Zobaczysz Izrael

Niektórzy są przekonani, że Marsz Żywych to piękna uroczystość i niezwykła szansa spotkania. Młodzi Żydzi i Polacy idą razem w milczeniu z Auschwitz do Birkenau czcząc pamięć ofiar i ślubując, że nie dopuszczą, by to się powtórzyło. Daj spokój - powiedział mi znajomy Żyd, który właśnie wrócił z Oświęcimia - to syjonistyczna manifestacja, lepiej się trzymać z daleka.

02.05.2004

Czyta się kilka minut

Skąd tak surowa ocena? Może stąd, że młody Żyd mieszkający w Polsce nie pasuje do wizji świata, jaką marsz ma kształtować?

Powrót do życia

Pamięć o Holokauście, która do lat 70. była raczej pamięcią indywidualną, stała się potem podstawą mitu założycielskiego Izraela i częścią żydowskiej tożsamości. Marsz Żywych to sposób budowania tej tożsamości wśród młodzieży. Jest czymś więcej niż tylko przejściem trasy z Auschwitz do Birkenau. To dwa tygodnie podróży po Polsce i Izraelu oraz miesiące przygotowań. Nie chodzi o to, by młodzi różnych narodowości wspólnie powiedzieli “nigdy więcej!", lecz o budowę narodowej jedności, stworzenie doświadczenia wspólnego dla nastolatków żydowskich z różnych miejsc świata.

Ta podróż ma dwa etapy. Pierwszy to Polska, “kraj-cmentarz". Uczestnicy zwiedzają głównie obozy zagłady, niewiele dowiadując się o wiekach historii polskich Żydów. Znają Polskę z czarno-białych zdjęć i filmów, jako miejsce okropnych wydarzeń. Jakież jest niejednokrotnie ich zdziwienie, gdy widzą tętniące życiem i kolorami miasta. Jedna z uczestniczek pisała w pamiętniku: “Chciałabym mieć czas, aby zobaczyć trochę Polski. Nie żeby mi o niej opowiadano - to już zrobiono. Chcę sama móc popatrzeć i wyrobić sobie zdanie". Ale Julie nie przyjechała tu, by poznawać Polskę, przyjechała na Marsz Żywych. Owszem: niektóre grupy spotykają się z młodzieżą polską. Owszem: coraz częściej o takie spotkania zabiegają izraelscy przewodnicy grup, ale ma to miejsce poza oficjalnym programem, “po godzinach", kiedy uczestnicy są już zmęczeni. Spotkania te nie są zresztą łatwe: nie wystarczy opierać się na wspólnocie doświadczeń nastolatków (muzyka, filmy, subkultury). Dotyczą i powinny dotyczyć również świadomości historycznej, a to wymaga przygotowania obu stron. Tak zakłada współorganizująca je Fundacja Forum Dialogu Między Narodami, która przygotowuje publikację o trudnych pytaniach, na jakie muszą być przygotowani ich uczestnicy.

Marsz wiąże się z ogromnymi emocjami. Jak piszą organizatorzy w internecie: “Będzie to jedno z najbardziej ekscytujących i niezapomnianych doświadczeń twojego życia!". Niektórym grupom towarzyszą ocaleni z Holokaustu, których rola w tworzeniu atmosfery jest niebagatelna. Kiepskie jedzenie, zdejmowanie kurtek na chłodzie - wszystko ma pomóc zrozumieć, co czuły ofiary. Jak w wierszu jednego z uczestników: “Nigdy nie doświadczę tego wystarczająco, ale już doświadczyłem zbyt wiele". Potem przylatują do Izraela i na płycie lotniska tańczą, płaczą ze szczęścia i śmieją się, śpiewając Am Izrael Chai (Naród Żydowski Żyje). Tu jest życie! “Marsz to podróż z ciemności ku światłu, (...) zobaczysz Izrael w taki sposób, jak nigdy wcześniej, przez pryzmat Twojego doświadczenia z Polski" - czytamy w internecie. - Uczestnicy Marszu traktują młodych polskich Żydów jako swoiste kuriozum; tych, którzy nie wiadomo z jakiego powodu zdecydowali się mieszkać na cmentarzu - skarży się młody żydowski publicysta. - W marszu de facto nie ma dla nas miejsca.

