Burger, Brexit i walka klas

Paradoks polega na tym, że strajkująca burgerownia miała silne podbicie ideologiczne: weganizmu jako walki o lepszy świat bez przemocy, bólu i wyzysku. Tymczasem „z krytycznej postawy życiowej powstaje rynkowy target...”

27.06.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. GETTY IMAGES
/ Fot. GETTY IMAGES

562 miliony dolarów. Tyle zarobił zespół Led Zeppelin na prawach do piosenki „Schody do nieba”, o ile wierzyć BBC – ja wierzę, trzeba na tym świecie mieć jakieś resztki zaczepienia o fakty. Zwłaszcza w takie dni, kiedy natężenie półprawd, strzępków wyjętych z kontekstu i szantażującej retoryki osiąga poziom toksyczny. O „Schodach” dowiedziałem się ciekawych rzeczy, gdym uciekał od słownej biegunki wywołanej świeżo rozstrzygniętym brytyjskim referendum, które zresztą wcale niczego nie rozstrzyga i będzie to wszystko jeszcze się bujać w niepewności długie miesiące.

Amerykański sąd uniewinnił Led Zeppelin od zarzutu, że pierwsze takty „Schodów” ukradli mniej znanemu zespołowi. Jak to często bywa w sprawach o plagiaty, linia obrony polegała m.in. na wykazywaniu, że podobieństwa, owszem, występują, ale są to, wysoki sądzie, klocki ze wspólnego dziedzictwa kulturowego, coś, co po prostu wisi w powietrzu. Tym razem to coś wisiało, zdaniem adwokatów zespołu, bardzo długo, bo tę samą sekwencję usłyszymy jakoby w lamencie Dydony z opery Henry’ego Purcella. Nie nadawałbym się na biegłego muzykologa, bo żadnych podobieństw nie słyszę – ale nic to, każdy pretekst, żeby posłuchać tej genialnej muzyki, jest dobry.

„Śmierć to mile widziany gość” – Dydona, królowa Kartaginy, gaśnie z cierpienia po stracie Eneasza, który zawrócił jej w głowie, naobiecywał, po czym zwiedziony podszeptami złej Czarownicy czmychnął dopełnić swą suwerenną misję mitologiczną w Italii, gdzie z jego nasienia wyrósł ród Rzymian. „Pamiętaj o mnie, ale zapomnij o moim losie” – prosi królowa swą dwórkę. Zawsze mnie ciarki przechodziły na te słowa, nie znam straszniejszego w wymowie aktu odepchnięcia od siebie własnego życia takim, jakie było w swej konkretności. Dziś podobnie Unia opłakuje odcumowanie łodzi zdradliwego Albionu, szukając pociechy w kolejnej federacyjnej utopii. Muzycy Led Zeppelin trzysta lat później podeszli do sprawy mniej dramatycznie. Pewnej pani, kupującej schody do nieba, zaśpiewali: „możesz pójść jedną z dwóch ścieżek, ale na dłuższą metę wciąż jest czas, by zmienić drogę”. Nie ma lepszego podsumowania brytyjskich niepewności. Wyrok w procesie Zeppelinów zbiegł się z referendum w sposób zbyt piękny, żeby był przypadkowy.

A do tych 562 milionów, co zarobili, to i ja się regularnie dorzucam, w składkach na Zaiks, który podobno przelewa co nieco autorom. Moje zajęcie jako współprowadzącego knajpkę, która chce być w zgodzie z prawem, polega głównie na płaceniu, i to wcale nie w pierwszym rzędzie za surowce i za pracę ludzi. Tyle różnych rączek się wyciąga, o czym gość płacący rachunek nie ma pojęcia i nie należy go tą wiedzą męczyć – zadowolenie w gastronomii polega także na zamaskowaniu faktu, że odbywa się za stołem regularna transakcja handlowa.

Myślałem sporo ostatnio o miriadzie niewidocznych kosztów w gastronomii z okazji głośnego strajku pracowników modnej wegańskiej burgerowni. Dużo przy okazji fruwało w mediach półprawd i uproszczeń. Jedni bronili właściciela, że nie taki wcale zły jak inni w tej branży. Ten jednak potraktował załogę jako anonimowy „zasób ludzki”, uznając, że jedyne, czego zasób potrzebuje, to pieniądze, a skoro stawki dawał wyższe niż średnia, to o co cały ten dym? A po stronie strajkujących padały demagogiczne w swej prostocie argumenty, że knajpa przekroczyła milion obrotu – w domyśle jest to góra złota, którą właściciel zatrzymał dla siebie. Brakło zastanowienia, że sześciocyfrowe wpływy oznaczają proporcjonalnie wysokie koszty i wielkie ryzyko wpadki. Pracownicy protestowali, że kamery na zapleczu ich upokarzają, ja zaś wiem, że monitoring to bezradna i bezduszna odpowiedź na realny problem przesadnych, eufemistycznie mówiąc, strat. Im dalej trwa konflikt, tym każda ze stron coraz mocniej zamyka się w przestarzałych kostiumach złego ekonoma i mściwych fornali.

Paradoks polega na tym, że strajkująca burgerownia miała silne podbicie ideologiczne: weganizmu jako walki o lepszy świat bez przemocy, bólu i wyzysku. Tymczasem „z krytycznej postawy życiowej powstaje rynkowy target. Idea komercjalizuje się, staje się modą, intratną częścią rynku żywności, z dodatkową prowizją unikalności” – jak napisali z żalem aktywiści stołecznego squatu w liście broniącym pracowników. I dalej: „Wyzysk człowieka przez człowieka to także wykorzystywanie żywego zwierzęcia”. Prowadzenie na serio miejsca, gdzie ludzie przychodzą dobrze zjeść, jest zawsze balansowaniem między wyzyskiem gościa, który nie rozumie, dlaczego dużo płaci, a wyzyskiem pracownika (czasem także właściciela), który czuje, że za mało dostaje. Prędzej uwierzę w bezproblemowy rozwód Brytanii z Unią, niż w idealne zrównoważenie tych dwóch racji. ©℗

Logika tekstu nakazywałaby tu coś brytyjskiego albo wegańskiego. Logika upału narzuca jednak inne myślenie. W chłodnikach jesteśmy potęgą, ale czasami warto dla odmiany spróbować innej zimnej zupy – np. kremu z zielonego groszku (mrożony, nie z puszki!), ugotowanego w bulionie warzywnym i doprawionego mocno miętą po wystudzeniu. Ale przede wszystkim warto wypuścić się w konstelację gazpacho – zup na bazie świeżego pomidora, papryki, cebuli, czosnku i koniecznie octu. Wariantów jest mnóstwo, ja proponuję taki dobry na dziś, kiedy obrodziły czereśnie. Obieramy pomidory – oby już gruntowe – odciskamy z nich wodę i nasiona. Drylujemy tyle samo czereśni. Miksujemy razem. Doprawiamy oliwą i octem balsamicznym (na 1 kg zupy około łyżka, ale to zależy od upodobań), dajemy sól, schładzamy. Na wydaniu podajemy z lekkim twarożkiem kozim rozrobionym z wyrazistym, mało słodkim miodem (tymiankowy, kasztanowy, gryczany) i bazylią.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2016