Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pierwszą reakcją po zamachach jest jak zwykle wielka mobilizacja – policji, służb bezpieczeństwa i polityków – aby do kolejnego ataku już nie doszło. Jednak tym razem zamach w Brukseli jest już trzecim na taką skalę i tak tragicznym w skutkach w ciągu nieco ponad roku (zamach na redakcje „Charlie Hebdo” w Paryżu w styczniu ubiegłego roku oraz listopadowe ataki w stolicy Francji). Powstaje zatem dość naturalne pytanie, jak to możliwe, że zamachu nie udało się udaremnić – tym bardziej, że nie był to atak „samotnego wilka” z użyciem np. broni palnej, ale zaatakowała zorganizowana grupa. Co więcej, użyła zaawansowanych technologicznie bomb, których nie przygotował amator. Możliwe zatem, lub nawet prawdopodobne, że w przygotowaniach do ataków terrorystycznych uczestniczą islamiści, którzy wrócili do Europy z wojny w Syrii. Takich osób jest coraz więcej – według Europolu, kilka tysięcy, w tym w samej Brukseli – kilkudziesięciu.
CZYTAJ TAKŻE:
Piotr Maciej Kaczyński z Brukseli: 22 marca miał miejsce atak na kosmopolityczne miasto-stolicę Europy. Na lotnisku, z którego sam miałem dziś wylecieć, oraz na stacji metra zginęło przynajmniej 30 niewinnych cywilów i ponad dwie setki są ranne.
Papież Franciszek o zamachach w Brukseli: "Ślepa przemoc rodzi cierpienie".
Pytanie, dlaczego w ogóle dochodzi do radykalizacji młodych muzułmanów w krajach unijnych jak Francja, Wielka Brytania czy właśnie Belgia pozostaje nadal bez jasnej odpowiedzi. Zwykle wymieniane jest bezrobocie, frustracja, poczucie dyskryminacji – ale to jednak nie wyjaśnia wszystkiego. Jak zwraca uwagę brytyjski dziennik „The Independent”, w Belgii tę tendencję mógł wzmocnić podział kraju na Flandrię i Walonię. „Większość młodych muzułmanów w Wielkiej Brytanii czy Francji uważa się za Brytyjczyków czy Francuzów. Kim ma się czuć młody człowiek marokańskiego pochodzenia urodzony w Brukseli? Flamandem czy Walonem? Czy może Brukselczykiem?” – czytamy. „Jednocześnie, podział kraju pod każdym względem, poza jego nazwą, osłabił narodowe czy federalne instytucje – w tym policję, sądownictwo czy służby wywiadowcze. Belgijscy politycy myślą teraz głównie w kategoriach ich „regionu” czy wspólnot językowych, raczej niż o problemach w skali kraju. Kiepska komunikacja pomiędzy poszczególnymi wydziałami policji czy służb jest niestety znana.”. Na słabość Belgii jako państwa zwraca też uwagę „The Guardian” - pojawia się nawet porównanie do państw tworzony w Afryce w XIX w. przez mocarstwa kolonialne.
Tymczasem sprawny przepływ informacji i bliska współpraca są właśnie tym, czego potrzebuje i Belgia, i cała Europa, aby stawić czoła terroryzmowi. Według tygodnika „Economist”, „Europa musi zmierzyć się z możliwością, że Państwo Islamskie (IS) osiągnęło zdolności do druzgocących regularnych ataków. Jednocześnie, w obliczu takiego zagrożenia, nadal nie ma pewności, czy Europa potrafi zareagować tak, jak zrobiła to Ameryka po 11 września 2001 r., która szybko zrozumiała, że niezdolność poszczególnych agencji do gromadzenie i dzielenia się informacjami wywiadowczymi przyczyniła się do dopuszczeniu do organizacji ataku. Fakt, że Amerykanom udaje się zapobiec kolejnemu inspirowanemu za granicą atakowi na ich terytorium świadczy o tym, jak dobrze odrobili tę lekcję. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii, gdzie dzięki doświadczeniu zebranemu podczas wielu lat zmagań z terroryzmem IRA, i policja, i służby bezpieczeństwa wiedzą, jak należy to robić.”
Wśród rozważań o słabości belgijskiego wywiadu i o tym, jak wzmocnić współdziałanie tego typu służb w całej Unii Europejskiej, jak ratować Europę otwartych granic i jak współdziałać w walce z terrorem, gdzieś na marginesie pojawiła się też inna informacja – że u brytyjskich bukmacherów prawdopodobieństwo „Brexitu” czyli wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej po czerwcowym referendum wzrosło… Choć premier David Cameron zapewnia, że Brytyjczycy będą bezpieczniejsi właśnie wtedy, gdy pozostaną częścią europejskiej wspólnoty, to jednak argumenty, że jedynie wyjście z Unii pozwoli im sprawnie chronić swoje granice i wewnętrzne bezpieczeństwo, trafiają do wielu obywateli. Według badania opinii publicznej przeprowadzonej przez YouGov na początku marca, za pozostaniem w Unii opowiedziałoby się 40 % Brytyjczyków. Za wyjściem z niej – 37 %. To mniej, ale tylko o kilka procent. Wydarzenia w Brukseli mogą tę różnicę jeszcze zmniejszyć.