Afrykańska gra o tron

Miesiąc po śmierci króla Zulusów Goodwilla Zwelithiniego umarła jedna z królewskich wdów, którą monarcha w testamencie wyznaczył na regentkę. Na zuluskim dworze zaczęła się nowa wojna o władzę.
w cyklu STRONA ŚWIATA

07.05.2021

Czyta się kilka minut

Ponad 200 tradycyjnie ubranych Zulusów przeszło ulicami Johannesburga, aby złożyć hołd zmarłej królowej-regentce Shiyiwe Mantfombi Dlamini Zulu, 5 maja 2021 r. / FOT. LUCA SOLA/AFP/East News /
Ponad 200 tradycyjnie ubranych Zulusów przeszło ulicami Johannesburga, aby złożyć hołd zmarłej królowej-regentce Shiyiwe Mantfombi Dlamini Zulu, 5 maja 2021 r. / FOT. LUCA SOLA/AFP/East News /

Zulusi, dumni ze swojej tradycji wojowników i zdobywców, mawiają, że zuluskiego tronu się nie przejmuje, ale toczy o niego walkę, nierzadko przelewając krew. Mroczny, bratobójczy mord znaczył już pierwszą sukcesję w 1828 roku, gdy królewscy bracia – rodzony Mhlangane i przyrodni Dingaan – zadźgali włóczniami Szakę, afrykańskiego Bonapartego, założyciela zuluskiego państwa i monarchii. Zdradziecki Dingaan zabił wkrótce także Mhlangane’ego i sam zasiadł na zuluskim tronie.

Dingaan rządził 12 lat, aż do przegranej bitwy nad Krwawą Rzeką z białymi osadnikami, Burami, którzy uciekając z Kapsztadu przed rządami Brytyjczyków, przywędrowali do kraju Zulusów, by się w nim osiedlić. Klęska nad Krwawą Rzeką osłabiła władzę Dingaana, któremu Zulusi nigdy nie zapomnieli zabójstwa Szaki. Kres jego rządów położył nowy najazd Burów. Przyłączył się do nich Mpande, brat króla, który zbuntował zuluskie oddziały i podniósł zbrojną rebelię. Wojownicy Mpande’ego pomogli Burom ponownie pobić armię Dingaana, tym razem nad rzeką Pongola. Pokonany Dingaan ratował się ucieczką do położonego na północ królestwa Suazi. Ocalił życie, ale na krótko, bo później i tak został zamordowany na wygnaniu.

Mpande rządził ponad 30 lat, a gdy przyszło dzielić po nim schedę i przejmować tron, między Zulusami doszło do nowej, krwawej, bratobójczej wojny w 1856 roku. Zwyciężył w niej Cetshwayo, najstarszy z królewskich synów i to on, zabijając pół tuzina braci, został czwartym królem Zulusów. Cetshwayo wsławił się podczas wojny z Brytyjczykami, gdy w 1879 roku pobił wojska Korony pod wzgórzem Isandlwana. Boleśniejszą klęskę imperialna armia poniosła tylko w wojnie z afgańskimi Pasztunami.

Tron Goodwilla 

Zmarły w marcu tego roku ósmy król Zulusów, Goodwill Zwelithini był praprawnukiem Cetshwayo (po nim panowali jeszcze królowie Dinzulu, Solomon i Cyprian). Jako najstarszy z synów króla Cypriana został ogłoszony następcą tronu po śmierci ojca, w 1968 roku, ale koronę włożył dopiero trzy lata później. Pogróżki, jakie zewsząd dostawał, skłoniły go do wyjazdu do południowoafrykańskiego Transwalu, a nawet na prawie bezludną wyspę św. Heleny na Atlantyku (tam, gdzie został zesłany i umarł Napoleon Bonaparte). Pod nieobecność króla Zulusami rządził w jego zastępstwie książę regent Mcwayizeni Israel.

