Covid, kłamstwa i pies narzeczonej

Wielka Brytania wychodzi z zamknięcia, ale drży przed indyjską mutacją koronawirusa. I jako jeden z pierwszych krajów zaczyna rozliczać rządzących.

31.05.2021

Czyta się kilka minut

Premier Boris Johnson (w białej koszuli  i maseczce) odwiedza szpital w Colchester. Dzień wcześniej jego były doradca oskarżył go o fatalne zarządzanie kryzysowe. Wschodnia Anglia, 27 maja 2021 r. / GLYN KIRK / AFP / EAST NEWS
Premier Boris Johnson (w białej koszuli i maseczce) odwiedza szpital w Colchester. Dzień wcześniej jego były doradca oskarżył go o fatalne zarządzanie kryzysowe. Wschodnia Anglia, 27 maja 2021 r. / GLYN KIRK / AFP / EAST NEWS

Dominic Cummings, były główny doradca Borisa Johnsona, dziś skłócony z premierem, nie przebierał w słowach. „Zmarły dziesiątki tysięcy osób, które nie musiały umrzeć” – mówił w minionym tygodniu podczas posiedzenia komisji parlamentarnej, która ma ocenić działania rządu w czasie epidemii. Uderzając w wysoki ton, podkreślił, że rodziny, które straciły bliskich, „zasługują na prawdę”.

W osobie Cummingsa po raz pierwszy ktoś z najwyższych kręgów władzy w Londynie opowiedział o tym, jak i na jakiej podstawie w Wielkiej Brytanii podejmowano decyzje dotyczące walki z epidemią. Był to obraz wstrząsającego chaosu i niekompetencji.

Tego dnia na Wyspach Brytyjskich – gdzie do 26 maja co najmniej jedną dawkę szczepionki przyjęło prawie 58 proc. z całej 67-milionowej populacji – odnotowano zaledwie kilka tysięcy nowych infekcji. Na tym poziomie statystyki utrzymują się już od jakiegoś czasu. To wielki sukces w porównaniu z danymi z początku roku, gdy zakażeń było kilkadziesiąt tysięcy dziennie. Liczba zmarłych z powodu COVID-19 tego dnia nie przekroczyła dziesięciu.

Wnioski na przyszłość

Apele o powołanie komisji, która miałaby charakter publiczny i była całkowicie niezależna (także od parlamentu), a także oceniłaby zarządzanie kryzysowe, pojawiły się w Wielkiej Brytanii już w 2020 r., w ostatnich zaś miesiącach jeszcze się nasiliły. Domagają się jej naukowcy, lekarze, przedstawiciele mniejszości etnicznych, rodziny zmarłych.

Każda z tych grup wiąże z nią inne nadzieje. Naukowcy, lekarze i pielęgniarki chcą analizy dotychczasowych działań i wypracowania procedur na przyszłość, aby być lepiej przygotowanym do kolejnych pandemii. Ludzie, którzy stracili bliskich, chcą wiedzieć, czy ich śmierci można było uniknąć. Mniejszości etniczne pytają, dlaczego zostały szczególnie dotknięte epidemią. A wszyscy zgodnie zadają pytanie, dlaczego Wielka Brytania jest w światowej czołówce pod względem liczby ofiar: już ok. 128 tys. zmarłych. Czy to skutek błędnych decyzji, nierówności społecznych czy niedoinwestowania systemu ochrony zdrowia?

Premier Johnson zapewniał, że komisja będzie, ale odkładał ją na nieokreślony czas po pandemii. Ostatecznie pod presją opinii publicznej (niezależnej komisji z uprawnieniami do powoływania świadków chce 47 proc. Brytyjczyków) obiecał w połowie maja, że komisja zacznie pracę wiosną 2022 r. Zdaniem opozycji i rodzin zmarłych to za późno.

Dzięki zeznaniom Cummingsa – wystąpił przed pracującą od kilku miesięcy komisją parlamentarną, która ma przeanalizować, co zrobiono, i przedstawić wnioski na przyszłość – zyskali oni teraz mocne argumenty za przyspieszeniem powołania publicznej komisji śledczej.

