Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Większość moich tekstów to tylko przepierki. Nie w głowie mi wielkie pranie, bo za mało wiem o ludziach, których tu wzmiankuję. Ale wierzę, że choć częściowo zmyją one makijaż z oficjalnych życiorysów i ukażą rysy osób, które rzadko można znaleźć w uczonych biografiach i rzewnych wspomnieniach bliskich”. Nie ma więc generalnych porządków, ale te przepierki układają się w znakomitą całość, zdystansowany obraz własnego życia na tle epoki, w Peerelu i na emigracji. Nie ma lukru, ale też skandalizowania – choćby rozpad małżeństwa rodziców przedstawiony został powściągliwie i dyskretnie.
Julia Przyboś, córka Juliana i Bronisławy z Kożdoniów, romanistka i teatrolożka związana z uniwersytetem Yale, ma nie tylko talent narracyjny, ale przede wszystkim dar obserwacji, trzeźwej, czasem cierpkawej. W migawkowych odsłonach portretuje zarówno polskie elity – córka świetnego poety obracała się wśród nich od młodych lat, a w Stanach Zjednoczonych związała się z kręgiem emigrantów marcowych – ale też, nie bez złośliwości, zagraniczne środowiska naukowe i panujące w nich mody (polecam „Błazna w żabocie” – rzecz o wizycie Jacques'a Lacana w New Haven).
Są tu oczywiście anegdoty – jak o niewysokim Przybosiu holującym przez Kraków pijanego Gałczyńskiego, który w zaspie śnieżnej gubi sztuczną szczękę. O spotkaniu w 1973 r. z Wisławą Szymborską, o której Julia Przyboś nic nie wiedziała i obawiała się jakiejś postmłodopolskiej melancholiczki – ale okazało się, że nasycony erotyzmem album Beardsleya, który przywiozła z Ameryki, był prezentem nadzwyczaj trafionym. Ciepło i pięknie, ale nie laurkowo wspomina „trzech panów, którzy po nagłym zniknięciu Ojca wypełnili rodzicielską pustkę” – to Jan Szczepański, Mieczysław Porębski i Jan Kott. Także Hannę Rudzką-Cybisową, Tadeusza Różewicza, Krystynę Zachwatowicz i wielu innych. No i przyjaciół, których Marzec wypędził z Polski – a był wśród nich jej przyszły mąż, neurobiolog Klaudiusz Weiss.
Wzruszająca jest końcowa lista „Moich zmarłych”, którzy, jak pisze Julia Przyboś, „zaszyli się w moich urazach i upodobaniach; schronili się w powiedzonkach, odruchach, czynnościach”. Dzisiaj znalazłby się na niej także Klaudiusz, Klaude, zmarły w grudniu ubiegłego roku – na kartach tej książki żyje.
Julia Przyboś, PRZEPIERKI, Wydawnictwo Austeria, Kraków-Budapeszt-Syrakuzy 2023, ss. 226