Marsz na piknik

Tysiące młodych ludzi w błękitnych kurtkach, niosących flagi Izraela, niekiedy w nie owiniętych: takie mamy wyobrażenie o Marszu Żywych. W tym roku, na trzynastym już marszu, było podobnie. Kolor kurtek zmienił się na granatowy, mniej jaskrawy i mniej izraelski zarazem. Niektóre grupy przed południem zwiedzają Muzeum Auschwitz. Są tacy, którzy nie wytrzymują napięcia. To może tłumaczyłoby zachowanie grupy żydowskich nastolatków palących haszysz w toalecie...

Tuż przed czternastą formuje się kolumna. Gdy rusza, wbrew poleceniom organizatorów kilka polskich grup nie idzie na koniec pochodu, ale włącza się w środek, mieszając się z Żydami. - Zawsze chcą, żebyśmy szli osobno, a my zawsze próbujemy iść z nimi - tłumaczy “stały bywalec". Maszerujemy trzy kilometry, niektórzy w ogromnym skupieniu, inni - śpiewając. Od bramy Birkenau kolumnie towarzyszy dobiegający z głośników swoisty apel poległych. Wszyscy spotykają się przy pomniku obok krematoriów: przemówienia, na zakończenie kadisz. “Zaiste, to Marsz Żywych" - myślę patrząc na przytulających się, leżących na trawie nastolatków, wyglądających jakby przybyli na piknik. Życie zwycięża i nawet ciężar pamięci tego nie zmieni. W słoneczny dzień, wśród zieleni i śpiewu ptaków trudno trwać w skupieniu. Trudno też uwierzyć, że w tym potwornym miejscu może być tak pięknie.

Czyje to święto?

Grupy polskie mogą uczestniczyć w Marszu od 1998 r. Tym razem przyjechało ok. 700 osób. Chętnych było więcej, ale taki limit wyznaczyli organizatorzy. Po co tu przyjeżdżają? Dziennikarze zawsze o to pytają, a im z biegiem lat coraz trudniej odpowiedzieć. Żałuję, że nie zadałam tego pytania Młodym Demokratom, którzy rozciągnąwszy transparent ze swoim logo, fotografowali się przed bramą Auschwitz, budząc niesmak wśród pozostałych polskich grup. Ci, którzy są tu pierwszy raz, jeszcze wiedzą dlaczego: chcą dać świadectwo pamięci o ofiarach, poznać przybyłą na marsz młodzież. Z biegiem lat pojawiają się wątpliwości. - Właściwie nie wiem po co. Nawet nie bardzo mam ochotę, choć wiem, że powinienem tu być - mówi członek warszawskiego KIK-u, uczestniczący w Marszu po raz siódmy. Inni opowiadają, że kilka lat temu nie można było nieść flag innych niż izraelskie. Potem to się zmieniło, a pierwsze trzy białoczerwone flagi nieśli polscy Żydzi.

Oczywiście: Dzień Pamięci Ofiar Zagłady (wtedy odbywa się marsz) to żydowskie święto; od Żydów zależy, jak będą je przeżywać. Nas jednak powinno obchodzić, jaki obraz Polski ono kształtuje. Jeden z moich rozmówców, polski Żyd, zastanawia się nawet, jak długo władze będą tolerować na swoim terytorium imprezę kształtującą izraelską tożsamość kosztem wizerunku Polski.

Był taki rok, gdy w ramach specjalnego programu grupa młodzieży polskiej i żydowskiej wspólnie podróżowała autokarami, zwiedzała obozy i miasta, rozmawiała o historii, ale i o sobie, o tym, co czują. Potem razem - naprawdę razem - szli w Marszu Żywych. Niestety, odbyło się to tylko raz.

Zuzanna Radzik jest studentką teologii na Papieskim Wydziale Teologicznym Bobolanum w Warszawie, zaangażowaną w dialog chrześcijańsko-żydowski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2004