Cmentarzysko imperiów marzy o normalności

Panują tu teoretyczna demokracja, teoretyczna niepodległość i praktyczna niestabilność. Oraz bieda, terror i gotowość do nowej wojny domowej. Ale my, Afgańczycy, wierzymy, że jest nadzieja.

14.08.2017

Czyta się kilka minut

Świętowanie wiosny na wzgórzach nad Kabulem, 23 marca 2017 r. / MOHAMMAD ISMAIL / REUTERS / FORUM
Świętowanie wiosny na wzgórzach nad Kabulem, 23 marca 2017 r. / MOHAMMAD ISMAIL / REUTERS / FORUM

Jest 19 sierpnia. Kabul, Afganistan. Przybywają tłumnie z odległych rejonów, pokonują pasma gór, których szczyty zdobywają czołowi polscy alpiniści. Wielu podąża na piechotę. Oni, którzy chcą być częścią wielkiego święta narodowego. Pasztun, Hazar, Tadżyk i wielu innych. Tysiące ludzi gromadzą się przy placu Meidan-e Chaman-e Hozuri, pod wzgórzem, na którym wznosi się forteca Balla Hissar.

Zjeżdżają też przedstawiciele zagranicznych firm, by prezentować swoje produkty w mieście słynącym z szybkiego rozwoju gospodarczego, dobrej edukacji oraz bezpieczeństwa.

O tym mieście piszą wszak poeci i śpiewają artyści.

Przez następne dni w Kabulu będą odbywać się huczne obchody, upamiętniające podpisanie traktatu pokojowego w Ravalpindi w 1919 r. (zakończył on trzy wojny między Wielką Brytanią a Afganistanem).

Gwiazdy estrady, z kraju i zagranicy, przybywają na koncerty. Równie dużym, jeśli nie większym zainteresowaniem cieszą się defilady wojsk lądowych i lotnictwa. Afganistan ma silne i dobrze rozwinięte wojsko. Według analityka George’a Jacobsa w skład armii wchodzą „trzy oddziały pancerne, osiem dywizji piechoty, dwie brygady piechoty górskiej, straż pożarna, pułki artyleryjskie, pułki strażników (straż pałacowa), trzy pułki artyleryjskie, dwa pułki komandosów i batalion spadochronowy (w dużej części uziemiony)”.

Jednym z ważniejszych celów armii jest obrona południowej granicy z Pakistanem. Narzucona przez Wielką Brytanię w 1893 r., zwana jest „linią Duranda” (od nazwiska Sir Mortimera Duranda, sekretarza spraw zagranicznych w rządzie Indii brytyjskich). Do dziś Afganistan oficjalnie jej nie uznał. Jest ona ciągłym zarzewiem konfliktu między oboma krajami. Szczególnie, że granica ta dzieli plemiona Pasztunów, rdzennych mieszkańców tych ziem, a zarazem najliczniejszej i najmocniejszej grupy etnicznej Afganistanu. Taki podział plemion pasztuńskich między dwa państwa – dokonany świadomie, którego efektem jest nieunikniony i długi konflikt – był i będzie jeszcze praktykowany w historii niejednego zkolonializowanego kraju. Skutki takich podziałów odczuwane będą tu jeszcze przez długie dekady.

Sierpień wtedy, sierpień dziś

W tym miesiącu także kabulskie uczelnie i instytucje kultury otwierają drzwi dla zwiedzających. A na wielkim placu odbywają się zawody narodowego sportu buzkashi. Polega on na tym, że dwie konne drużyny rywalizują o to, kto pierwszy podejmie z ziemi zwłoki kozła – albo, w bardziej uwspółcześnionej wersji, obciążony worek – i wrzuci do „bramki”.

Mieszkańcy Kabulu i przybysze spędzają czas rodzinnie. Jedzą na wolnym powietrzu, podziwiają pokazy sztucznych ogni. Cieszą się czasem spędzonym wspólnie w poczuciu narodowej dumy. Bez rozgraniczenia na Pasztuna, Tadżyka, Uzbeka czy Hazara...

Nie, to wszystko nie wydarzyło się ani nie wydarzy w sierpniu tego roku. Ani tego, ani poprzedniego. Ani, zapewne, następnego.

Tak wyglądało życie w roku 1964. Podobnie w latach wcześniejszych i późniejszych. Jeszcze przez chwilę.

