Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Armenia to niewielkie państwo Kaukazu Południowego; jej powierzchnia jest porównywalna z powierzchnią dwóch polskich województw. Do zagranicznych mediów wiadomości z tego kraju docierają rzadko – dla Zachodu ważniejsze są sąsiednia Gruzja, kojarzona z udanymi reformami i (jeszcze niedawno) z prozachodnią polityką, oraz bogaty w surowce Azerbejdżan.
Przy okazji papieskiej pielgrzymki (24–26 czerwca) świat znów usłyszy o Armenii. O tym, że jako pierwsze na świecie państwo – już w IV w. – przyjęła chrześcijaństwo. Będzie się też mówić o wyjątkowości Kościoła Apostolskiego, który powstał na Wyżynie Ormiańskiej; założyli go św. Bartłomiej i św. Juda Tadeusz. Jednak w dyskusji o religijności Ormian należy pamiętać, że dziś są oni społeczeństwem bardzo zlaicyzowanym. Na każdym kroku podkreślają chrześcijańskie korzenie i wiarę, lecz rzadko wiążą się z instytucjonalnym Kościołem. Wiarę definiują jako przynależność kulturową – lata ateizacji i upolitycznienie Kościoła ormiańskiego zrobiły swoje.
Po trzęsieniu
W Armenii trudno o dobrą nowinę. Kraj się wyludnia – oficjalnie zamieszkuje go 3,5 mln ludzi (organizacje pozarządowe podają liczbę 2 mln). To emigracja za chlebem: wraz z upadkiem Związku Sowieckiego upadł przemysł, bieda, szczególnie na prowincji, jest niezwykle dotkliwa. Kraj żyje w cieniu wojny o Górski Karabach. Choć oficjalnie od 1994 r. pomiędzy Erywaniem i Baku obowiązuje zawieszenie broni, na granicy wciąż padają strzały. Na początku kwietnia doszło do najcięższych walk od 22 lat; „wojna czterodniowa”, jak ją tutaj nazwano, przyniosła ponad sto ofiar po obydwu stronach frontu. Tlący się konflikt jest największym nieszczęściem Armenii – jeśli w toku rozgrywek politycznych prowadzonych na Kaukazie Południowym walki staną się na rękę Rosji, nie uda się ich powstrzymać.
Na tydzień przed pielgrzymką armeńskie media (w tym niezależna i opiniotwórcza gazeta „Arawot”) nie poświęcały dużej uwagi wizycie Franciszka. Serwisy informacyjne opublikowały wstępny plan pielgrzymki. Papież ma odwiedzić miejsca o symbolicznym znaczeniu dla Ormian – dotrze do miast naznaczonych traumą i uważanych za święte.
Na głównym placu Giumri – drugiego pod względem wielkości miasta Armenii, położonego w zachodniej części kraju – Franciszek będzie uczestniczył w liturgii. To w pobliżu Giumri w 1988 r. – na cześć Lenina miasto nosiło wtenczas nazwę Leninakan – znajdowało się epicentrum trzęsienia ziemi, w wyniku którego zginęło ok. 25 tys. ludzi. Giumri do dziś nie podniosło się z traumy: w mieszkańcach żywa jest pamięć strat, trzęsienie ziemi zabrało im najbliższych oraz zrównało z ziemią domy. Państwo – choć od tragedii minęły już prawie trzy dekady – nie udzieliło pomocy dużej części ofiar; ludzie zamieszkują w prowizorycznych „domkach” przypominających zabudowania stawiane na ogródkach działkowych. Niektórzy nie mają gazu ani bieżącej wody, najbardziej zdesperowani „urządzili” mieszkania w na wpół zburzonych blokach, które w każdej chwili mogą się zawalić. W Giumri czas się zatrzymał. Symbolicznie – gdyż 7 grudnia 1988 r., dokładnie o 11.46, kiedy ziemia zadrżała po raz pierwszy, stanęły wskazówki miejskiego zegara. I de facto – niektóre rejony miasta wyglądają jak chwilę po tragedii.
Módlmy się o pokój
Ważnym punktem pielgrzymki, zwłaszcza w kontekście tlącej się wojny o Górski Karabach, będzie modlitwa o pokój na placu Republiki w stołecznym Erywaniu. Armenia oraz Gruzja to kraje chrześcijańskie otoczone muzułmańskimi sąsiadami (w przypadku tej pierwszej są to Turcja, Azerbejdżan i Iran). W Ormianach pamięć walk stoczonych z Azerami w latach 1992-94 (choć pierwsze strzały padły w roku 1988) jest wciąż żywa. Podczas wojny Armenia egzystowała w warunkach blokady: granica z Turcją została zamknięta, wsparcia nie mogła udzielić sąsiednia Gruzja ogarnięta wojną domową. Pomoc płynęła jedynie z Iranu (drogę z Iranu do Armenii nazwano „drogą życia”) oraz od diaspory rozsianej po świecie. Dziś w Armenii panuje lęk przed odnowieniem się konfliktu o Karabach oraz powszechna mobilizacja – na wojnę chcą iść weterani walk z lat 90., emeryci, młodzież, intelektualiści. Dla Ormian Karabach (nazywają go Arcachem) jest świętą ziemią, to w tamtejszych malowniczych górach położony jest monaster Gandzasar – od XV do XIX w. siedziba katolikosów Armenii.
