

Komuniści kontra chadecy

Thorez i Togliatti jeszcze pod koniec wojny porzucili radykalną retorykę i nie zdecydowali się na zagranie va banque: wywołanie strajków czy zamieszek i przejęcie władzy siłą. Stalin dał im do zrozumienia, by nie przeceniali własnych sił: bezpośrednio po wojnie nie potrzebował konfliktu z aliantami, a we Włoszech i Francji – inaczej niż w Polsce – stacjonowały wojska amerykańskie, nie sowieckie. Poza tym Stalin wciąż mógł mieć nadzieję, że komuniści dojdą tam do władzy legalnie.

Nadzieje takie długo utrzymywały się szczególnie we Włoszech. Komuniści wciąż rośli tam w siłę: w 1946 r. zdobyli 4,3 mln głosów. W rządach koalicyjnych byli obecni do lata 1947 r., gdy zostali z nich wyrzuceni (cóż to była za włoska koalicja: katolicko-socjalistyczno-komunistyczna...). Wówczas jeszcze liczyli, że rychło do nich wrócą, ale nigdy się to już nie stało. W wyborach 1948 r. startowali razem z socjalistami, wspólny front lewicowy poparło aż 8,1 mln Włochów.

Ich rywalem stała się Chrześcijańska Demokracja, która w 1948 r. zdobyła niemal połowę głosów, po czym aż do końca lat 80. stała się główną siłą polityczną Włoch. W latach 40. i 50. chadecy mogli liczyć przy tym na mniej lub bardziej dyskretne wsparcie Waszyngtonu – Stany nie chciały dopuścić, aby Italia wymknęła się z zachodniego sojuszu.

– W miarę pogłębiania się zimnej wojny Amerykanie dawali jasno do zrozumienia, że Włochy mają dla nich ogromną strategiczną wartość jako „lotniskowiec” na Morzu Śródziemnym – mówi mi dr Piotr Podemski. – Decydującą bitwą o Italię były wybory parlamentarne w 1948 r., w których komuniści ciężko pracowali na sukces w ramach całkowicie demokratycznych procedur. Mieli znaczne szanse na zwycięstwo. Ale paradoksalnie na przeszkodzie stanęła im ingerencja USA, które przez ogromne wsparcie finansowe i propagandowe dla chadeków zabrały im całkiem realną wygraną.

Podemski tłumaczy, że odtąd komuniści przeszli do głębokiej i jałowej opozycji, a część radykałów młodego pokolenia z czasem sięgnęła po terroryzm jako metodę walki politycznej. Amerykanie stworzyli w ten sposób „zamrożoną demokrację”: stało się jasne, że rządy chadeków pod kuratelą USA są bezalternatywne. Geopolityka uniemożliwiała zmianę władzy.

Czas konfrontacji

W 1947 r. Stalin postawił zachodnich komunistów w niezręcznym położeniu. Sowiecki dyktator zwołał wtedy komunistów z Polski, Niemiec, Czechosłowacji, Węgier, Rumunii, Bułgarii, Jugosławii oraz właśnie Francji i Włoch na zjazd w Szklarskiej Porębie. Miano tam wytyczyć nową strategię: koniec z pokojową koegzystencją z siłami „burżuazyjnymi”. Rozkręcała się zimna wojna, podział na dwa obozy był coraz ostrzejszy.

Dla francuskich i włoskich komunistów był to twardy orzech do zgryzienia. Do 1947 r. zachowywali sporą niezależność od Kremla. Teraz oczekiwano od nich, że staną się w swoich krajach opozycją totalną, że zaczną torpedować wszystkie działania swych rządów.

Tony Judt pisze, że w tym momencie wpływowa wcześniej w swym kraju Francuska Partia Komunistyczna przemieniła się „z niezręcznego rządowego partnera koalicyjnego w niepohamowanego krytyka wszystkich francuskich posunięć w kraju i za granicą – do tego stopnia, że w drugiej połowie 1947 r. i przez większą część roku 1948 wielu ludzi odnosiło wrażenie, że Francja zmierza ku wojnie domowej”.

Był to czas, gdy widmo kolejnego światowego konfliktu, teraz między Wschodem i Zachodem, wydawało się szczególnie realne. Niebawem zaczął majaczyć sojusz komunistów z Indii, Chin i Sowietów; dekolonizujące się peryferia mogły wybrać „czerwoną drogę”; wielu wciąż obawiało się dojścia komunistów do władzy na Zachodzie.

W odwrocie

Jednak okoliczności coraz mniej sprzyjały tam komunistom. Wraz z odbudową Europy Zachodniej spadała skłonność jej obywateli do szukania radykalnych rozwiązań społecznych. Działo się tak z jednej strony dlatego, że rósł poziom życia i z czasem stało się jasne, iż kapitalizm to sympatyczniejszy pomysł na życie. Z drugiej strony w wielu krajach zaczynało powstawać już wtedy państwo opiekuńcze. Np. we Francji w 1949 r. wzrost wydatków na świadczenia społeczne w relacji do roku 1938 wzrósł o 64 proc. Przeprowadzono też szeroko zakrojoną nacjonalizację. Jedno i drugie odbierało komunistom argumenty. Atlantycka orientacja większości zachodnich Europejczyków stawała się pewna.

Od końca lat 40. partie komunistyczne w Europie Zachodniej znalazły się w odwrocie. Wyjątkami były wciąż Francja (niebawem ich pozycja tu osłabnie) i Włochy. Ogromnym ciosem dla zachodniego komunizmu miał stać się rok 1956 i krwawe stłumienie węgierskiej rewolucji. Na Zachodzie wielu przejrzało wówczas na oczy.

Później już tylko Włoska Partia Komunistyczna potrafiła odnaleźć się w porządku demokratycznym, a nawet w latach 80. wygrać wybory do Parlamentu Europejskiego. Był to jednak już inny komunizm.

Widmo dojścia stalinistów do władzy w Europie Zachodniej na drodze legalnych wyborów nie powróciło już nigdy. ©

Autor jest reporterem, stałym współpracownikiem „TP”. Pod koniec września w Wydawnictwie Czarne ukazała się jego książka „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku”.

GRECKA WOJNA DOMOWA

W przejęcie władzy miejscowi komuniści wierzyli również w Grecji. Zbojkotowali jednak wybory parlamentarne w 1946 r. twierdząc, że są represjonowani przez prawicowe władze (w historiografii greckiej represje te nazwano Białym Terrorem).

Konflikt polityczny przerodził się niebawem w wojnę domową, ale komuniści nie otrzymali wsparcia od Związku Sowieckiego. W słynnym „porozumieniu procentowym”, które Churchill zawarł ze Stalinem na kartce papieru w Moskwie w 1944 r., a w którym ustalano wpływy mocarstw w poszczególnych krajach, uzgodniono, że Grecja w 90 proc. będzie „brytyjska”. Stalin respektował później umowę z Churchillem – Grecja nie miała dla niego tak dużej wartości, by konfliktować się tu z zachodnimi mocarstwami. Rugał później tak greckich komunistów za prowadzenie wojny, jak i jugosławiańskiego przywódcę Titę za wsparcie dla nich.

Pozbawieni wsparcia Moskwy, greccy komuniści przegrali, a kilkanaście tysięcy uchodźców tej wojny trafiło do Polski. © ZR

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2020