Król Goodwill panował pół wieku – przed nim żaden zuluski monarcha nie rządził tak długo i w tak trudnych czasach. Za jego panowania Południowa Afryka, rządzona przez białych, przeszła bolesną i krwawą przemianę od ustrojowego rasizmu i apartheidu do demokracji i rządów czarnej większości. W marcu zuluski król umarł po długiej chorobie, przeżywszy 72 lata i zostawiając po sobie sześć wdów (Zulusi praktykują wielożeństwo) i prawie trzydzieścioro dzieci.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


Dziedziców zuluskiego tronu nie wyznaczają ustępujący królowie, lecz starszyzna rodu panującego, która, licząc się z monarszą wolą, sama wybiera najlepszego jej zdaniem kandydata. Na nowego króla wybiera się jednak zwykle najstarszego z królewskich synów lub najstarszego z synów urodzonych przez Pierwszą Królową – pierwszą pod względem znaczenia, a nie w kolejności zaślubin.

Tytuł ten przysługuje tej z królewskich wybranek, która wywodzi się z najszlachetniejszego, najbardziej szanowanego rodu i za którą król zapłacił najwyższą lobolę, czyli wykup wnoszony przez pana młodego rodzinie jego wybranki.

Najstarszy syn króla Goodwilla, 50-letni Lethukuthula Zulu, uważany za murowanego dziedzica tronu, został pod koniec zeszłego roku zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach we własnym domu w Johannesburgu. Za faworyta do tytułu dziewiątego króla Zulusów uważano więc drugiego według starszeństwa, 46-letniego księcia Misuzulu, wciąż kawalera (ale dochował się już syna), wykształconego na Florydzie w naukach politycznych. 

Królewski testament

Wkrótce po śmierci króla Goodwilla jego prawnicy zebrali prawie 200 jego bliższych i dalszych krewnych, by odczytać im spisaną przez monarchę ostatnią wolę. Goodwill zażyczył sobie, by po długiej, trwającej zgodnie ze zwyczajem trzy miesiące żałobie po zmarłym królu, a przed wyborem nowego, na zuluskim tronie jako regentka zasiadała królowa Shiyiwe Mantfombi Dlamini Zulu.

Goodwill poślubił ją w 1977 roku jako trzecią w kolejności żonę. Od początku jednak na zuluskim dworze traktowana była jako pierwsza pod względem znaczenia. Była siostrą ostatniego, prawdziwego króla w Afryce, Mswatiego III, miłościwie panującego władcy królestwa Suazi, zamieszkanego przez najbliższych sąsiadów i krewniaków Zulusów. Goodwill zapłacił za nią suazyjskiej rodzinie królewskiej Dlaminich trzystoma sztukami bydła. 

Królowa Mantfombi urodziła zuluskiemu królowi ośmioro dzieci, w tym pięciu synów, z których najstarszego, Misuzulu, uważano za najpoważniejszego kandydata na następcę tronu. Wyznaczenie jego matki na regentkę uznano za jasną wskazówkę, że właśnie jej syn, Misuzulu, zostanie dziewiątym królem Zulusów.

Zuluscy królowie od dawna nie sprawują już takiej władzy jak Szaka, Dingaan czy Cetshwayo. Wciąż jednak sprawują rząd dusz nad przywiązanymi do tradycji kilkunastoma milionami Zulusów, najliczniejszym z ludów, które zamieszkują Południową Afrykę. Stanowią jedną piątą jej ludności i wyborców, więc o względy zuluskiego króla muszą zabiegać wszyscy najważniejsi w kraju politycy i partie polityczne. Zgodnie z zuluską tradycją, król jest zarządcą – poprzez założony przez niego Fundusz Ingonyama dokonuje inwestycji i pobiera opłaty za dzierżawę – milionów hektarów zuluskich ziemi (są własnością wspólnoty, a nie prywatną). Na utrzymanie zuluskiego dworu przeznacza się co roku 5 mln dolarów z południowoafrykańskiego budżetu.

Śmierć regentki

Przedostatniego dnia kwietnia premier na zuluskim dworze, wódz Mangosuthu Buthelezi, 92-letni patriarcha, będący wciąż jednym z najważniejszych politycznych przywódców Zulusów, ogłosił, że królowa regentka umarła. Południowoafrykańskie gazety pisały, że 65-letnia królowa Mantfombi nie domagała, ale Buthelezi oświadczył, że nie zamierza się rozwodzić nad prywatnymi sprawami zmarłej. Powiedział za to, że odkąd przed dwoma laty zapadła na zdrowiu, jej krewni zaczęli podejrzewać, że została otruta na królewskim dworze. Przypomniał, że w ostatnich latach Mantfombi wolała spędzać czas w królestwie Suazi niż na zuluskim dworze i że sam król Goodwill, jeszcze za życia, wspominał, że mogła zostać otruta.