Niezbyt długą. W 1978 r. nastąpiła tzw. rewolucja kwietniowa, w wyniku której do władzy doszła komunizująca Ludowo-Demokratyczna Partia Afganistanu. Jej rządy i represje szybko doprowadziły do zbrojnego oporu. W grudniu 1979 r. zaczęła się sowiecka interwencja wojskowa, dająca początek długiej wojnie, rządom talibów i w końcu interwencji sił NATO. Wojnie, która od 1979 r. trwa nieprzerwanie do dziś.

W sierpniu 2016 r. – miesiącu obchodów Święta Niepodległości – w Kabulu doszło do kilkunastu aktów terroru. Grup i organizacji terrorystycznych, które destabilizują kraj, jest wiele – na czele z talibami i tzw. Państwem Islamskim. Często przyznają się do ataków, nawet gdy są efektem porachunków grup przestępczych. Dziś obchody Święta Niepodległości ograniczają się do uroczystości w Pałacu Prezydenckim. Ludzie boją się większych zgromadzeń, z obawy przed zamachami. Mimo to kraj szuka normalności. Poszukiwanie to okupione jest niewinnymi ofiarami. Nie giną one w imię jakiejś wartości czy idei, nie giną w walce o niepodległość.

Bo o nią to Afgańczycy potrafią walczyć i ginąć jak mało który naród. Odkąd Ahmad Shah Durrani w 1747 r. zjednoczył plemiona i stworzył państwo, każdy, kto próbował zniewolić Afganistan, napotykał mocny opór. Nie bez powodu ten kraj jest zwany „Cmentarzyskiem imperiów”.

Rozbity kraj

Co przetrwało z tamtego zjednoczenia?

W państwie, w którym żyje ok. 20 grup etnicznych, nietrudno o podziały. Wojna domowa, która ciągnęła się po wycofaniu się wojsk sowieckich w 1989 r., rozbiła kraj i naród afgański.

Powstało co najmniej 12 głównych grup mudżahedinów. Każda dysponowała wielkim arsenałem, który USA, Pakistan, Arabia Saudyjska czy Iran przekazały podczas walki z Sowietami. Na domiar złego w kraju pozostali wyszkoleni Arabowie, a później inni najemnicy, np. Czeczeni. Jedni i drudzy znani z brutalności. Kraj znów stał się poligonem w wojnie mocarstw, które – dozbrajając „swoje” ugrupowania – walczyły o swoją wizję niepodległego Afganistanu. Od wizji kraju fundamentalistycznego (wspieraną przez Saudów i Pakistan, a akceptowaną przez USA) po wizję ateistyczną, zgodną z ideologią komunistów.

Organizacje, złożone z byłych mudżahedinów, nie mogły się porozumieć w sprawie podziału władzy. Główne grupy zbrojne skupiały wokół siebie jedną grupę etniczną: Pasztunów, Tadżyków czy Uzbeków. Osobista niechęć Pasztuna Gulbuddina Hekmatyara (lidera Hezb-e Islami-ye Afghanistan) do Ahmada Shaha Masuda, Tadżyka i lidera Jami’at-e Islami, przedłużała gehennę. Zawarte porozumienia były nietrwałe. Natomiast wciąż trwała wojna, doprowadzając kraj do ruiny.

Żadna z organizacji nie oszczędzała cywilów. Fundusze na broń czerpali od zewnętrznych sponsorów, ze sprzedaży narkotyków czy wydobywania kopalin (jak lapis lazula, szmaragdy czy rubiny). Porywali inżynierów i geologów, by pracowali dla nich w drążonych bez zabezpieczeń grotach, gdzie rabunkową metodą wybuchową zdobywali cenne kruszce.

Teoretyczny naród polityczny

To nie sowieccy żołnierze zniszczyli stolicę, lecz Afgańczycy i najemnicy.

W 1992 r. byłem świadkiem, jak niebo nad Kabulem co noc rozświetlały dziesiątki rakiet. Miasto leży w dolinie otoczonej górami. Każda strona gór okupowana była przez inne ugrupowanie. Rakiety leciały ze wszystkich stron, wiele spadało na domy. Za dnia nie było spokojniej. Jadąc przez kraj, widziałem wiele okrutnych scen. Ale w pamięci utkwiło mi jedno: Pasztun pomagał już tylko Pasztunowi, a Tadżyk Tadżykowi.