Modlitwa o pokojowe współistnienie i dialog będzie zapewne dotyczyć także Turcji, drugiego budzącego tu lęk sąsiada. Podczas I wojny światowej Ormianie zamieszkiwali ziemie Imperium Osmańskiego; dziś ormiańscy naukowcy szacują, że podczas dokonanego w latach 1915-17 ludobójstwa nawet 1,5 mln ich rodaków poniosło śmierć z rąk Turków i Kurdów.
Jak wielu przybywających do Armenii pielgrzymów, papież odwiedzi klasztor Chor Wirap, symbol długiej tradycji chrześcijańskiej tego kraju. Jego nazwę można przetłumaczyć jako Głęboki Loch – w znajdujących się tu lochach miał być więziony przez króla Armenii Tiridatesa III Grzegorz Oświeciciel.
Klasztor położony jest przy drodze wiodącej do Górskiego Karabachu, w miejscowości Lusarat; podróżujący do klasztoru pielgrzymi zobaczą zjawiskowy widok świętej dla Ormian góry Ararat. To tu po biblijnym potopie osiąść miała arka Noego; u podnóży Araratu miał odrodzić się świat. Dziś góra – choć zdaje się na wyciągnięcie ręki – leży po stronie tureckiej, jest symbolem utraconych ziem oraz niszczejących budowli sakralnych, które Ormianie wznosili w Imperium Osmańskim i o które w Turcji nikt dziś nie dba. Kościoły z pierwszych wieków chrześcijaństwa zamieniają się w ruinę (taki los spotkał np. wspaniałą świątynię w mieście Ani).
Kraj skrajności
Ormianie podkreślają, że ich kraj jako pierwszy na świecie przyjął chrześcijaństwo jako oficjalną religię państwową. Stało się to w roku 301 (za panowania króla Tiridatesa), przed edyktem mediolańskim cesarza Konstantyna, który sam ochrzcił się na łożu śmierci. Do dziś w Armenii sojusz ołtarza i tronu jest ścisły – autorytarna władza, która ma na sumieniu krwawe tłumienie protestów i wsadzanie ludzi do więzień za przekonania polityczne, podkreśla znaczenie chrześcijaństwa w dziejach ormiańskiego państwa.
Papież Franciszek został zaproszony do Armenii przez katolikosa Karekina II, ormiańskie władze oraz przedstawicieli Kościoła katolickiego. Kościół ormiański – którego Karekin II jest zwierzchnikiem – jest kościołem apostolskim, to wspólnota o charakterze narodowym, jej członkami mogą zostać jedynie Ormianie. Dla kościoła ormiańskiego symboliczny jest 451 rok (to wtedy odbył się IV sobór powszechny, stanowiący o dwóch naturach Chrystusa: boskiej i ludzkiej). Kościół ormiański nie zgodził się z tą wykładnią i zerwał z Kościołem powszechnym. Siedzibą Kościoła jest „ormiański Watykan”, czyli kompleks świątyń położonych nieopodal Erywania w Eczmiadzynie.
Ormianie deklarują się zwykle jako ludzie religijni, jednak ich wiara często jest oderwana od Kościoła instytucjonalnego, który traktują jako skorumpowaną część państwa. Modlą się w domach, podobnie jak w czasach sowieckich. Kościół ormiański uznaje składanie w ofierze ofiar ze zwierząt. Przed wiekowymi świątyniami można zobaczyć rodziny, które podrzynają gardło barankowi albo kogutowi i czekają, aż zwierzę się wykrwawi cierpiąc męki. W tym czasie rodzina modli się np. w intencji obłożnie chorego. W „obrzędzie” tym nieraz uczestniczą duchowni.
15 lat temu Armenię odwiedził Jan Paweł II, Ormianie do dziś wspominają ten fakt. Wizyta Franciszka ma jednak charakter szczególny – ten papież zaskarbił sobie ich wielką przychylność: w stulecie ludobójstwa odprawił w Watykanie mszę świętą, nazywając tamte wydarzenia jedną z najstraszniejszych zbrodni XX w.
Z pewnością będą liczyć na powtórzenie tych słów. ©
Autorka jest dziennikarką „TP”, redaktorką „Nowej Europy Wschodniej”. Nakładem Wydawnictwa Czarne ukazała się właśnie książka „Armenia. Karawany śmierci”, której – wraz z Andrzejem Brzezieckim – jest autorką.