Chaos i „covidowe party”

Cummings był doradcą Johnsona od chwili objęcia przez niego urzędu premiera w lipcu 2019 r. do listopada 2020 r., gdy odszedł skonfliktowany z szefem rządu. Uważany jest za stratega genialnego, niekonwencjonalnego i bardzo kontrowersyjnego. Z Johnsonem współpracował już wcześniej: to Cummings był architektem kampanii „Vote Leave” (w wolnym przekładzie: „Głosuj za wyjściem z Unii”), poprzedzającej referendum brexitowe.


Czytaj także: Marcin Żyła: Królestwo na zakręcie


Gdy wybuchła epidemia, Cummings stał się bohaterem skandalu: wraz z dzieckiem i żoną, która podejrzewała, że może być zakażona koronawirusem, pojechali z Londynu autem do domu jego rodziców w Durham. Uznano to za złamanie obowiązującego wtedy zakazu opuszczania domu bez wyraźnej potrzeby. Następnego dnia on sam obudził się z symptomami zakażenia. Do tej podróży wracano podczas przesłuchania przed komisją, jednak nie to było jej głównym punktem.

Przede wszystkim zeznania Cummingsa – kogoś, kto był w samym centrum zarządzania kryzysowego – pokazują, jak bardzo Wielka Brytania była nieprzygotowana na epidemię (choć zapewniano, że testowano wcześniej takie scenariusze). Na początku COVID-19 lekceważono, a decyzje odnośnie do restrykcji były znacznie spóźnione. Również dlatego, że „najważniejsi ludzie byli na nartach” – jak kąśliwie wspominał były doradca.

Aby podkreślić skalę chaosu na Downing Street, Cummings opisał dokładnie dzień 12 marca, kiedy to – jak twierdzi – od decyzji dotyczących narastającego kryzysu uwagę 56-letniego premiera odwracał nie tylko prezydent Trump i jego plany nalotów na Bliskim Wschodzie, ale też ówczesna narzeczona (obecnie żona) Carrie Symonds. Zdenerwowana artykułem prasowym na temat jej psa, miała domagać się od Johnsona, aby coś z tym zrobił.

Część rewelacji Cummingsa – jak to, że na początku władze zamierzały postawić na tzw. odporność stadną, a nie zwalczanie wirusa – były poniekąd znane. Jednak wcześniej nikt nie potwierdził tego oficjalnie. Inne stwierdzenia szokują. Jak pomysł, aby Johnsonowi wstrzyknąć koronawirusa przed kamerami telewizji, żeby pokazać, że nie ma czego się bać. Albo inny pomysł: aby zachęcać ludzi do zakażania się, jak na „ospa party” (chodzi o odradzane przez lekarzy kontrowersyjne „zabawy” dla dzieci zdrowych i zakażonych ospą wietrzną, aby zdrowe się zaraziły i szybciej przechorowały ospę).

Lwy i osły

Jednak bardziej obciążające dla rządu niż te nieco groteskowe pomysły z pierwszych tygodni epidemii wydają się działania późniejsze – lub ich brak.

Niektóre zarzuty Cummingsa brzmią niezwykle poważnie, np. stwierdzenie, że minister zdrowia miał wielokrotnie kłamać. Gdy w pierwszym okresie postanowiono przenosić chorych ze szpitali do domów opieki (aby zwolnić szpitalne łóżka), premier i jego doradca mieli być zapewniani, iż przenoszeni zostaną najpierw przetestowani na obecność wirusa. Test zrobiono jednak tylko niewielkiej części z nich i w rezultacie domy opieki zostały podczas pierwszej fali dotknięte najmocniej. Do połowy kwietnia 2020 r., gdy wcześniejsze testy dla pacjentów stały się obowiązkowe, do domów opieki przeniesiono ze szpitali już 25 tys. osób. Podczas całej pandemii w Anglii i Walii zmarło 40 tys. pensjonariuszy takich placówek.

Dla krewnych osób, które zmarły zakażone koronawirusem, zeznania Cummingsa musiały być trudne; w komentarzach tych ludzi pojawiały się określenia „bolesne” i „traumatyczne”. Kilka tysięcy z nich jest zrzeszonych w organizacji COVID-19 Bereaved Families for Justice (Rodziny Zmarłych na COVID-19 Oczekują Sprawiedliwości). Domagają się powołania komisji śledczej, upamiętnienia bliskich i wsparcia dla osób w żałobie. „To był straszny, wytrącający z równowagi, posępny dzień” – stwierdzili w oświadczeniu wydanym po zeznaniach Cummingsa, podkreślając bezpośrednią odpowiedzialność rządu.

