Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
ZA DYREKTORAMI OSIEM TYGODNI MATNI: niemal zerowego wpływu na kluczowe ruchy, za to pełnej odpowiedzialności. Tuż przed rządową decyzją o wysłaniu części klas podstawówek na nauczanie zdalne i hybrydowe ponad 11 proc. szkół (wzrost względem początku września o kilka tysięcy procent) zostało zamkniętych przez sanepidy. A i pozostałe działały kryzysowo: tysiące dzieci i nauczycieli zakażonych lub na kwarantannach, dyrektorzy desperacko dzwoniący do stacji sanitarnych. „Czy ktoś z Państwa ma dostęp do Sanepidu, jakiegoś znajomego, który mógłby z tony maili i smsów odgrzebać nasze zgłoszenie o pozytywnym wyniku ucznia?” – pytała w mailu do rodziców dyrektorka jednej z krakowskich podstawówek. I dodawała: „Czuję się bezradna wobec polskiego systemu opieki zdrowotnej i oświatowej”. – To nie wszystko: musiałam w trosce o zdrowie i życie ludzi działać nielegalnie, sama wysyłając klasę na kwarantannę – mówi w rozmowie z „TP” dyrektorka. – A było to do uniknięcia. Już w sierpniu my, dyrektorzy, wiedzieliśmy, że ten system musi się posypać.
PRZED NIMI JESZCZE TRUDNIEJSZY CZAS: teraz naukę w murach szkoły dla klas 1-3 trzeba godzić z powrotem do łączeń online (4-8). A nie są to dwa odrębne obiegi: niektórzy nauczyciele (np. angliści, informatycy, katecheci czy przedmiotowcy mający dyżury w świetlicach) będą funkcjonować w obu rzeczywistościach. – Dochodzi pytanie, jak organizować zastępstwa w nauczaniu zdalnym – zauważa krakowska dyrektorka. – Jest też inny kadrowy problem: wielu nauczycieli już odeszło w ostatnich miesiącach z zawodu, pozostali pracują pod większą presją. Boję się, że za moment nie będzie miał kto uczyć.
CZY TO JESZCZE EDUKACJA, czy już epidemiczna szkoła przetrwania? – Od marca robimy wszystko, by było normalnie, ale nie oszukujmy się: to była, a tym bardziej będzie teraz edukacja połowiczna – mówi dyrektorka. I dodaje, że najgroźniejszy może być lęk i spadek morale. Sama jakiś czas temu wykupiła ubezpieczenie na wypadek pozwów o odpowiedzialność za zakażenia. – To, co kochamy robić, przeradza się powoli w źródło nieustannego napięcia – puentuje. – Jestem dyrektorką od dekady, przeżyłam wiele. Ale takiego czasu nie pamiętam. ©℗