Życie (książek) zaczyna się po pięćdziesiątce

Dwie legendarne książki sprzed półwiecza. Pierwsza, piękna baśń napisana przez małżeństwo Afanasjewów, wznowiona została w dawnej szacie graficznej i przypomina nam najlepsze lata Polskiej Szkoły Ilustracji. Drugą, autorstwa wspaniałej Ireny Tuwim, zilustrowano ponownie - w sposób nowatorski i zuchwały.

18.08.2010

Czyta się kilka minut

Rys. Monika Hanulak /
Rys. Monika Hanulak /

Opowieść o demonicznym młynarzu, który mełł mąkę z wyrwanych gołębiom białych piór, ukazała się po raz pierwszy w roku 1961. Napisali ją Alina i Jerzy Afanasjewowie - artystyczne małżeństwo z Gdańska, współtwórcy legendarnego teatrzyku studenckiego Bim Bom i Cyrku Rodziny Afanasjeff. Ta piękna baśń miała dużo szczęścia - ilustracje do niej powierzono młodej, początkującej podówczas graficzce Teresie Wilbik, studentce Szancera, która pomnożyła zalety tekstu, dodała mu głębi i atmosfery. Książka przez lata zajmowała poczesne miejsce w kolekcjach entuzjastów ilustracji jako koronny przykład świetnej graficznej roboty. I oto, niemal pół wieku później, oficyna Dwie Siostry przypomniała tę książkę w znakomitej serii Mistrzowie Ilustracji.

Odnotowujemy skwapliwie każdą premierę tej serii, bo zasługi Sióstr są niekwestionowane - dzięki ich trosce i estetycznej wrażliwości ocalone zostały najznakomitsze evergreeny z lat 60. i 70., dwóch złotych dekad Polskiej Szkoły Ilustracji. Wybór był ze wszech miar trafiony - "Czarodziejski Młyn" wygrał w plebiscycie użytkowników serwisu Allegro na Ulubioną Książkę Dzieciństwa. Format skurczono do standardowego rozmiaru serii, ale piękne, monochromatyczne obrazy niewiele straciły na urodzie - jak zwykle zadbano o dobry papier, elegancki layout i pomysłową paginację, a okładka jest ładną syntezą mrocznej fabuły.

Jeśli bowiem opowieść o diabelskim młynarzu tak dobrze przetrwała w pamięci czytelników, to z pewnością dzięki niezwykle sugestywnym obrazom, jakie baśń Afanasjewów podsuwa dziecięcej wyobraźni. Ponury młyn, na dnie którego spoczywa kamienne serce; nocne polowania z wędką na gołębie; chleb pieczony z czarnoksięskiej mąki, od którego mieszkańcy miasteczka posępnieją i płaczą - wszystko to prowokuje przyjemny dreszcz grozy. Bohaterami baśni są Filip i Dorotka, para sierotek, których nie dotknęła powszechna choroba smutku. Uwięzieni we młynie, za namową starej myszy wyczekują tego jedynego w roku dnia, kiedy młynarz opuszcza domostwo. A wtedy porywają młyn i fruną nim na poszukiwanie radości, którą mogliby obdzielić mieszkańców smutnego miasteczka.

Każda z krain, jakie nawiedzają Filip i Dorotka, ma inny charakter, od miasta rajskiego ogrodu po miasto skute lodem. Dla każdej scenerii Teresa Wilbik znajduje inny graficzny ekwiwalent: jej zimy są arcyzimne, jej raje - rajskie. O pomysłowości ilustratorki niech świadczy choćby taki prosty przykład. W tekście jest mowa o sierotkach, szukających schronienia: "Na świecie panowała wówczas biała, lodowata zima, wiało śniegiem i gdyby nie pomoc usłużnych zajęcy, które pożyczyły im swoich starych futer, kto wie, czy dzieci nie zamarzłyby po drodze". Mniej uważny grafik pominąłby ten akapit, ale Teresa Wilbik namalowała dzieci w komicznych, zajęczych czapkach, ze sterczącymi uszami, co nadało im bezbronny i zabawny charakter.

Groza i "czarodziejskość" młyna ujęta została przez ilustratorkę w metaforyczny, bajkowy kształt - zamiast dosłownej, drewnianej konstrukcji mamy tu wiatrak-widmo, ulepiony jakby z ludzkich losów. Młyn namalowany przez artystkę to myślący organizm na służbie u czarnoksiężnika, który bierze w posiadanie dusze i wysysa z nich radość. Ta niejednoznaczność, wizualna przenośnia, stwarza przestrzeń dla wyobraźni dziecka - niepostrzeżenie pojawia się MAGIA. Klasę Teresy Wilbik widać zwłaszcza, kiedy porównamy jej interpretację baśni z okładką Bartłomieja Drajewicza do słuchowiska ("Bajki Grajki"), nagranego na kanwie tej samej baśni. U Wilbik - kreacja, aura, tajemnica. U Drajewicza - poprawnie namalowany młyn, równie czarodziejski co mój zmywak do naczyń i kwit z pralni. Gorąco rekomenduję: dziesiąta odsłona serii Mistrzowie Ilustracji czeka w księgarniach!

I druga książka, także legendarna, jedna z sześciu zaledwie autorstwa Ireny Tuwim, siostry Juliana, genialnej tłumaczki "Kubusia Puchatka". "Pampilio" to niegdyś lektura mojej generacji - ukazała się po raz pierszy w roku 1962, z pysznymi ilustracjami Ignacego Witza. Baśń rozgrywa się w afrykańskiej scenerii, a tytułowy pampilio to owoc. Oto w krainie zwierząt panuje głód, zjedzono już wszystkie liście i korzonki, i tylko nieznane drzewo, jak na ironię, obsypane jest owocami. Nikt jednak nie śmie ich tknąć - być może są trujące. Zwierzęta wysyłają emisariusza do króla Lwa z pytaniem o nazwę owocu. Pierwszy posłaniec zawodzi, drugi zapomina, jak brzmiała odpowiedź. Dopiero trzeci, najmniejszy żółwik, dzielnie wypełnia misję.

W latach peerelowskiej siermięgi ta książka miała w sobie, świetnie uchwycony przez ilustratora, smak i aromat egzotyki - niemal mlaskaliśmy przy lekturze. Potem tekst krzywdzono na różne sposoby, wydając z koszmarnymi, amatorskimi ilustracjami w manierze chybionego atlasu zwierząt. I wreszcie "Pampilio" wyciągnęła z lamusa Monika Hanulak - wykładowczyni i doktorantka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.

W osobie Magdy Kłos-Podsiadło z oficyny Wytwórnia, która opiekuje się spuścizną rodzeństwa Tuwimów, graficzka znalazła idealną partnerkę. Upoważniona i ośmielana do nieskrępowanej inwencji, Monika Hanulak zilustrowała "Pampilio" na zupełnie nowatorski sposób - posługując się grafiką tzw. wektorową, wykreowaną w komputerze. Pomysł pochodził ze snu - przyśniły jej się ludzkie postacie z głowami zwierząt i takie też pojawiają się na ilustracjach. Płaskie, syntetyczne sylwety przypominają po trosze komputerowe ikony, po trosze afrykańskie fetysze. Ilustratorka użyła ponadto jaskrawych pigmentów, jakich nie uzyska się z offsetowej triady, co daje jedyny w swoim rodzaju efekt.

Okładka wprawia księgarzy w konfuzję - daremnie szukać na niej tytułu, znajdziemy go na "plecach" tomu. Każda nowa książka w opracowaniu Moniki Hanulak jest wyzwaniem dla branży wydawniczej. Po nagrodzonym Bologna Ragazzi Award "Tuwimie", autorskiej "Smonii" (wydanej także we Francji) i niezwykłej, wyrafinowanej plastycznie "Debacie filozoficznej Królika z Dudkiem" Leszka Kołakowskiego, to kolejne zuchwalstwo - granice dopuszczalnego znów zostały przesunięte, ku naszemu pożytkowi i wielkiej satysfakcji.

Alina i Jerzy Afanasjewowie, Czarodziejski młyn, ilustrowała Teresa Wilbik, Warszawa 2010, wydawnictwo Dwie Siostry.

Irena Tuwim, Pampilio, ilustrowała Monika Hanulak, Warszawa 2010, wydawnictwo Wytwórnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 7 (34/2010)