Słowa Butheleziego wzburzyły pierwszą w kolejności żonę zmarłego Goodwilla, królową Sibongile, i jej dzieci – księżnę Thembi i księcia Mbonisiego, który sam po cichu liczył, że ojciec wyznaczy go na regenta. Zwołali konferencję prasową, na której oskarżyli sędziwego Butheleziego, że rozsiewa plotki, choć nie ma żadnych dowodów na to, iż regentka została otruta. „Ludzie pomyślą jeszcze, że to my jesteśmy zabójcami” – skarżyła się dziennikarzom jedna z księżnych.

Buthelezi odpowiedział kolejnymi zarzutami i insynuacjami. Obwieścił, że księżne i książęta z zuluskiego dworu, mając za nic tradycję, nie uszanowali nie tylko woli zmarłego króla, ale nawet tradycji, nakazującej trzymiesięczną żałobę po śmierci monarchy. Ledwie jego szczątki zostały oddane ziemi, a już podważają królewski testament i spierają się, kto ile po nim odziedziczy. „A nie wiadomo nawet, czy to król był naprawdę ich ojcem” – obwieścił w telewizji Buthelezi.

Królowa Sibongile, która poślubiła króla Goodwilla w 1969 roku i urodziła mu pierworodnego syna, zamordowanego Lethukuthulę, zaskarżyła wraz dziećmi królewski testament w sądzie w Pietermaritzburgu. Zażądali, by najlepsi grafolodzy orzekli, czy ostatnia wola króla sporządzona odręcznym pismem, została spisana rzeczywiście przez niego samego, czy może ktoś testament sfałszował. Wdowa Sibongile domaga się też, by sąd uznał jej cywilny ślub z Goodwillem Zwelethim za jedyny ważny, zawarty przez zuluskiego króla, a tym samym uznał ją za jedyną prawowitą żonę monarchy i jego jedyną, wraz z dziećmi, prawowitą spadkobierczynię. Królowa Sibongile uważa, że jej samej należy się połowa królewskiego majątku i nieruchomości. 

Sibongile i jej dzieci, księżne i książęta, uważają, że ich matce należy się teraz tytuł królowej regentki, odrzucają zaś oskarżenia Butheleziego, że knują spiski na zuluskim dworze. W odpowiedzi oskarżają wodza o to, że próbuje im kneblować usta i krępować ruchy, choć nie ma do tego żadnego prawa. Wypominają mu też, że jako królewski premier intrygami ubezwłasnowolnił młodego Goodwilla, wykorzystywał go przez lata dla swoich politycznych celów, że jest uzurpatorem, bo przywłaszczył sobie władzę należną tylko królowi i że w ogóle nie ma prawa wtrącać się w sprawy rodziny panującej.

Dzisiejsze sztylety

Dziennikarze z Johannesburga i Durbanu przypominają, że wszystkim zuluskim sukcesjom towarzyszyły intrygi, spiski, a nierzadko też skrytobójcze mordy. W walce o tron nieraz sięgano po trucizny, włócznie i sztylety. Nigdy wcześniej pretendenci do tronu nie mieli takiej broni masowego rażenia jak Facebook, Twitter czy Instagram. I to dzięki nim gra o tron toczy się „przy podniesionej kurtynie” i „na żywo”, zgodnie z najnowszymi modami obowiązującymi w rozrywce.

Tak czy inaczej, śmierć matki regentki zmniejszyła sukcesyjne szanse jej syna, księcia Misuzulu i sprawiła, że gra o zuluski tron dopiero się zaczęła. Dobiegający setki wódz Buthelezi, wnuk króla Dinzulu, nie kryje zgorszenia. „Przynoszą tylko wstyd – mówi o dzisiejszych kłótniach w zuluskiej rodzinie panującej. – Tak się nie godzi”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej