Chandler i inni: „Przyjaciele” ze świata optymizmu

Lata 90. to były czasy niepohamowanego optymizmu, ale i komplikującego się systematycznie świata relacji, miłości, romansu. Słowem: tego, co mniej więcej od drugiej połowy XX wieku staje się dla nas głównym źródłem cierpień.

15.11.2023

Czyta się kilka minut

Fot. Karol Paciorek /
Tomasz Stawiszyński / Fot. Karol Paciorek

Owszem, serial „Przyjaciele” – telewizyjny hit, który w latach 1994-2004 gromadził wielomilionową widownię w ponad stu krajach – to idealizacja, marzenie, czysta utopia. Ze wszystkim, co pisano na ten temat po śmierci Matthew Perry’ego – odtwórcy roli Chandlera (genialnego odtwórcy, dodajmy) – nie sposób się nie zgodzić. Tu i ówdzie pojawiły się również jakieś kolejne rozprawy autorstwa lewicowych neopurytanów, którzy od lat doszukują się w tym serialu strasznych manifestacji rasizmu, dyskryminacji i seksizmu. Skądinąd żarliwością tych krytyk oraz skalą potępienia wyrażanego wobec dzieła Marthy Kauffman i Davida Crane’a, lewicowi neopurytanie dorównują już tylko najzagorzalszym purytanom prawicowym, których z kolei oburzały w „Przyjaciołach” (i wciąż oburzają) ostentacyjny permisywizm, pochwała rozwiązłości i kpina z tradycyjnego modelu rodziny. To jednak zostawmy. Uporczywe doszukiwanie się treści politycznych w każdym obiekcie kultury, a następnie rozrywanie go na strzępy w poszukiwaniu wsparcia albo negacji własnych ideowych kateksji, jest dla mnie jednym z najbardziej przygnębiających przejawów współczesnych wojen tożsamościowych. A że ja w tych wojnach walczyć nie zamierzam (mogę co najwyżej walczyć z samą ideą takich wojen) – to i nie będę tego wątku rozwijał. Wspominam o nim jedynie po to, żeby i ten aspekt recepcji „Przyjaciół” jakoś w felietonie uwzględnić.

Wróćmy więc do utopijności. Powtórzę – nie sposób się z tą diagnozą nie zgodzić, choć to chyba widać dopiero z dzisiejszej perspektywy. Z naszej epoki polikryzysu (jak socjolodzy określają dziesiątki krzyżujących się kryzysów współczesnego świata), z której marzenia o harmonii i przewidywalności efektywnie wyparowały. No może nie do końca, bo tu i ówdzie, w specyficznych formach jeszcze trwają. Np. w transhumanistycznych fantazjach obiecujących przezwyciężenie ludzkich ograniczeń za pomocą technologii. Albo we wspomnianych wyżej prawicowych i lewicowych purytanizmach, gdzie powrót do przeszłości (wyobrażonej) bądź fantazja wielkiej rewolucji mają być gwarancją powszechnego bezpieczeństwa i dobrobytu (a przecież już wiadomo, że są one tymi sposobami nieosiągalne). Generalnie jednak – emocjonalna intensywność tych opowieści, ich natarczywość i żywiołowa wrogość wobec wszystkiego, co się w nich nie mieści, jest, paradoksalnie, dowodem na to, że owo bezpieczeństwo i przewidywalność dawno i bezpowrotnie zostały utracone.

Tymczasem w latach 90. wciąż jeszcze wydawały się one na wyciągnięcie ręki, a serial „Przyjaciele” – opowieść o sześciorgu młodych ludzi wkraczających w dorosłość, ale zarazem starających się tak do końca w nią nie wkroczyć – coś podobnego właśnie odmalowywał. Bo lata 90. to były czasy niepohamowanego optymizmu, ale i komplikującego się systematycznie świata, zwłaszcza świata relacji, miłości, romansu. Słowem: tego, co – jak diagnozuje w książce „Dlaczego miłość rani?” Eva Illouz – mniej więcej od drugiej połowy XX wieku staje się dla nas głównym źródłem cierpień. Wyjęta z tradycyjnych kulturowych ram, uwolniona od zdefiniowanych społecznie stereotypów i instytucjonalizacji – w heteroseksualnym małżeństwie zawieranym wcześnie, w pojawiającym się zaraz potem potomstwie, w „bazowej komórce”, jaką ma być taka konfiguracja – miłość nie okazała się wyłącznie terenem radosnej ekstazy i samorealizacji. Przeciwnie, wraz z wolnością pojawiły się rozliczne komplikacje i frustracje. Budowanie relacji intymnych przestało być czymś, co przychodzi niejako z zewnątrz, a stało się nagle zadaniem dla coraz bardziej zagubionych jednostek. W tym zadaniu mają teoretycznie pomagać różne terapeutyczno-coachingowe oferty, dając nadzieję (złudną), że w miłości można się wytrenować. I że to tylko od ciebie, czytelniczko i czytelniku, zależy, czy z tej opcji ochoczo skorzystasz i pozwolisz sobie na szczęście. Tymczasem to oczywiście jest koło zamknięte. Bo też za nasze miłosne nieszczęścia wcale nie wyłącznie my osobiście odpowiadamy, lecz także kultura, która dawne symboliczne formy organizowania życia uczuciowego zdemontowała, w gruncie rzeczy niewiele dając w zamian.

I właśnie w momencie, kiedy staje się to już widoczne i kiedy dochodzi do tego coraz większa, coraz bardziej odczuwalna presja („musisz stworzyć szczęśliwy związek”, „musisz też zrobić spektakularną karierę”, „musisz się zbudować, zaprojektować i zrealizować”), pojawia się ta prześmieszna i ciepła opowieść o Monice, Rachel, Phoebe, Joeyu, Chandlerze i Rossie. Ludziach, którzy doświadczają tych samych, co my, trosk, presji, frustracji, smutków, rozczarowań, porażek, ale zarazem mają się na czym czy też raczej na kim oprzeć. Nie na rodzinie, rodzina jest w kryzysie, wiadomo – rozwody, kłopoty, wymagania, konflikt pokoleń, wszyscy zajęci sobą. Nie na miłości, bo ta z kolei jest zmienna i kapryśna, przynajmniej do czasu. Na przyjaciołach. Na tej szczególnej więzi, odpornej na mniej lub bardziej spektakularne miłosne roszady, pokusy bogactwa, stereotypowe wyobrażenia sukcesu, sprawności czy piękna. Przyjaciele – co wiadomo od dawna, przynajmniej od czasów starożytnych pochwał przyjaźni, a co współcześnie pięknie pokazał właśnie ten serial – biorą cię takim, jaki jesteś, są przy tobie na dobre i złe, niezależnie od całej reszty.

Szkoda tylko, że jednego właśnie zabrakło. Choć przecież tam, w tej nowojorskiej spełnionej utopii, Chandler wciąż żyje i ma się dobrze, przyjaciele są przy nim cały czas.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Eseista i filozof, znany m.in. z anteny Radia TOK FM, gdzie prowadzi w soboty Sobotni Magazyn Radia TOK FM, Godzinę filozofów i Kwadrans Filozofa, autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii”, „Co robić przed końcem świata” oraz „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Utopijni „Przyjaciele”