W kolejce do kas samoobsługowych: „jak mnie elektryczna baba pogania, to ja się wstydzę”

„Jaka baba? To mechanizm. Co się przejmujesz, toto nie myśli”. „Ale ja myślę!”

06.12.2023

Czyta się kilka minut

 /
Eliza Kącka // Archiwum prywatne

Autobus 167, mozolny korek na ulicy Batorego, przepychamy się ku arteriom placu Unii. Koczuję z książką w jednej pakamerze z czterech siedzeń przy młodych intensywnie obsługujących telefony komórkowe. Odrywają się na moment, ona zaczyna: „Ostrzegam cię, jak się do mnie odezwiesz po tym, jak cię zostawię, to cię usunę ze znajomych na fejsbuku”. „A co, zostawisz mnie?”. „No jasne, ja już z tobą ogólnie nie wyrabiam”. „Fajnie, że masz taki przekaz do mnie”. „Serio cię zostawię”. „A może ja cię pierwszy zostawię?”. „Nie, bo ja to zrobiłam pierwsza!”. „A to już?”. „Już”. Pełzniemy w korku, wjazd w Bagatelę. Gość raptem rechoce złośliwie: „Pierwszy!”. Ona: „??!”. „Zablokowałem cię na fejsie”. „Ty chamie!”. „Przecież ze mną zerwałaś”. „Ale to było moje wydarzenie!!!”. 

Biedronka lokalna, długa kolejka do kas samoobsługowych. Przede mną para staruszków: „Dlaczego ty stanąłeś do tych kas?”. „Tam jest straszny tłum”. „A tu pogania”. „Pogania? Pracownik?”. „Mówiłam ci, ja tu podeszłam ostatnio. Pomachałam masłem nad ekranem: o tak! – i od razu baba zaczęła się mnie czepiać”. „Jaka baba? To mechanizm”. „Mechanizm, nie mechanizm, jak mnie elektryczna baba pogania, to ja się wstydzę”. „Co się przejmujesz, toto nie myśli”. „Ale ja myślę!”. „Za dużo myślisz”. „Bo to ma taki ton, że od razu widać”. „Co widać?”. „Że kupujemy najtańsze masło, o!”. 

Autobus 168, wspinaczka mokotowska po szczeblach robót drogowych. Obok mnie dwie starsze wpatrzone w siebie z aprobatą. „Jaki ma pani piękną chryzantemkę, pani Olu”. „A dziękuję”. „A skąd?”. „A z grobu”. Pauza na trudnym afekcie. „Jak?!! Pani Olu, jak to z grobu?!”. „No co? Ja jestem żona”. „Ale z grobu brane to nieszczęście…”. „Nieszczęście to ja z nim miałam przez całe życie”. „Ech”. „Myślał, że się przede mną schowa!”. „Ech”. „No to teraz leży, a ja sprzątam”. „O grób jednak trza zadbać”. „Sprzątam po jego babach. I wiozę na grób mamusi, na Bródno”. 

Instytut Onkologii, czuwanie pod dyżurką lekarską. Dosiada się starsza, pod osiemdziesiątkę, opatrunek na szyi. Zagaja: „Czekamy”. „Ano”. Milczymy. Ona po chwili: „Ale pani młoda, pani się tym za dużo nie zajmuje”. „Czym?”. „Czekaniem”. „Aha”. Antrakt w ciszy. „Ja to za szybko zaczęłam czekać, za szybko”. Myślę, czy drążyć, ale podrzucam: „Czekać na co?”. Ożywia się: „Dobre pytanie. Matka zmarła na to, co ja”. Uśmiecham się: „Pani jeszcze nie zmarła, chyba że mam przyjemność z widmem”. Śmieje się, ale oszczędnie, przytrzymując ostrożnie opatrunek: „Kobiety nie czekają chyba, wie pani, na coś konkretnego. Po prostu zaczynają oczekiwać, a nie żyć”. „A to prawda”. „Niech pani tak nie robi”. Znów milczymy. „Wie pani, zaczęłam myśleć jeszcze przed diagnozą, że my kobiety za szybko zaczynamy gadać ze śmiercią”. „To czekanie ją wabi” – mówię. Ona: „Owszem. I wcale nie jest to gwarancja, że się szybko umrze. Chodzi o to, że się przestaje żyć”. „Uhm”. W korytarzu cień doktora. Ona: „Ja już wiem, na co czekam. Niech pani to dla mnie zrobi: czeka tylko wtedy, gdy musi. I wie, na co”. 

Wieczorny marsz wzdłuż parkanu Łazienek. Rozkopy i siatki, więc przesmyk wąski i trzeba iść gęsiego. Śnieg i wiatr, zimno. Drepczemy jak pingwiny w zamieci, kolebiąc się w rytm podmuchów. Przede mną kobieta kiele siedemdziesiątki, z rozświetloną komórką głośnomówiącą. Ja i drepczący za mną gość z psem pod pachą mamy słuchowisko. Telefon mówi: „Masz mięso?”. „Nie mam. A kto mówi?” – pyta nasza przewodniczka. „Tu Janka. Masz to mięso czy nie?”. „Mam ciasto”. Telefon: „Boże jedyny. Jan też ma ciasto. Nikt nie ma mięsa”. „Co za problem?”. Na przerywanej transmisji: „Jubilat l*bi mięs*. Masz w dom* mięso?”. „Mam kotleta, ale nie wrócę do domu”. „Mój Boże, kotlet. Mało”. Starsza odwraca się do mnie z nadzieją: „Ma pani mięso?”. „Przy sobie?”. „Niekoniecznie. Ale może mi pani zorganizuje mięso?”. Facet z psem: „Mam, ale nie dam. Ale mogę pobiec po mięso dla psa”. Starsza: „A takie mięso może jeść jubilat?”. Facet: „Jeśli nie jest wybredny”. Starsza: „Wdzięczna będę”. Pobiegł. Starsza do mnie: „Pani na to nie wygląda, ale zapytam: czy ma pani mięso?”. „Nie mam”. „Nienawidzę jubilatów”. 

Komisja orzecznicza przy ulicy Andersa, długie oczekiwanie. Siedzę sobie z córką, obok mężczyzna z synkiem. Wymieniamy mrugnięcia. Kolejka krótka, ale dłuży się, bo dzieci ze spektrum inicjują własne rytuały. I rodzic nie ma już złudzeń, że nie przetrwa bezboleśnie. Po naszej stronie względny spokój, ale po drugiej ruch. Ojciec wdaje się ze mną w dialog. „To nie powinno tak wyglądać”. „Wiem” – mówię. „To nie są zwierzęta doświadczalne”. „Wiem” – mówię. Uspokoił się. „Ja wiem, że nie ja pierwszy to pani mówię”. Owszem, dziesiąty, nic nie szkodzi, to się nie przedawnia. „Nie wiem, skąd czerpać siłę” – mówi. „Ja też nie wiem – mówię – ale nauczyłam się patrzeć na to wszystko jak na nasz wspólny performans”. Zawiesił się: „No ale my mamy realne problemy!”. „Jak najbardziej – mówię mu – nasze dzieci wymagają wsparcia. Ale wiesz – mówię mu – nie znamy się, ale zaryzykuję przejście na ty, bo ta sytuacja łamie zapory: to my jesteśmy szansą”.  On: „Na co? My jesteśmy społecznie niczym”. Ja: „Dzięki temu jesteśmy zmianą. Poligonem inności, zupełnie naturalnym”. Wyszedł lekarz, zaczęły się komisje, mijające się z nami o lata świetlne doświadczeń. Niemniej jednak. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka, literaturoznawczyni, krytyczka. Autorka dwóch książek akademickich („Stanisław Brzozowski wobec Cypriana Norwida” oraz „Lektura jako spotkanie. Brzozowski – tekst – metoda”) i trzech prozatorskich („Elizje”, „po drugiej stronie siebie”, „Strefa… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Elektryczna baba pogania