Żółta kartka

26.10.2018

Czyta się kilka minut

41. numer „Tygodnika Powszechnego” przyniósł, oprócz treści ważkich, także felieton Stanisława Mancewicza pod tytułem „Listy otwarte”; i zapewne należałoby ten ostatni pozostawić bez odpowiedzi, gdyby nie został opublikowany na łamach pisma, które od lat organizuje „Lekcje czytania” - a wszak chodzi w nich miedzy innymi o wyrobienie umiejętności czytania ze zrozumieniem. Śpieszymy więc znakomitemu felietoniście z kołem ratunkowym! Liczba mnoga, której pozostaniemy wierni w tym krótkim tekście nie tylko nawiązuje do stylistyki zastosowanej we wzmiankowanym felietonie (najwyraźniej sporo głosów spierało się w głowie autora), ale jest też podkreśleniem, że bulwersujący pana Mancewicza list został podpisany przez wielu pisarzy - zarówno ze Stowarzyszenia Unia Literacka, jak i ze Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.  A dlaczego w ogóle taki list powstał? Ano dlatego, że od kilku już lat uczestnicy Targów Książki w Krakowie (czytelnicy, wydawcy, jak również autorzy) utyskują na ich organizację: na ciasnotę, duchotę, zły dojazd i brak jakiejkolwiek koncepcji przy planowaniu wydarzeń ściągających szczególnie dużo osób. Obietnice poprawy sytuacji po oddaniu nowej hali targowej okazały się płonnymi; ba, jest gorzej - bo też pewnie organizatorzy ulegli pokusie bicia rekordów (ilości stoisk i sprzedanych biletów).

Fanaberie pisarzy, którym poprzewracało się w głowach?

Fochy pieszczochów wydawniczego rynku?

A może po prostu przezorność i zdrowy rozsądek?

Nie trzeba mieć pisarskiej wyobraźni, aby przewidzieć, co wydarzy się w zatłoczonej targowej hali, gdy wybuchnie w niej panika. Gdy ktoś będzie pilnie potrzebował pomocy. Gdy w hali pojawi się ogień lub uzbrojony wariat. Organizatorzy targów, odpowiadając na list pisarzy, zapewnili, że tym razem stoisk będzie mniej, przestrzeni więcej, a w ogóle to wydawcy powinni sami między sobą ustalać, kiedy zapraszają najpoczytniejszych autorów. Właściwie to autorzy są wszystkiemu winni, bo nie raczą masowo przyjeżdżać już w piątek.

Naprawdę? Krakowskie targi są jedynymi, na które zgodnie narzekają i czytelnicy, i autorzy, i wydawcy - może więc warto byłoby wyciągnąć z tego wnioski?

Wcześniej jednak wróćmy do felietonu pana Mancewicza. 

Ironizuje po krakowsku, że kiedyś pisarze, owszem, podpisywali listy protestacyjne, ale tylko w ważnych sprawach, a teraz?…
O tempora, o mores!
 
Drogi Panie, właśnie dlatego, że spotkania z czytelnikami są dla nas ważne, protestujemy przeciwko zamienianiu ich w targowy survival. Proszę pamiętać, że ironię unieważnia tragedia -  życząc więc, aby mógł Pan ironizować jak najdłużej, zwracamy organizatorom uwagę, że nie można liczyć wyłącznie na jakże polskie „jakoś tam będzie”. Proszę też nie strzelać focha, tylko potraktować nasz list jak ostrzegawczą żółtą kartkę. Bo nikomu chyba nie zależy, aby złośliwy los pokazał komuś czerwoną.
 
W imieniu Unii Literackiej 

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]