52 euro za dwa zastrzyki

Podczas lipcowej podróży po krajach Afryki prezydent George Bush fetowany był jak wybawca. Nie bez racji: wyłożenie w ciągu najbliższych pięciu lat 15 miliardów dolarów z kieszeni amerykańskiego podatnika na walkę - poza obszarem USA - z trzema najgroźniejszymi dla ludzkości chorobami przewiduje ustawa, podpisana niedawno przez Busha. Jej nazwa brzmi: “Przywództwo USA w walce z HIV/AIDS, gruźlicą i malarią".

03.08.2003

Czyta się kilka minut

Zapowiedź największego w historii programu walki z tymi trzema chorobami, jaki chce prowadzić pojedyncze państwo, przyjęto w świecie z wielkim uznaniem. Choć tyle wydaje się rocznie na walkę z samym AIDS w samych tylko Stanach, to darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Występując w Departamencie Stanu, Bush porównał swój program do planu odbudowy zniszczonej wojną Europy George’a Marshalla, do udziału Ameryki w utrzymaniu przy życiu Berlina Zachodniego podczas blokady tego miasta przez ZSRR w latach 1948-1949 oraz do amerykańskich misji pokojowych w świecie. I zaznaczył, że większość pieniędzy przeznaczona będzie dla 12 najbardziej potrzebujących krajów Afryki i dwóch państw karaibskich. Program ma uratować od infekcji 7 mln ludzi i pozwolić na objęcie opieką lekarską 10 mln chorych i sierot po rodzicach, zmarłych na AIDS.

Znając konserwatywne zapatrywania Busha, walczące z AIDS organizacje pozarządowe wyraziły jednak obawy, że spora część tych pieniędzy trafi do wyznaniowych organizacji humanitarnych, które nie uznają prezerwatywy jako środka do walki z wirusem HIV - choć dane epidemiologiczne np. z Brazylii sugerują, że jest to środek skuteczny. Niedowierzanie i dopatrywanie się politycznego podtekstu w “wykupieniu" przez USA przywództwa w walce z AIDS zwiększyły się jeszcze, gdy po powrocie Busha z Afryki ogłoszono, iż ten na razie wirtualny budżet okrojony zostanie o 200 mln dolarów: sumę tę przeznaczono na badania nad nową generacją szczepionki przeciw wąglikowi. Fachowcy od AIDS - jak Daniel Kuritzkes z Partners AIDS Research Center w Cambridge (Massachusetts, USA) - rozumieją potrzebę badań nad wąglikiem, pytają jednak, dlaczego mają być one finansowe ze środków na walkę z AIDS, a nie z funduszy walki z bioterroryzmem?

Podobny scenariusz już przerabialiśmy, tyle że w drugą stronę: w latach 90. obcinano wydatki zaplanowane na walkę z gruźlicą, przeznaczając je na badania i pomoc cierpiącym na AIDS. Efekt: wzrost zachorowań w świecie na gruźlicę, wydawałoby się, że dawno opanowaną. Dziś ze względów politycznych ważniejszy od AIDS, gruźlicy i malarii okazuje się wąglik. Cel jest zbożny, ale zamiast 7 milionom zakażonych wirusem HIV zaoszczędzi się cierpienia, powiedzmy, 6 milionom ludzi.

Obietnic w dziedzinie walki z AIDS jest jednak więcej, i to nie tylko ze strony prezydenta USA. Politykom taki gest zawsze się opłaca; na niedawnym szczycie grupy G-8 w Evian ścigano się wręcz, kto obieca więcej. Prezydent Francji był ponoć wściekły na Busha za ustawę o walce z AIDS, gruźlicą i malarią, bo jego obietnice wypadały blado. Francja ma potroić swój wkład: chce wpłacić 150 mln euro (przewidzianych na trzy lata) do funduszu walki z AIDS przy ONZ. Fundusz istnieje od stycznia 2002 i zebrał dotąd zaledwie 1,5 miliarda dolarów, choć z różnych stron obiecywano mu 4,7 miliarda. Sekretarz generalny ONZ Kofi Annan nie może doprosić się składek np. od Japonii i bogatych krajów Zatoki Perskiej. Tymczasem aby fundusz funkcjonował jak dotychczas - czyli na poziomie minimum - potrzeba 3 miliardów do końca 2004 r.

O chaosie w długofalowej walce z AIDS świadczy też niedawna decyzja rządu holenderskiego, który postanowił przeznaczyć na bieżące potrzeby pieniądze z epidemiologicznego projektu badawczego, który od 10 lat prowadzą wspólnie Etiopia i Holandia. Tu też cel jest zbożny - pomoc dla chorych ma być natychmiastowa - ale jej ceną będzie zmarnowanie programu naukowego, którego celem było badanie efektów eksperymentalnych szczepień przeciw HIV. Właśnie w szczepieniach upatruje się jedynego skutecznego w skali globu antidotum na wirusa.

Długofalowe, a nie tylko jednorazowe wydatki na walkę z AIDS nie opłacają się jednak politykom, bo za ich kadencji nie przyniosą wymiernych korzyści. Tymczasem to one powinny cały czas rosnąć ze względu na lawinowo zwiększającą się liczbę zakażeń. Ocenia się, że od 2007 r. potrzeba będzie na te cele aż 7 miliardów dolarów rocznie. Najbardziej potrzebująca jest oczywiście Afryka, ale liczba zakażeń błyskawicznie rośnie także w Chinach i Indiach (najludniejszych krajach świata) oraz w Azji południowo-wschodniej (szczególnie w Kambodży), a także w Rosji.

Organizacje pozarządowe i rządy najbardziej zagrożonych krajów Południa globu muszą wyrywać pieniądze z kieszeni bogatej Północy prawie siłą. Nie dziwi więc, że w trakcie paryskiej konferencji International AIDS Society kilka dni temu wygwizdano prezydenta Jacquesa Chiraca, który znów pięknymi słowy wzywał Północ do hojności na rzecz Południa. Nagrodzono natomiast brawami wystąpienie Nelsona Mandeli, byłego prezydenta RPA, choć mówił mniej więcej to samo, co Chirac. Ale jego słowa nie mają politycznego podtekstu i nie zawierają obietnic bez pokrycia, do których przywykli działacze organizacji pozarządowych.

Najwięcej nadziei pokłada się dziś w lekach spowalniających rozwój choroby, bo na skuteczną szczepionkę nie można jeszcze liczyć - to wynika z konferencji International AIDS Society, która podsumowała naukowe osiągnięcia w walce z AIDS. Z entuzjazmem poinformowano w Paryżu o pozytywnych wynikach stosowania nowego leku, hamującego wnikanie wirusa HIV do komórek (o nazwie T-20/Fuzeon, produkowanego przez firmę Roche). Jest on jednak zbyt drogi - 52 euro (230 złotych) za dwa zastrzyki dzienne - aby mógł on być masowo używany w Afryce. A że w przypadku błyskawicznie mutującego wirusa HIV chorzy (a właściwie atakujące ich szczepy wirusów) stosunkowo szybko uodporniają się na działanie leków, Roche bada już następne lekarstwo (pod nazwą T-1249).

Bo walka z HIV - to także nieustanny wyścig nowych leków wprowadzanych na rynek ze zmieniającym się wirusem. Leki te pozwalają dość skutecznie przedłużyć życie chorych mieszkańców bogatych krajów, podczas gdy Afryka się wyludnia. Aby walka z AIDS była bardziej skuteczna, trzeba prawdziwych, nie wirtualnych pieniędzy i rozsądnego nimi dysponowania.

Jacek Kubiak jest biologiem, pracuje na Uniwersytecie w Rennes.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2003