W swoim wielogodzinnym wystąpieniu Cummings oskarżał ludzi u władzy, ale też „dysfunkcyjny system”, którego był częścią. „Problem podczas tego kryzysu polegał w znacznym stopniu na tym, że lwom przewodziły osły” – mówił.

Cummings jest dziś w otwartym konflikcie z premierem; mówi o nim, że nie nadaje się na to stanowisko. Jego obiektywizm może być kwestionowany i on sam nie jest bez skazy. Ale tego, co mówi, nie sposób w całości odrzucić. Przede wszystkim jego zeznania pokazują, jak ważną do odegrania rolę może mieć przyszła publiczna komisja – jak wiele będzie do wyjaśnienia i jak wiele do naprawienia, aby usprawnić ów „dysfunkcyjny system”. To wydaje się najpilniejsze i ważniejsze nawet niż rozliczenia personalne.

Znowu za późno

Brytyjski rząd mógłby się tłumaczyć, że na początku pandemii popełniano błędy, bo niewiele wiedziano o COVID-19 i w każdym kraju działano trochę po omacku. Tym bardziej jednak obciążające jest, że nie wyciągano wniosków i jesienią 2020 r. decyzję o wprowadzeniu drugiego lockdownu podjęto z opóźnieniem. Cummings twierdzi, że restrykcji nie chciał sam premier, mimo rad ekspertów i świadomości, jakie ryzyko niesie kolejna fala. Ostatecznie kolejny lockdown ogłoszono dopiero pod koniec października.

Ostatnio Johnson jest obwiniany za spóźnioną – jak twierdzą krytycy – decyzję o wpisaniu Indii na listę krajów wysokiego ryzyka, z czym wiążą się ograniczenia wobec osób przybywających z takich państw. W efekcie indyjski wariant koronawirusa dominuje dziś już w kilku ogniskach zakażeń w Wielkiej Brytanii. Zdaniem naukowców jest bardziej zakaźny niż wariant brytyjski, odpowiedzialny za poprzednią falę zakażeń.

Nie potwierdza się natomiast największa obawa, że wariant indyjski mógłby być odporny na szczepionki: z ostatnich raportów wynika, że preparaty Pfizer i AstraZeneca zapewniają wysoką ochronę przed zakażeniem indyjską mutacją (dodajmy, że dopiero po dwóch dawkach).

Gdyby nie niepokój związany z indyjską mutacją, Brytyjczycy mogliby być pewni, że plan otwierania kraju będzie przebiegał zgodnie z wcześniejszymi założeniami. Po tym, jak dzięki zaszczepieniu znacznej części populacji epidemia na Wyspach zaczęła być bardziej kontrolowana, rozpoczęto bowiem znoszenie restrykcji – ostrożnie i stopniowo. Ostatnie miały być zniesione 21 czerwca.

Czy to nastąpi, zależy teraz od tego, na ile sytuacja epidemiczna będzie stabilna.

Brytyjska lekcja

Sytuację na Wyspach pilnie obserwują inne kraje – zarówno gdy idzie o indyjski wariant, jak też o skuteczność szczepień i wpływ znoszonych obostrzeń na nowe zakażenia.

Przynajmniej jedną dawkę szczepionki otrzymało już ponad 70 proc. dorosłych – to najwyższy wskaźnik w Europie. Przy czym program szczepień nie objął jeszcze osób młodszych niż 30-latkowie, a można przypuszczać, że to oni będą w największym stopniu korzystać ze zniesienia restrykcji.

Najbliższe tygodnie pokażą więc, na ile szczepienia pozwalają ograniczać skalę nowych zakażeń (bo wobec luzowania restrykcji, dotyczących kontaktów społecznych, są one nieuniknione), jak też skalę hospitalizacji i zgonów.

Bez wątpienia brytyjska lekcja będzie istotna dla innych krajów. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2021