Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Amerykańskie media zarzuciły prezydentowi Donaldowi Trumpowi, że na rosyjskie poczynania nie zareagował, podczas sześciu rozmów telefonicznych z prezydentem Władimirem Putinem nie wspomniał o tym ani słowem, a w dodatku zabiegał – bezskutecznie – o to, aby na kolejną, wyznaczoną w Stanach naradę światowych mocarstw z Grupy Siedmiu (G-7) doprosić Rosję. Kiedy prezydent zaprzeczył, że o niczym nie wiedział, gazety podały, iż w lutym otrzymał w tej sprawie raport na piśmie, a w marcu nad zachowaniem Rosjan w Afganistanie debatowała Rada Bezpieczeństwa Narodowego USA.
Trump utrzymuje, że wśród podległych mu służb wywiadowczych nie ma pełnej zgody w sprawie powagi zagrożenia i dlatego postanowiono nie zawracać mu tym głowy. Zdania Trumpa nie podzielają zarówno demokratyczni, jak i republikańscy kongresmani, którzy zapoznali się z raportem służb wywiadowczych. Pod koniec lutego (wtedy, gdy otrzymał pisemny raport) Trump podpisał z talibami ugodę, która ma umożliwić mu wyplątanie Stanów z 20-letniej afgańskiej wojny. Trump obiecał to, sięgając po prezydenturę, i liczy, że w listopadzie pomoże mu to zapewnić sobie reelekcję.
Komentatorzy spekulują, że rosyjska oferta dla talibów może być próbą torpedowania amerykańskich starań, by wyjść z afgańskiej wojny, albo odwetem za pomoc, którą USA okazywały afgańskim partyzantom w czasie ich wojny ze Związkiem Sowieckim (1979-89), lub zemstą za krwawą klęskę, jaką rosyjscy najemnicy z podległej Kremlowi firmy najemniczej Grupa Wagnera ponieśli na początku 2018 r. w Syrii z rąk Amerykanów (w pustynnej bitwie miało zginąć wówczas 200–300 Rosjan). ©℗
Czytaj więcej w "Stronie świata" - serwisie specjalnym z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego