Żyd od Czarnej Madonny

W roku 1648 w imperium ottomańskim Szabataj Cwi ogłasza się mesjaszem. Początkowo nikt nie traktuje go poważnie, jednak po kilku latach liczba wyznawców wzrasta i wkrótce dochodzi do prawdziwej eksplozji ruchu mesjańskiego...

02.08.2011

Czyta się kilka minut

Podczas pogrzebu Jakuba Franka jego wyznawcy zaciągnęli wartę wokół katafalku z ciałem mistrza. Byli ubrani w polskie mundury ułańskie / rys. z archiwum miasta Offenbach /
Podczas pogrzebu Jakuba Franka jego wyznawcy zaciągnęli wartę wokół katafalku z ciałem mistrza. Byli ubrani w polskie mundury ułańskie / rys. z archiwum miasta Offenbach /

Ukazała się właśnie ważna książka dotycząca stosunków polsko-żydowskich. Autorem "The Mixed Multitude: Jacob Frank and the Frankist Movement, 1755-1816" jest Paweł Maciejko, który ukończył Uniwersytet Warszawski, doktorat zrobił w Oksfordzie, a dziś jest profesorem Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie i współtwórcą stałej ekspozycji w budowanym Muzeum Historii Żydów Polskich.

Praca opowiada o przechrztach, czy jak byśmy dziś powiedzieli, konwertytach z judaizmu na chrześcijaństwo. Przedstawia - także na podstawie nieznanych dotąd źródeł - najpełniejszą jak dotąd historię Jakuba Franka, jego wyznawców i ruchu, który wpłynął na polską kulturę i historię.

Na ekrany polskich kin wchodzi właśnie film "Daas", którego reżyserem i autorem scenariusza jest Adrian Panek. Film opowiada o wiedeńskich latach Jakuba Franka (w tej roli Olgierd Łukaszewicz).

Marcin Wicha: W ciągu kilku miesięcy 1759 r. we Lwowie, w Kamieńcu i w Warszawie kilkanaście tysięcy Żydów ze swoim przywódcą Jakubem Frankiem przyjęło chrzest. Czy to jest ważne wydarzenie?

Paweł Maciejko: Niektóre źródła mówią nawet o dwudziestu tysiącach ochrzczonych. Moim zdaniem były to raczej trzy, cztery tysiące dorosłych oraz dzieci. Ale nawet jeśli przyjąć minimalną liczbę trzech tysięcy, wydarzenie jest bez precedensu.

W Polsce, która była domem dla największej na świecie społeczności żydowskiej, nie ma wcześniej masowych konwersji, takich, jak w Hiszpanii, Niemczech czy państwach papieskich.

Dlaczego więc tak mało o tym wiemy?

Frankizm jest niewygodny dla wszystkich. Dla Żydów - bo konwersja była, przynajmniej w pewnym stopniu, dobrowolna. Co gorsza, przy tej okazji najbardziej obrzydliwe, fałszywe oskarżenie przeciw Żydom, oskarżenie o mord rytualny, zostało użyte jako broń wewnątrz konfliktu żydowskiego.

Dla katolików ta historia również nie jest łatwa. Machinacje, które doprowadziły do powstania ruchu frankistowskiego, odkrywają oblicze Kościoła, jakiego wolelibyśmy nie pamiętać.

Także ochrzczone rodziny wolały zacierać swoją przeszłość. Chociaż było też kilka z dumą pielęgnujących pamięć o swoim pochodzeniu.

Szabataj Cwi - mesjasz przechodzi na islam

Żeby zrozumieć, co się stało w 1759 r., musimy się cofnąć o sto lat... Kim był Szabataj Cwi?

Najważniejszym mesjaszem w historii żydowskiej, oczywiście jeśli nie uwzględnimy Jezusa.

W roku 1648 w imperium ottomańskim Szabataj Cwi ogłasza się mesjaszem. Początkowo nikt nie traktuje go poważnie, jednak po kilku latach liczba wyznawców wzrasta i wkrótce dochodzi do prawdziwej eksplozji ruchu mesjańskiego. Przez pewien czas większość Żydów uważa Szabataja za mesjasza.

Większość Żydów w Turcji?

Większość Żydów wszędzie. Od Prowansji do Polski, od Turcji do Jemenu. Tak jest do roku 1666, gdy Szabataj zostaje aresztowany przez władze tureckie, bardzo zaniepokojone wzrostem mesjańskiego entuzjazmu.

Po krótkim spotkaniu z sułtanem Szabataj nawraca się na islam. Okoliczności są niejasne. Nie wiemy, czy działa pod przymusem, czy sułtan przekonuje go innymi argumentami. Jednak nie ma wątpliwości, że Szabataj zostaje muzułmaninem.

W tym momencie sabatianizm kończy się jako ruch masowy. Żydzi, którzy uznali Szabataja za mesjasza, przyznają się do błędu. Odprawiają pokutę i powracają do normalnego życia.

Ale wydarza się także coś dziwnego: mała grupa wyznawców uznaje konwersję na islam za część mesjańskiej misji.

W pewnym sensie są w podobnej sytuacji, co chrześcijanie po ukrzyżowaniu Jezusa. Oto następuje wydarzenie, które wydaje się przeczyć mesjańskiemu posłaniu ich przywódcy. Trzeba to jakoś wyjaśnić. Wkrótce wśród uczniów Szabataja pojawiają się tacy, którzy mówią, że przejście na islam jest częścią procesu zbawienia. Niektórzy nawet idą w jego ślady.

Zresztą do dzisiaj w Turcji, w obrębie islamu, jest grupa wyznawców Szabataja Cwi, potomków rodzin żydowskich z XVII wieku.

W Turcji ten temat to nadal polityczny dynamit. Niektórzy twierdzą, że sam Mustafa Kemal Atatürk, twórca świeckiego państwa tureckiego, należał do tej grupy, a to oznaczałoby, że jedyna udana modernizacja państwa muzułmańskiego została dokonana przez kryptożydów...

Co się stało z resztą sabatejczyków?

Po roku 1666 stają się sekciarskim odłamem judaizmu. Rozproszeni po świecie, mają jednak trzy wyraźne centra: Amsterdam, Livorno i Podole. Tu - na ówczesnym pograniczu polsko-tureckim - ruch jest najsilniejszy. I właśnie tutaj, w rodzinie sabatejskiej, w 1726 r. przychodzi na świat Jakub Frank.

Jakub Frank - niezatapialny

Jak można go scharakteryzować?

Frank wymyka się klasyfikacjom. Urodził się w rodzinie aszkenazyjskiej, ale kiedy miał rok, jego rodzice przenieśli się do imperium ottomańskiego. Dorastał wśród żydów sefardyjskich. Był doskonale dwujęzyczny, posługiwał się jidysz i ladino. Ale w obu tych światach pozostał obcy. Po latach Żydzi uznali go za chrześcijanina, chrześcijanie za żyda, a wszyscy razem - za heretyka.

Nic nie wiemy o jego wykształceniu. Jedne źródła przedstawiają Franka jako znawcę kabały, który debatował z najwybitniejszymi rabinami swoich czasów. Inne opisują go jako półanalfabetę.

Nawet w sprawie jego wyglądu nie ma zgody... Niektórzy twierdzą, że był niesłychanie przystojny, inni, że wyjątkowo szpetny. Nie da się go jednoznacznie zaklasyfikować - i dlatego jest taki interesujący.

Dorasta w Turcji. Tam zostaje przyjęty do sekty sabatejczyków i w 1755 r. z grupą współwyznawców wkracza na Podole. A potem?

W pierwszym okresie działalności Frank głosi doktryny sabatejskie. Przedstawia się jako wysłannik tureckich sabatejczyków. Pozwala mówić o sobie jako o kolejnym wcieleniu Szabataja Cwi. Jednak z czasem zaczyna tworzyć własną oryginalną doktrynę.

Ogłasza się mesjaszem?

Nie. Nie ma żadnej wypowiedzi, w której tak twierdzi. Jest kilka wypowiedzi, gdzie wyraźnie temu zaprzecza.

W jaki sposób młody człowiek, gdzieś na najdalszej prowincji, wznieca konflikt, który omal nie rozerwie polskiego żydostwa?

W połowie XVIII wieku sabatejczycy są tolerowani przez rabinów, jednak pod warunkiem, że nie propagują swoich poglądów.

Frank od początku zrywa z niepisaną zasadą "don’t ask, don’t tell". Działa ostentacyjnie. Świadomie prowokuje establishment...

Co się wydarzyło w Lanckoroniu nad Zbruczem?

W styczniu 1756 roku frankiści przeprowadzają tam rytuał polegający na tańcu wokół żony miejscowego rabina, rozebranej do naga. Kobieta ma na głowie tiarę z księgi Tory. Rytuał obejmuje też parodię - czy raczej wariację na temat - eucharystii. Uczestnicy obrzędu sakramentalnie używają chleba i wina, a na szyjach zawieszają sobie krzyże.

Tu konieczne jest pewne wyjaśnienie. Sabatejczycy od początku przejawiali zainteresowanie innymi religiami. Doktryna musiała przecież uzasadnić konwersję Szabataja. Dlatego ich rytuały i nauki często zawierały elementy islamu, a z biegiem czasu także chrześcijaństwa.

Biskup Dembowski - zły wybór

Piszesz, że obsceniczne rytuały sabatejskie odbywały się już wcześniej. Do tej pory rabini woleli takie sprawy zamiatać pod dywan, wyciszać. Dlaczego tym razem dzieje się inaczej?

Reakcja ma powód polityczny. W parodystycznym obrzędzie użyto krzyża. Rabini boją się, że gdy to wyjdzie na jaw, może nastąpić wybuch dzikiego antysemityzmu.

Równie ważny jest wymiar teologiczny: synkretyzm, łączenie elementów dwóch religii, budzi ich najwyższy niepokój. Chcą, żeby granica między judaizmem a chrześcijaństwem pozostała jasno wytyczona.

I oto dzieje się coś niebywałego, coś, co nie ma precedensu. Elita rabinów, dotąd niechętna ujawnianiu żydowskich konfliktów, zwraca się do sądu konsystorskiego.

Do biskupa?

Tak jest. Rabini zwracają się do biskupa kamienieckiego, Mikołaja Dembowskiego. Skarżą się, że mają do czynienia z bardzo niebezpieczną herezją w obrębie judaizmu. W takich sytuacjach prawo kanoniczne pozwala Kościołowi na interwencję, toteż rabini proszą biskupa o pomoc. Niektórzy proponują nawet, by chrześcijanie spalili frankistów na stosie.

Inicjatywa wychodzi ze strony żydowskiej i jest to, powtórzmy, wydarzenie bezprecedensowe.

Częściowo wynika to z bezradności rabinatu: herezja sabatejska trwa już sto lat i dotąd nie udało się jej wykorzenić. Dochodzi też do głosu przekonanie, że w tej sprawie linia podziału nie przebiega między chrześcijanami a żydami, lecz między prawomocną religią a herezją. Prawomocne religie monoteistyczne, judaizm, chrześcijaństwo oraz islam, stoją po jednej stronie, a odszczepieńcy, wszystko jedno, żydowscy, chrześcijańscy czy muzułmańscy - po drugiej. Rabinom wydaje się, że biskupi są ich naturalnym sojusznikiem.

Żydzi dobrowolnie zdają się na osąd Kościoła.

W Rzeczpospolitej Żydzi mają autonomię prawną i - z wyjątkiem nielicznych przypadków - nie podlegają jurysdykcji sądów kościelnych. Tak więc biskup Dembowski dostaje prezent... Nawiasem mówiąc, biskup jest ostrym antysemitą.

Ależ Panie Profesorze...

Znamy jego pisma i wypowiedzi. Biskup ma na swoim koncie jedyny w I Rzeczypospolitej przypadek ekspulsji. W Europie Zachodniej wypędzanie Żydów jest zjawiskiem dość powszechnym. Robi to Hiszpania, Francja, Anglia, robią miasta niemieckie. W Polsce przedrozbiorowej ma miejsce tylko jeden taki przypadek - w Kamieńcu rządzonym przez biskupa Dembowskiego...

Zdecydowanie rabini dokonali złego wyboru. Zresztą szybko rozumieją błąd i po czterech czy pięciu dniach próbują wycofać skargę. Jednak jest już za późno. Maszyna ruszyła.

Początkowo wszystko idzie po myśli rabinów. Trwa śledztwo, Jakub Frank trafia do więzienia...

Odbywa się formalne dochodzenie. Zostają przesłuchani świadkowie, wszystko zgodnie z procedurą. Wkrótce jednak następuje zwrot akcji. Większość źródeł twierdzi, że to Jakub Frank zwraca się do biskupa Dembowskiego o możliwość publicznej dysputy ze swoimi przeciwnikami. Biskup wyraża zgodę. W katedrze kamienieckiej dochodzi do debaty...

I Frank wygrywa?

Tak. Strony przedstawiają swoje racje i biskup Dembowski przyznaje słuszność sabatejczykom. Orzeka, że dwa odłamy judaizmu są równoprawne, a każdy Żyd w Polsce może wybrać, czy chce być Żydem rabinackim czy wyznawcą Szabataja.

Wtedy po raz pierwszy Frank ujawnia swój talent taktyczny, swoją kameleoniczną zdolność dostosowania się do zmiennych warunków. Rabini ponoszą dotkliwą klęskę. Groźna herezja, z którą próbowali walczyć, uzyskuje sankcję państwa i Kościoła.

Jednak wkrótce po debacie biskup Dembowski umiera. Konflikt wśród Żydów wybucha na nowo. Dochodzi do prześladowań, są zabici. Jakub Frank i jego wyznawcy muszą uciekać. Chronią się w Turcji, gdzie część z nich przyjmuje islam.

W tym momencie wszystkim się wydaje, że sprawa została ostatecznie zakończona. I pewnie tak by się stało, gdyby na scenę nie wkroczył Kajetan Sołtyk, biskup krakowski.

Biskup Kajetan Sołtyk - odgórny impuls

Przedstawiasz go w bardzo niekorzystnym świetle.

Jeszcze w początku lat 50. XVIII wieku biskup Sołtyk angażuje się w procesy o mord rytualny, m.in. proces w Żytomierzu.

Jak wyglądał proces w Żytomierzu?

W Wielkanoc 1753 r. w Żytomierzu znaleziono zwłoki trzyletniego chłopca zmarłego z nieznanych przyczyn. Sołtyk, który był wtedy koadiutorem diecezji kijowskiej, nakazał uwięzienie 31 miejscowych Żydów, wśród których byli najbogatsi mieszkańcy miasta.

Pod wpływem tortur aresztowani przyznali się do zamordowania dziecka. Zostali uznani za winnych. Sześciu skazano na obdarcie żywcem ze skóry i poćwiartowanie. W sześciu innych przypadkach - poprzestano na poćwiartowaniu. Wszystkie wyroki wykonano.

Dlaczego procesy o mord rytualny i czary zaczynają się w Polsce dopiero w XVIII wieku? Zachodnia Europa przechodzi to w późnym średniowieczu.

Impuls idzie z góry. Od hierarchów, takich jak Sołtyk. Potem dociera do lokalnych społeczności, gdzie zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce się pozbyć żony czy kochanki, posądzając ją o czary. Albo żydowskiego konkurenta w interesach - oskarżając go, że zabił chrześcijańskie dziecko.

Zjawisko staje się masowe?

Tego bym nie powiedział. Nie dochodzi do spontanicznych pogromów, jednak na podstawie fałszywych oskarżeń odbywają się kolejne procesy.

A przykład daje biskup Sołtyk?

Ale posuwa się za daleko. Korzysta z okazji, żeby się wzbogacić. Grozi oskarżeniem o mord rytualny i szantażuje bogatych żydowskich arendarzy, by w ten sposób uzyskać umorzenie swoich długów.

Sprawa wychodzi na jaw. Wszyscy już wiedzą, że biskup montował fałszywe oskarżenia, żeby wymuszać od Żydów haracze.

Sołtyk musi się jakoś oczyścić. Potrzebuje świadka koronnego, kogoś z wewnątrz, Żyda, który potwierdzi, że zarzut mordu rytualnego nie był tylko wymysłem.

Zwraca się do frankistów, a oni zgadzają się podjąć tej roli.

Dlaczego?

Częściowo dlatego, że chcą się uchronić przed prześladowaniami ze strony rabinów. Kieruje nimi także pragnienie zemsty. Biskup daje im gwarancje bezpieczeństwa. Zaopatrzeni w list żelazny frankiści wracają z Turcji i stawiają się we Lwowie. Tam dochodzi do drugiej debaty z rabinami.

Dzisiaj powiedzielibyśmy, że było to wydarzenie medialne.

Debata, podzielona na kilka sesji, trwa półtora miesiąca. Sesje odbywają się w katedrze lwowskiej i budzą ogromne zainteresowanie. Wśród publiczności są Żydzi i chrześcijanie, kilkudziesięciu księży, biskupi, teologowie.

W XVIII wieku mamy już gazety, więc relacje - mniej lub bardziej wierne - ukazują się w połowie Europy. Po włosku, hiszpańsku, portugalsku, francusku, niemiecku...

W centrum tego wszystkiego znajduje się oskarżenie o mord rytualny. Precyzując - tym razem oskarżenie nie dotyczy tego, że gdzieś jacyś Żydzi rzekomo zamordowali chrześcijańskie dziecko. Teza jest inna. Taka mianowicie, że judaizm jest religią, w której składa się ofiary z ludzi, szczególnie zaś z chrześcijańskich dzieci. Za pomocą skomplikowanych cytatów z Talmudu mają tego dowieść frankiści.

I Jakub Frank bierze w tym udział?

Nie ma go w katedrze. Na podstawie źródeł nie możemy ustalić, czy w tym okresie realnie kieruje całym ruchem, czy może sprawy wyrwały się spod jego kontroli.

Jaki werdykt wydają biskupi?

Nie wydają werdyktu. Oświadczają, że nie potrafią rozstrzygnąć, po czyjej stronie leży racja. W połowie XVIII wieku polski Kościół i szlachta nie chcą przyjąć oskarżeń biskupa Sołtyka i jego stronników.

Debata pozostaje więc nierozstrzygnięta. Jednak po czymś takim dla frankistów nie ma już powrotu do społeczności żydowskiej. Sprawa chrztu jest więc przesądzona. Zresztą także rabini chcą się jak najszybciej pozbyć frankistów ze swojej wspólnoty.

W ten sposób dochodzi do wydarzenia, od którego zaczęliśmy naszą rozmowę, chrztu we Lwowie. A co z biskupem Sołtykiem?

Aż do roku 1767, gdy Rosjanie zesłali go do Kaługi, pozostaje opiekunem i protektorem frankistów.

Matka Boska Częstochowska jako Szechina

W tym okresie Frank próbuje wydarzenia lwowskie przedstawić nie jako konwersję, lecz jako unię dwóch podmiotów. Wciąż jeszcze liczy, że jego wyznawcy będą mogli zachować niektóre żydowskie obrzędy w ramach katolicyzmu. Istnieją w Rzeczypospolitej precedensy. Na przykład Kościół grekokatolicki czy katolicki Kościół ormiański uznają władzę papieża, ale zachowują pewną rytualną i doktrynalną autonomię.

Jednak hierarchowie mają inne plany. Frankiści mają zostać dobrymi rzymskimi katolikami... I rzeczywiście większość ochrzczonych we Lwowie bardzo szybko się integruje i nigdy już więcej o nich nie słyszymy.

Natomiast wokół Franka zbiera się grupa, która zachowuje pewną odrębność. Wtedy Kościół wykonuje swój kolejny ruch. Wspólnota Franka ma zostać rozbita na mniejsze grupy, osiedlona w rozproszeniu, a przede wszystkim odizolowana od charyzmatycznego przywódcy.

Wkrótce po chrzcie Jakub Frank, teraz już jako heretyk chrześcijański, zostaje uwięziony na Jasnej Górze. Spędzi tam trzynaście lat.

Dlaczego właśnie w Częstochowie?

Z przyczyn praktycznych. Twierdza jasnogórska jest chyba jedynym więzieniem, które w tym okresie znajduje się w jurysdykcji Kościoła. Biskupi nie biorą pod uwagę potencjalnego wpływu Jasnej Góry na Franka. Zresztą nikt nie przewiduje, by opuścił jeszcze kiedyś mury klasztoru.

Tymczasem uwięziony Frank tworzy swoje nauczanie, różne od wcześniejszej teologii sabatejskiej.

Jest pod wielkim wrażeniem ikony Matki Boskiej Częstochowskiej.

Tak, uważa tę ikonę za wcielenie Szechiny.

Szechina to po hebrajsku obecność. W świętej literaturze żydowskiej to słowo oznacza, że w pewnym miejscu i czasie Boża obecność jest dostępna dla ludzkich zmysłów. Bóg jest wszędzie, ale w pewnych miejscach można Go bezpośrednio doświadczyć. Judaizm definiuje tę obecność jako postać kobiecą.

W Częstochowie - pod wrażeniem obrazu i oddających mu cześć pielgrzymów - Frank dokonuje fuzji kabalistycznego judaizmu z chrześcijańską mariologią i mariolatrią. Ikona Matki Boskiej Częstochowskiej to dla Franka miejsce fizycznej obecności Boga, a dokładniej - Bogini.

Od tego momentu frankizm staje się odrębnym systemem teologicznym, ukonstytuowanym wokół inkarnacji elementu kobiecego.

Frankizm jest prokobiecy?

Jest wiele szczegółowych różnic między judaizmem a frankizmem, ale - moim zdaniem - właśnie element kobiecy jest sednem teologii Franka. To jest najważniejszy i najbardziej oryginalny składnik jego nauczania. Zresztą takie podejście bardzo szybko znajduje przełożenie na praktykę rytualną i polityczną.

Z jednej strony Frank przedstawia swoją córkę jako mesjasza i wcielenie Boga. W teologicznym systemie Franka Ewa Frank stoi znacznie wyżej niż jej ojciec.

Z drugiej strony, na poziomie praktycznym, już na początku XIX wieku w środowiskach frankistowskich pojawiają się bardzo szczegółowe i konkretne postulaty politycznej emancypacji kobiet.

Coś więcej o Ewie Frank...?

Współcześni piszą, że jest niesłychanie piękna. Od najwcześniejszego dzieciństwa ojciec wychowuje ją jako przyszłego lidera sekty, żeńskiego mesjasza i wcielenie Szechiny.

Niestety, Ewa nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań. Rzeczywiście, po śmierci Franka staje się przywódczynią frankistów. Może braknie jej osobistej charyzmy, a może świat nie jest jeszcze gotów na przyjęcie kobiecego lidera? W każdym razie to nie zagra. Czas jej władzy to dla frankizmu okres schyłkowy.

Szpiedzy, masoni, szarlatani

Po upadku konfederacji barskiej i pierwszym rozbiorze, Rosjanie zdobywają Jasną Górę i uwalniają Franka. Ma wtedy niespełna pięćdziesiąt lat. Szybko opuszcza Polskę i z niewielką grupą wyznawców osiada w Brnie Morawskim. Następuje to w wyniku negocjacji z Rosjanami, ale nie umiemy dziś powiedzieć, czy podróż do Czech ma jakieś cele polityczne.

W Brnie dokonuje się stopniowa sekularyzacja frankizmu. Dotąd Frank obracał się wśród rabinów i księży. Teraz działa w otoczeniu habsburskich arystokratów, masonów, żywo zainteresowanych żydowską ezoteryką. Dzisiaj kabałą interesuje się Madonna, w XVIII wieku - arystokraci.

Frank staje się lokalnym celebrytą, znaną postacią. Cesarz Józef II kilka razy przyjmuje go na audiencji.

Nie ma w tych kontaktach żadnego planu politycznego?

Bardzo niewiele o tym wiemy. Są źródła, które mówią, że w obliczu narastającego konfliktu habsbursko-tureckiego, cesarz pragnie wykorzystać siatkę sabatejską w Imperium Ottomańskim do celów wywiadowczych. Rzeczywiście frankiści byliby tutaj idealnymi pośrednikami. Pojawiają się także opinie, że Frank pracuje dla Rosjan i szpieguje Austriaków. Trudno to zweryfikować.

Trzeba jednak zrozumieć, że dla ciekawskich arystokratów Frank jest przede wszystkim kolejną wersją szarlatana. Typu, którego XVIII-wieczne dwory są pełne. Wystarczy wymienić najbardziej znanych: Cagliostra, Saint-Germaina czy Casanovę.

To chyba straszna degrengolada dla przywódcy religijnego?

I tak, i nie. W tym okresie szarlatani są niesłychanie ważni. Pełnią funkcję "kulturtraegerów", przenoszą się z miejsca na miejsce, przekazują informacje i rozpowszechniają plotki. Szpiegują, mają znajomości w kręgach arystokracji.

W tym środowisku żywy jest mit Żyda Wiecznego Tułacza. Zarówno Cagliostro, jak i Saint-Germain żerują na tej legendzie. Każdy z nich sugeruje, że to on jest Wiecznym Tułaczem, nieśmiertelnym wędrowcem tułającym się po świecie od dnia ukrzyżowania Chrystusa.

Znajomość kabały, autentycznej żydowskiej ezoteryki, jest więc bardzo cenna. Można powiedzieć, że Frank staje się coachem pozostałych szarlatanów.

W tym okresie do Czech trafia też Casanova.

Istnieje list Casanovy do Ewy Frank, napisany już po śmierci jej ojca. W tym liście Włoch przywołuje swoją wcześniejszą korespondencję i spotkania z Jakubem Frankiem. Mimo wielu prób nie udało się tej korespondencji odnaleźć.

Jednak Frank nie dożył swych dni na Morawach?

Coś się psuje w kontaktach z imperatorem. Frank popada w konflikt z cesarzem i zostaje wygnany z terenów habsburskich. Ostatnie lata życia spędza w Offenbachu nad Menem, malowniczym miasteczku w okolicach Frankfurtu. Tam, na zamku książęcym, Frank ma swój ostatni dwór i tam umiera w 1791 roku.

Co dzieje się z tym ośrodkiem po śmierci lidera?

Rządzi Ewa Frank. Dwór jest hojnie finansowany przez współwyznawców. Pamiętniki mówią o wozach pełnych złotych monet, które przyjeżdżają na zamek. Frankiści z Polski i Moraw odbywają pielgrzymki do Offenbachu. Niestety, na miejscu wielu z nich przeżywa ogromne rozczarowanie. Są zawiedzeni Ewą. Odkrywają, że liderka i jej dwaj bracia wykorzystują wiernych finansowo... Nic dziwnego, że strumień gotówki stopniowo wysycha.

To już schyłek ruchu. Ostatnie teksty frankistowskie pochodzą z początku XIX wieku. Ewa Frank umiera w 1816 roku. Jeszcze przez kilkadziesiąt lat frankiści, czy potomkowie frankistów, istnieją jako grupa społeczna, ale nauczanie i historia życia Jakuba Franka zostaje przez nich zapomniana.

Historia sukcesu?

Czy w tym miejscu można zrobić jakiś bilans?

Moim zdaniem w rękopisach Franka jest świadomość porażki. Oto w pewnym momencie pojawiła się szansa na zbawienie, ale to nie wyszło. Frank zastanawia się, w którym miejscu został popełniony błąd. Czy można było postąpić inaczej?

Ale jest też druga strona. Rabini chcieli go spalić, księża uwięzić, a Frank wciąż wypływał na wierzch - i to jako przywódca bardzo wyrazistej grupy.

Dla tej grupy, dla rodzin jego wyznawców w Warszawie czy w Pradze, jest to historia sukcesu, wyjścia z getta, awansu materialnego i społecznego. Frankizm stał się drogą do emancypacji.

Można się oczywiście zastanawiać, dlaczego w XVIII-wiecznej Polsce droga do emancypacji musiała być aż tak pokręcona. No, ale taka właśnie była.

Dla warszawskiego Muzeum Historii Żydów Polskich projektujesz stałą ekspozycję poświęconą Debacie Lwowskiej i frankistom. Czy dlatego, że był to pierwszy w Polsce wielki ruch asymilacyjny?

W wydarzeniach, o których opowiadamy, wziął udział król, elita polskiej szlachty, wszyscy ważniejsi biskupi. A z drugiej strony - rabini Podola i reszty Rzeczypospolitej, tysiące Żydów... I to chcemy pokazać w Muzeum: jak mocno były ze sobą związane dwie społeczności wczesnonowożytnej Polski - chrześcijańska i żydowska.

Rozmawiał Marcin Wicha

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2011