Zbiorowy ruch oporu

MIESZKANKA HONGKONGU, prosząca o anonimowość: Głównym problemem jest brutalność policji. Dla nas, zwykłych obywateli, policjanci są jak terroryści.

09.09.2019

Czyta się kilka minut

W Hongkongu protestują także pracownicy ochrony zdrowia.  Queen Mary Hospital, 1 września 2019 r. / JUSTIN CHIN / BLOOMBERG / GETTY IMAGES
W Hongkongu protestują także pracownicy ochrony zdrowia. Queen Mary Hospital, 1 września 2019 r. / JUSTIN CHIN / BLOOMBERG / GETTY IMAGES

ANNA GOC I MARCIN ŻYŁA: Jaka atmosfera panuje w Hongkongu?

MIESZKANKA HONGKONGU, PROSZĄCA O ANONIMOWOŚĆ: W tygodniu nasze życie wygląda w miarę normalnie. Choć protesty od czterech miesięcy są jego częścią. Od piątkowego wieczoru do niedzieli, gdy protestów jest najwięcej, wielu mieszkańców zostaje w domach. Demonstracje są dobrze zorganizowane. Ważną rolę odgrywają media, które informują o kolejnych wydarzeniach. Np. dzisiaj [rozmawiamy w czwartek 5 września – red.] wiem już, gdzie i kiedy odbędzie się protest w sobotę.

Jak wyglądają protesty od środka?

Byłam na kilku, tych, które zgromadziły najwięcej ludzi. Wśród uczestników można wyróżnić dwie grupy. Pierwsza preferuje rozwiązania pokojowe, spokojne, racjonalne. Do niej należę. Ale jest też druga, bardziej agresywna. Rząd przedstawia ich jako inicjatorów zamieszek. To z reguły młodsi mieszkańcy miasta. Ważne jest to, że jest sporo możliwości, by się zaangażować. Niektórzy zgłaszają się nawet jako kierowcy ochotnicy.

Po co?

Policja współpracuje z komunikacją publiczną. W minioną niedzielę odbyła się kolejna demonstracja na lotnisku. Władze wstrzymały transport, skutecznie blokując tam demonstrantów – mogli wracać do domu tylko na piechotę. Ale wtedy ponad sto osób przyjechało na lotnisko swoimi samochodami, by ewakuować protestujących. Ludzie żartowali, że to nasza własna Dunkierka.

Niektórzy popierają bardziej agresywne młode pokolenie. Inni uczestniczą w demonstracjach, jeszcze inni wspierają ruch protestu finansowo.

Mieliśmy dwie duże kampanie między­narodowe. Wykupiliśmy ogłoszenia w najważniejszych zagranicznych dziennikach. Podczas kampanii fund­raisingowej jednego tylko dnia udało się zebrać 2 mln dolarów hongkońskich [równowartość ok. 1 mln zł – red.]. Dwa tygodnie temu zaś, idąc za przykładem państw bałtyckich sprzed 30 lat, sformowaliśmy łańcuch ludzki. Dziś rano widziałam uczniów przed szkołami – niektórzy w ramach protestu nie uczestniczyli w lekcjach. Przyszłam pod swoją dawną szkołę razem z innymi jej absolwentami. Zrobiliśmy własny, mały łańcuch ludzki, trzymaliśmy się za ręce, śpiewaliśmy, oczywiście pokojowo, krzyczeliśmy hasła.

Wygląda na to, że to ruch dobrze zorganizowany. Ale z drugiej strony – pozbawiony liderów.

Tak, inaczej niż zwykle w tego rodzaju protestach, nie mamy lidera. Działamy kolektywnie.

Czy to jednak nie przeszkoda, że nie macie lidera? Protesty protestami, ale cele polityczne trzeba jakoś realizować.

I tak, i nie. Na tych, którzy popierają protesty, mówimy: „żółte wstążki”. Radykałowie to „deep yellow”. „Light yellow” to ci skłonni do kompromisu. Zwolennicy rządu to z kolei „niebieskie wstążki”. Nazwy są pozostałością po protestach w 2014 r., kiedy używano kolorów do określania czyichś preferencji politycznych. Poza tym mamy swoje postulaty [pisze o nich obok Jan Górski – red.].

Premier Hongkongu Carrie Lam ogłosiła, że wycofuje się ze zmian w przepisach dotyczących ekstradycji, których zapowiedź była pierwszą przyczyną demonstracji. Czy to nie koniec protestów?

Musimy być ostrożni. Niektórzy mówią, że rząd tylko wstrzymał tę ustawę na jakiś czas, licząc, że to ludzi uspokoi. Poza tym przepisy o ekstradycji to tylko jedno z żądań.

Głównym problemem jest teraz policja, która zachowuje się brutalnie. Dla nas, zwykłych obywateli, policjanci są jak terroryści. Dlatego chcemy ­niezależnej komisji, która zajmie się analizą nadużyć policjantów. Uważamy, że policja współpracuje z przestępcami, którzy atakują uczestników protestów, m.in. w metrze.

Kiedy zaczynały się protesty, jakie miała Pani nadzieje?

Walczymy o prawdziwą demokrację. Ale nawet wśród „żółtych wstążek” są różne postawy. Niektórzy chcą niepodległości Hongkongu, większość wie, że nie ma na to szans. Wielu z nas akceptuje zasadę „jeden kraj, dwa systemy”, ale pod warunkiem, że będziemy, jak dotąd, korzystać z naszych wolności – wolności słowa, gospodarczej, dobrego systemu prawnego. Poza tym w ostatnich miesiącach zdaliśmy sobie sprawę, że nasz lokalny rząd jest kontrolowany przez zewnętrzną siłę. I że nie prowadzi polityki, której celem byłoby dbanie o interesy obywateli Hongkongu, o autonomię.

Chiński rząd powtarza, że protesty są inspirowane z Zachodu, sugeruje, że stoją za nimi Stany Zjednoczone. Czy to świadoma strategia, czy urzędnikom w Pekinie nie przychodzi do głowy, że ktoś mógłby walczyć o takie wolności?

Oni mówią tak, bo się boją, że to, co się dzieje w Hongkongu, rozleje się na inne miasta w Chinach. Czasem nawet portretują nas jak ruch, którego celem jest obalenie rządu w Pekinie! To oczywiście nieprawda: my tylko chcemy kontynuacji formuły „jeden kraj, dwa systemy”.

Mówimy o polityce i prawie. Ale czy Chiny nie używają też swojej soft power w innych dziedzinach życia – szkolnictwie, kulturze?

Tak, jak najbardziej. Dwa dni temu zorganizowali konferencję prasową. Powiedzieli, że pierwszą rzeczą, którą zrobią, gdy sytuacja się uspokoi, będzie wprowadzenie w Hongkongu chińskiego programu nauczania, by młode pokolenie nie spoglądało za bardzo w stronę Zachodu. W programie nauczania jest m.in. o tym, że masz porzucić swój ojczysty kraj i wspierać partię komunistyczną. ©℗


CZYTAJ TAKŻE:

WIDMO REWOLUCJI KRĄŻY PO PEKINIE: Jeśli mieszkańcy Hongkongu zaniechają swej walki, staną się częścią ściśle kontrolowanego społeczeństwa i będą zmuszeni zapomnieć o wolności.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2019