Dziś zdjęcia Ahmada Masuda wiszą na każdym skrzyżowaniu w mieście, a próba podważenia jego działań dla zjednoczenia, dobra i niepodległości Afganistanu nierzadko budzi agresywną reakcję Tadżyków. Ale niewiele lepsi byli ich konkurenci. Jak Uzbek, Dostum Abdul Rashid, dziś premier w rządzie Ashrafa Ghaniego, walcząc o władzę i interesy Uzbeków w wojnie domowej, zasłynął z okrucieństwa wobec cywilów; wyróżniał się pomysłowością w zakresie stosowanych tortur. On jedyny spośród wszystkich przeprosił za swe czyny. Wydaje się jednak, że był to bardziej gest polityczny przyszłego premiera niż gest skruchy.

Każdy z nich jest Afgańczykiem. Ale czy Tadżyk lub Uzbek jest Afganem? Na tym polega różnica. Określenie Afgan przypisuje się tylko Pasztunom. Stąd etymologia nazwy: Afganistan, kraj Afganów, Pasztunów. Już indyjski astronom Varahamihira z VI wieku w swej pracy po raz pierwszy określa tutejszą ludność słowem Avagan (od plemion Pasztunów, żyjących na północ od Gór Sulejmańskich).

Rok temu Tadżycy nalegali, by w dowodach osobistych nie umieszczać narodowości afgańskiej, lecz przynależność etniczną. W odpowiedzi pojawiła się fala antytadżyckich gróźb. To przepis na kolejną wojnę domową. Taki sam scenariusz, sformalizowany podział, pojawił się przed ludobójstwem 1994 r. w Rwandzie. Tam każdy obywatel w dowodzie został przyporządkowany do Tutsi lub Hutu.

Tadżycy, Pasztunowie i inni

Zatem kim są Afgańczycy?

Tadżycy, najstarsi mieszkańcy ziem na północ od gór środkowego Afganistanu, to jedyna grupa etniczna w kraju, która nie zachowała przeżytków rodowo-plemiennych. Ich językiem rodzimym jest dari, dialekt perskiego. Zajmują się handlem, uprawiają wolne zawody.

Najliczniejsza i najmocniejsza grupa etniczna w Afganistanie to Pasztunowie. Duża jej część zamieszkuje też północny Pakistan. To o Pasztunach Aleksander Wielki pisał: „Niech Bóg trzyma cię z dala od jadu kobry, kłów tygrysa i zemsty Pasztuna”. W historii Afganistanu tylko jeden jedyny raz królem był ktoś spoza Pasztunów (Tadżyk Habibullah Kalakani, syn nosiwody, uzurpator; rządził od stycznia do października 1929 r.).

Z kolei Uzbecy przeważają w środkowej części północnego Afganistanu. Zajmują się głównie rolnictwem. Zachowali resztki ustroju rodowo-plemiennego.

A Hazarowie? To potomkowie Dżingis Chana, który w XIII w. zrównał z ziemią teren obecnego Afganistanu, zalewając krwią doliny. Doprowadził do zacofania kraju, który potrzebował setek lat, by się podnieść, ale już nigdy nie osiągnął takiego rozwoju jak wcześniej. To im zapamiętano. W miastach Hazarowie stali najniżej w hierarchii społecznej, wykonywali zawody najmniej szanowane. Natomiast znani są z pracowitości i lojalności. Dziś odbijają sobie lata poniżenia. Zasiadają w rządzie, a ich pracowitość i ambicja odbija się echem na arenie światowej, choćby w sporcie i nauce, sławiąc Afganistan.

A to tylko cztery główne z rzeszy grup etnicznych, które tworzą Afganistan. Obok nich są jeszcze Ajmakowie, Turkmeni, Beludżowie, Nuristańczycy, Ujgurzy, Ajmakowie, Kyzyłbaszowie, Hindusi, Sikhowie i wiele, wiele innych, mniej licznych.

„Polacy z Azji”

Zatem co ich jednoczy?

Religia? Niezupełnie, bo konflikt szyitów i sunnitów nie omija także tego kraju. Szyiccy Hazarowie są wspierani przez Iran, który – przez swą ingerencję – nie ułatwia budowania jedności narodu afgańskiego.

Jedność religijna owszem, istniała, ale było to w I wieku n.e., za króla Kaniszki. Afganistan był wtedy centrum świata buddyjskiego. To stąd buddyzm zaczął rozprzestrzeniać się na Daleki Wschód i Azję Południowo-Wschodnią. W VII wieku podróżnik i kronikarz z Tybetu, Hsuan Tsang, opisał dwa wykute w skale posągi Buddy w dolinie Bamianu. Jeden z nich mierzył 53 metry wysokości i był największym przedstawieniem Buddy na świecie (w 2001 r. posągi wysadzili talibowie). Dopiero w połowie VII w. Arabowie zaczęli podbijać tereny dzisiejszego Afganistanu, ówczesnego wschodniego Khorasanu. W IX wieku zajęli cały kraj, a islam szybko zdobył sobie wyznawców. Nowa wiara była atrakcyjna dla klas ciemiężonych.

Historia Afganistanu z pewnością spaja naród. Choć są w niej momenty, które – w imię jedności – trzeba by przemilczeć. Albo wybaczyć. Choćby prześladowania Hazarów za panowania emira Abdura Rahmana w 1893 r., które doprowadziły do wysiedlenia ponad połowy ich populacji z terenu współczesnego Afganistanu.

A topografia? Ponad 40 proc. kraju leży powyżej 1800 metrów n.p.m. Największe pasmo, Hindukusz, dzieli go siedmiotysięcznikami. Pozostała część to doliny, stepy i pustynie. To sprawia, że władza centralna ogranicza się do miast. Ciężko zdobyć taki kraj, ale ciężko też utrzymać w nim jedność. Rozwój cywilizacyjny, edukacja, opieka medyczna i społeczna czy zwykła komunikacja – tutaj byłoby to wyzwaniem nawet dla mocarstw.

To może władza centralna? W większości grup etnicznych funkcjonuje system rodowo-plemienny. Każde plemię od wieków żyje swoim prawem i na własnych zasadach, za priorytet mając dobro rodu, potem grupy etnicznej, a dopiero na końcu narodu politycznego. Jednoczą się, owszem, wobec zewnętrznego wroga – może dlatego mówi się o Afgańczykach, że to „Polacy Azji”. Działania władzy centralnej, pozytywne czy nie, często nie mają przełożenia na życie plemion, osiadłych w izolowanych częściach kraju. Przekonali się o tym Brytyjczycy, Sowieci i Amerykanie.

Obecnie władza centralna jest w dobrych rękach. Rządy prezydenta Ashrafa Ghaniego mogą budzić optymizm. Człowiek o międzynarodowej reputacji, doktor antropologii, kształcony w USA, wywodzący się z szanowanego rodu. Oraz, co może najważniejsze, nieobciążony rozlewem krwi podczas wojny domowej. Skupia się na rozwoju gospodarki, edukacji i zwalczaniu korupcji. Utrzymuje dobre stosunki z sąsiadami, na arenie międzynarodowej jest szanowany i ceniony. Pod jego rządami Afganistan ma szansę, aby – po raz kolejny – się odrodzić. Jak po wcześniejszych najazdach, które doszczętnie go niszczyły: Aleksandra Wielkiego, Dżingis Chana, Arabów, Timura.

Życzenia na święto

Na razie jednak panują teoretyczna demokracja, teoretyczna niepodległość, praktyczny brak stabilizacji i spokoju. A także ubóstwo, terror, zależność polityczna od innych państw, permanentny stan gotowości do nowej wojny domowej. Rząd nie ma kontroli nad 40 proc. kraju. Można zapytać: cóż po tej niepodległości, skoro cały czas trzeba walczyć o byt i pokój, na skutek światowej polityki, choć nie bez winy samych Afgańczyków?

A jednak, patrząc z perspektywy ostatnich 30 lat, obecny stan i tak napawa względnym optymizmem.

Wierzę, że kiedyś polscy alpiniści znów będą zdobywać szczyty Hindukuszu, a gościnność i piękno Afganistanu znów rozsławią go w świecie. Że także i tym razem kraj zjednoczy się i odbuduje, po prawie 40 latach wojny. Nieraz udowodnił w swej historii, że potrafi.

Ale czy świat da mu na to czas?

W Święto Niepodległości tego właśnie życzę Afganistanowi.©

Autor (ur. 1980 r. w Kabulu) opuścił Afganistan w 1984 r. Jest inżynierem budownictwa, absolwentem Politechniki Krakowskiej. Założyciel Anar Foundation, fundacji na rzecz edukacji międzykulturowej. Z zamiłowania podróżnik i fotograf. Mieszka w Polsce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2017