Ładowanie...
Australia: policja, przemoc i rdzenni mieszkańcy
Australia: policja, przemoc i rdzenni mieszkańcy
Światowe protesty, dla których impulsem była śmierć Amerykanina George’a Floyda (piszemy o tym w dziale Świat), nie ominęły Australii: ulicami Sydney, Melbourne, Perth (na zdjęciu) i innych miast przeszły w tych dniach wielotysięczne marsze. Australijskie demonstracje przeciw brutalności policji i rasizmowi mają jednak szczególny wydźwięk, bo kraj ten ma podobny problem: długą listę rdzennych mieszkańców, którzy zginęli podczas aresztowania lub w areszcie.
Również zdanie „Nie mogę oddychać”– ostatnie słowa Floyda i hasło protestów – brzmi dla Australijczyków szczególnie. W 2015 r. to samo powtarzał, umierając w celi, 26-letni David Dungay Jr., gdy pięciu strażników trzymało go twarzą do ziemi. „Skoro możesz mówić, to możesz oddychać” – powiedział jeden z nich. Teraz o śmierci syna przypominała na marszu w Sydney jego matka, która nadal walczy o sprawiedliwość. W marszu uczestniczył też Warren Day, którego matka Tanya zmarła w areszcie. „Chcemy tylko sprawiedliwości i traktowania nas na równi z innymi obywatelami. Chyba nie prosimy o zbyt wiele?” – mówił.
Problem nie jest tu nowy. Już pod koniec lat 80. XX w. zajmowała się nim specjalna komisja, która ustaliła m.in., że rdzenni mieszkańcy trafiają do aresztu znacznie częściej niż inni Australijczycy. Rekomendacje komisji częściowo wdrożono, ale niewiele się zmieniło. Rdzenni Australijczycy wciąż trafiają do więzienia częściej niż pozostali (mężczyźni 15 razy częściej, kobiety aż 22 razy częściej) i nadal giną w dziwnych okolicznościach. Od 1991 r. media naliczyły aż 430 takich zgonów. Oto kilka z roku 2019: policjant zastrzelił 19-letniego Kumanjayia Walkera w jego domu; inny 20-latek spadł z wysokości 10 metrów, gdy był eskortowany przez policję; aresztowana za drobną kradzież Veronica Walker zmarła w areszcie. Traf chciał, że 6 czerwca, gdy ulicami szły demonstracje, potwierdzono wiadomość o śmierci kolejnego aresztanta.
Niektórzy rdzenni Australijczycy pytają, dlaczego trzeba było śmierci za oceanem, by sobie o nich przypomniano. ©℗
Czytaj także: 8 minut, 46 sekund - Marta Zdzieborska o Ameryce po śmierci George'a Floyda
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]