Ciągle zima

Przede mną krąży para w moim wieku. „Może w tym roku, co…?”. „Nieee wiem”. „Kiedyś ty chciałaś”. „Wiem”. Pauza, orbitują wokół klombów. Wracają. „Teraz będzie stabilniej”. „Nie będzie. Widzisz to światło?”. „Y?”. „Za ciemno na robienie dzieci”.

09.01.2024

Czyta się kilka minut

 /
Eliza Kącka // Archiwum prywatne

Sielecka, dwie sąsiadki przy śmietnikach. Jedna, z kotem pod pachą, ofukuje: „Nic dziś nie dostaniesz”. „A co pani Zosia taka…”. „Podrapał księdza na kolędzie. Znowu!”. „Eee, to zwierzę, co ono tam…”. „Jakoś innych nie tyka”. „Może to ubiór…?”. „A może koloratka, hę? Zrobiłam test wody święconej”. „Co?!”. „Pokropiłam go”. „Księdza?!”. „Kota!”. „I co?”. „Nie miota się”. „To chyba dobrze?”. „No, nie wiem. Wyraźnie jest odcięty psychicznie od wczoraj”. 

Park Morskie Oko, deszcz. Rozmowa o dzieciach ze spektrum. Obok mnie babcia dziecka przed diagnozą, zalękniona, że się potwierdzi. Zaklina się, że jednak nie, bo przecież jest przesmyk, którym można wywinąć się mimo twardych z pozoru danych. Zaczyna: „No, ale pani dziecko chyba nic nie mówiło przed czwartym rokiem, prawda?” – pyta z nadzieją. „Niewiele – odpowiadam – ale nieco mówiło jednak”. „Aha. Ale na pewno nie z panią”. Ta rozbrajająca nadzieja, że nie zdołałam przerzucić kładki porozumienia z dzieckiem, podczas gdy oni zmontowali przejście. „Mało mówiła do mnie, głównie do rzeczy wokół” – odpowiadam. „A, to widzi pani, u nas lepiej, bo Alinka nazywa różne przedmioty, ale mówi, że kocha mamusię”. „To dobrze” – odpowiadam, chociaż boli. „Dobrze, pani Elizo, dziękuję bardzo, bardzo, może ten autyzm Alinki nie jest tak ciężki, będziemy się kontaktować, ale to bezcenne, że nam pani dała tło z własnych doświadczeń. Widzę teraz, że może Alinka to lżejszy przypadek. Pani Elizo, w kontakcie, niech się pani nie poddaje”. 

Pierwszy dzień stycznia, popołudnie. Pogoda smętna, ale choć na chwilę do Łazienek. Melancholia pojedynczych kapiszonów gdzieś w oddali. Przede mną krąży para w moim wieku. Ułomki dialogu. „Może w tym roku, co…?”. „Nieee wiem”. „Kiedyś ty chciałaś”. „Wiem”. Pauza, orbitują wokół klombów. Wracają. „Teraz będzie stabilniej”. „Nie będzie. Widzisz to światło?”. „Y?”. „Za ciemno na robienie dzieci”.

Dzień wigilijny, słońce późnojesienne. W pilotce, z garnkiem pod pachą i z dzieckiem pod bokiem gnam do kuzynki na Choszczówkę. Mżawka, wysiadamy na wiadukcie przy Dworcu Gdańskim. Przed nami wyskakuje matka z dwojgiem dzieci i tuzinem siat. Pomagam jej przez moment ręką prawą; woltyżerka z garnkiem. Ona do małego, zezując z niepokoju: „Franciszek, gdzie reklamówka?!”. „Jaka?”. „O mój Boże, czerwona!”. „Nie mam”. Ona do mnie: „Matko Boska!”. Ja w uśmiech: „To nie do mnie”. Ona do małego: „Miałeś pilnować!”. Do mnie, w stuporze cierpienia: „Pierogi mi odjechały!”.

Dworzec Gdański, szwendanie przed odjazdem. Wpadam do pawilonu piekarni – za mną staje w kolejce gość z dużym pudłem w siatce, chyba tortowym. Uzmysławiam sobie, że jechaliśmy razem autobusem z przystanku Dolna. Potem w hali poczekalni siadamy plecami do siebie, a gdy zapowiadają pociąg na Legionowo, podrywamy się jednocześnie. Ja zbaczam z trasy na peron, bo idę jeszcze do mikrospożywczaka po butelkę wody. Ale w końcu na peronie, odjazd za pięć minut. Gość siedzi ze swoim tortem na ławce po naszej stronie peronu i badawczo mi się przygląda. Wjeżdża SKM, wsiadamy – ja w czole kolejki. Gdzieś na tyłach mała burda. Biegnie konduktor, pohukiwania alkoholowe, jakaś mała przepychanka. Kilku pasażerów przedryfowało na sąsiednie siedzenia. W tym gość z tortem, wyraźnie już przestraszony, że siada po przekątnej ode mnie. Choszczówka, wysiadamy. Łapię kątem oka jego zeza i uśmiecham się. Wyciąga rękę, wskazując na lewy brzeg Choszczówki: „Ja teraz tam idę, nie tam, gdzie pani, do widzenia!”. By nie sprawdzać, czy tak jest rzeczywiście, poczekałam, aż zniknie na ścieżce przecinającej zagajnik.

Poczekalnia na Dworcu Gdańskim. Przy mnie rodzina z plecakami, tobołkami świątecznymi. Mały wspina się na ławkę, wyłudza czekoladę. Nie dostał, nudzi się, do mnie: „A ja jadę do babci Wiesi”. „Fajnie”. „A ty jedziesz do babci Wiesi?”. Matka strofuje, by przestał, uspokajam. Śmieję się: „A co, chcesz mnie zabrać ze sobą?”. Zdziwił się: „Ty musisz odwiedzić swoją babcię”. „Moją babcię Wiesię?”. „Tak!”.

Folder Inne poucza: „Proszę Pani, jeśli mogę darować Szanowną. W piśmie pseudokatolickim donosi Pani na zachowania! Jak w komunie! Podpuszcza ludzi, by okazali patriotyzm a potem sprzedaje to w prasie. Powstaje przez to fałszywy obraz ze środków Unii. Udaje Pani sympatię dla prostych ludzi i wykorzystuje na materiał. Jeszcze się pokaże czy działa Pani sama czy jako sieć. A może cała komurka Kącka? Co maskuje dobre nazwisko. Polska podsumuje kiedyś wasze żądy. Przez takich jak Pani ludzie myślą, że Polska to krajdoł!”.

119, dwie starsze, siedzimy nos w nosy. „Najgorsze, wie pani, że Telewizję Publiczną jak raz sprywatyzowali. Nie wiem, co się da jeszcze oglądać”. „Prywata! Jak za komuny”. „Tak! Strajk głodowy na Woronicza, ile oni wytrzymają? Za symboliczne pensje państwowe”. „Honorowi ludzie, jest z nimi nasz Antoni”. „Na razie włączam Republikę, mam nadzieję, że ona przejmie naszą panią Danutę”. „I innych naszych”. „Toż oni by się nadawali do pracy po całym świecie, a muszą cierpieć”. „Od narodu”. „Jak on tego szybko nie załatwi, mamy nową Rosję”. „Wie pani, jak rządzą ruscy agenci...”. „A nie niemieccy?”.  „Eee, powiem pani, oni są na dwóch żołdach”. „A to się nie kłóci?”. „Mąż mówi, że nie”.  

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka, literaturoznawczyni, krytyczka. Autorka dwóch książek akademickich („Stanisław Brzozowski wobec Cypriana Norwida” oraz „Lektura jako spotkanie. Brzozowski – tekst – metoda”) i trzech prozatorskich („Elizje”, „po drugiej stronie siebie”, „Strefa… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 2/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Komurka Kącka