Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dokument przepadł, a minister Łukasz Szumowski w ubiegłym tygodniu zapowiedział procedowanie własnego. Z przedstawionych informacji (projektu nie zaprezentowano) wynikało m.in., że ustawa nie określi minimalnych wynagrodzeń dla lekarzy, a szpitale nadal nie będą zobowiązane wypłacać specjalistom pieniędzy za tzw. zejścia po dyżurze (rezydentom to zagwarantowano). Za to dla specjalistów spoza Unii zostanie uproszczona procedura tzw. nostryfikacji dyplomu. Oburzeni lekarze zapowiedzieli na 1 czerwca wielką manifestację w Warszawie.
Minister w ostatnich tygodniach zwoływał liczne briefingi, a na portalach mnożyły się nagłówki o sukcesach i propozycjach reform. System ochrony zdrowia jest rzeczywistością skomplikowaną, co ułatwia rządowi narrację, a lekarzom utrudnia wyjaśnienie, na czym właściwie polega spór. Przykład? Rezydenci w październiku 2017 r. walczyli o zwiększenie nakładów na zdrowie do wysokości 6,8 proc. PKB w trzy lata. W porozumieniu z lutego 2018 r. przystali na 6 proc. PKB w pięć lat. Ostatnio okazało się, że rząd będzie brał pod uwagę wskaźnik PKB nie bieżący, ale sprzed dwóch lat. Harmonogram zmian nie ma więc wiele wspólnego z postulatami – tylko jak to wytłumaczyć odbiorcom w rzeczywistości nagłówkowo-twitterowej? A jest to zagadnienie trywialne w porównaniu choćby do refundacji leków i odpowiedzialności finansowej lekarzy związanej z wypisywaniem recept. ©℗