"Ateneum"

W późnych latach 30. nikt prawie z mieszkańców Polski nie wiedział, że wychodzi takie pismo dwumiesięczne pt. “Ateneum". Ukazywało się krótko, założył je w styczniu 1938 roku i redagował Stefan Napierski. Zważywszy na zniszczenia wojenne, egzemplarze muszą być rzadkością bibliofilską, ale dla mnie, współpracownika tego pisma, ma ono swoją materialną obecność, podobnie jak twarz jego redaktora i wydawcy.

12.10.2003

Czyta się kilka minut

Przedsięwzięcie było wariackie. Redaktor z własnej kieszeni opłacał wszelkie koszta, ale zdaje się, że zebrał tylko pięciuset prenumeratorów, a liczba czytelników była niewiele większa. Myślę, że pomysł wydawania na emigracji pisma “Kultura" był nieco w swojej śmiałości podobny.

Prawdziwe nazwisko Stefana Napierskiego brzmiało Stefan Marek Eiger, był on Żydem, synem bardzo bogatej Diany Eiger, znanej warszawskiej damy i filantropki. Fortuna jej pochodziła z wielkich cementowni. Z dwojga jej dzieci, córka stała się komunistką i siedziała w więzieniach, syn natomiast poświęcił się całkowicie literaturze, był poetą i tłumaczem literatury niemieckiej i francuskiej. On to wydał w 1933 roku wielką antologię “Od Baudelaire’a do nadrealistów", która wywarła na mnie i na moich rówieśników ogromny wpływ, bo była oknem otwartym na nowoczesność poezji. Byłem czytelnikiem Marka jeszcze w szkole, kiedy biedziłem się nad zrozumieniem jego recenzji w “Wiadomościach Literackich", bo z wieloma używanymi przez niego wyrazami nie byłem obznajmiony. Należał do kręgu tego pisma, a nawet przez pewien czas był żonaty z siostrą Tuwima, Ireną, tłumaczką “Kubusia Puchatka". Nie traktowano go w tych kołach dobrze, bo to, co pisał, było za inteligentne, i nawet jeden satyryczny wierszyk mówił o nim, że “z Claudelem chodzi do klozetu". Wreszcie przestał pisać do “Wiadomości" i założył własny periodyk o nazwie powtarzającej się w dziejach polskiego piśmiennictwa, być może mając przede wszystkim na uwadze “Athenaeum" wileńskie wydawane przez Józefa Ignacego Kraszewskiego w latach 1841-1851.

Myślę, że on, tłumacz Remarque’a “Na zachodzie bez zmian" i częsty turysta w Niemczech, miał poczucie zbliżającej się zagłady i, podobnie jak Kraszewski, chciał zrobić coś, póki można, w imię służby obywatelskiej. Sądząc po jego poezji można by było podejrzewać, że jest zwolennikiem sztuki czystej, ale on troszczył się o literaturę polską jako o gospodarstwo i zależało mu na dopełnieniu wobec niej własnych obowiązków. Musiał też walczyć ze swoimi stanami depresyjnymi. Skoro przewidywał wybuch wojny, nie byłoby nic prostszego, przy jego wielkich pieniądzach, jak wyjechać za granicę. On natomiast popadł w nerwicę polegającą na ciągłym kupowaniu nowych mieszkań i przenoszeniu się do nich. Zakładało to transporty ogromnej biblioteki Marka, ale nowe lokum okazywało się znów niezadowalające i wszystko zaczynało się da capo.

Został aresztowany wkrótce po wejściu Niemców do Warszawy i nie jako Żyd, ale jako szpieg ekonomiczny, do czego dawały asumpt jego, miłośnika niemieckiej poezji, wizyty w Niemczech. Trzymano go szereg miesięcy w więzieniu i tutaj muszę przyznać się do pomyłki w moim niegdysiejszym opisie jego ostatnich chwil, co było oparte na błędnych informacjach. Kiedy dokonało się, jego nerwice znikły i na wykonanie wyroku szedł spokojny. Rozstrzelano go na Palmirach, 2 kwietnia 1940.

Jako poeta był Napierski inteligentny, ale wtórny. Jego aktywność jako tłumacza była zadziwiająca - świadomy był swojej roli pośrednika pomiędzy prądami Zachodu i Polską. Odbyłem z nim wiele rozmów i drukowałem u niego moje teksty, a nawet szliśmy z nim razem i Jerzym Andrzejewskim na Baranią Górę z Wisły. W pewnym sensie był wyjątkiem wśród postaci “Ziemiańskiej", w której nie gustowałem. Co prawda obok “Ziemiańskiej" była księgarnia Mortkowicza, jedyna w Warszawie, gdzie można było dostać egzemplarz moich “Trzech zim" wydanych w trzystu egzemplarzach. Naturalnym niejako biegiem rzeczy moja wybredność skierowała mnie do “Ateneum" i podaję to, żeby przypomnieć, jak wielkie jest znaczenie elitarnych pism dostarczających schronienia przed nastrojami zbiorowymi.

Myślę o Marku z wdzięcznością, a wdzięczność ta rozciąga się na wielu przedstawicieli spolonizowanej inteligencji żydowskiej, która w kraju ogarniętym manią etnocentryczną stwarzała przestrzeń oddychalną. Swoją drogą, żeby założyć w 1938 roku poważny magazyn literacki, trzeba było niemało determinacji. Marek czuł zbliżającą się grozę, jak dowodzi jego nerwica, ale zarazem wiedział i nie wiedział, bo trzeba przypomnieć, że ówczesna wiedza o beznadziejnym położeniu Polski była w powszechnej świadomości jakby przyćmiona. Nawet ja sam, opuszczający Paryż w początku lata 1935, przekonany, że wojna jest nieunikniona, ulegałem złudzeniom. Być może w umyśle Marka istniały takie dwa sprzeczne przekonania.

Podobną do idei stworzenia “Ateneum" była inicjatywa Józefa Czechowicza i Ludwika Frydego zakładających poważne programowe pismo pt. “Pióro" w roku 1938, którego pierwszy numer wyszedł, a drugi spalił się razem z drukarnią. Była to decyzja pójścia niejako przeciwko prądowi, działania jakby nigdy nic, choć przecież Czechowicz w swoich snach i wierszach przepowiadał swoją rychłą śmierć, a Fryde jako Żyd dzielił z innymi strach przed hitleryzmem w Niemczech. Gdyby takie pisma powstały we względnie optymistycznej erze, np. w 1927 roku, nie byłoby to czymś niezwykłym, ale żeby właśnie przy samym końcu Dwudziestolecia - to już zasługuje na uwagę. I wszyscy ci redaktorzy mieli zginąć. Wszystkim im należy się tytuł obrońców cywilizowanego świata wbrew zbliżającemu się panowaniu dzikości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2003