Zamach niedzielny

W Gwinei komandosi obalili prezydenta, którego rządów mieli strzec. „Żołnierz ma bronić ojczyzny” – oznajmił przywódca zamachowców. – Jeśli elity zaczynają uciskać lud, wojsko jest po to, by swojemu ludowi przywrócić wolność”.

08.09.2021

Czyta się kilka minut

Podpułkownik Mamadi Doumbouya, przywódca zamachu stanu, przybywa do Pałacu Ludowego w Konakri, przed spotkaniem z ministrami byłego prezydenta Gwinei , Alfy Conde. 6 września 2021 r. / FOT. CELLOU BINANI/AFP/East News /
Podpułkownik Mamadi Doumbouya, przywódca zamachu stanu, przybywa do Pałacu Ludowego w Konakri, przed spotkaniem z ministrami byłego prezydenta Gwinei , Alfy Conde. 6 września 2021 r. / FOT. CELLOU BINANI/AFP/East News /

W pierwszą niedzielę września mieszkańców gwinejskiej stolicy, Konakri, obudziła gwałtowna kanonada. Strzały dobiegały z dzielnicy Kaloum, w której znajduje się pałac prezydencki Sekoutoureya (od imienia pierwszego prezydenta Ahmeda Sekou Toure) i większość najważniejszych urzędów. Ulice opustoszały, a na ulicach i wiaduktach pojawiły się wojskowe patrole.

Przed południem w internecie pojawił się nagrany telefonem komórkowym film pokazujący prezydenta Alphę Condé w otoczeniu sześciu żołnierzy w polowych mundurach. Nadąsany prezydent, bosy, w dżinsach i rozchełstanej koszuli, rozparty na kanapie, nie odzywa się ani słowem, gdy jeden z żołnierzy pyta go, czy jest dobrze traktowany.

Wkrótce rozeszły się plotki, że żołnierze są komandosami z Ugrupowania Wojsk Specjalnych z garnizonu z miasteczka Forecariah, położonego jakieś sto kilometrów od Konakri, i że przybyli do stolicy z zamiarem przeprowadzenia zamachu stanu i obalenia 83-letniego Alphy Condé. Nie wiadomo, czy im się udało, bo w mieście wciąż słychać było strzały, a ministerstwo obrony ogłosiło komunikat, że gwardia prezydencka odparła atak i udaremniła próbę puczu.

Wszystko stało się jasne, gdy żołnierze w polowych mundurach pojawili się w telewizji, a ich dowódca, w czerwonym berecie i okularach przeciwsłonecznych, a także z narodową, czerwono-żółto-zieloną flagą na ramionach obwieścił, że wraz z towarzyszami broni dokonał zamachu stanu i przejmuje władzę w kraju.

Sprawy w swoje ręce

„Wzięliśmy sprawy w swoje ręce – powiedział podpułkownik Mamadi Doumbouya. – Drodzy rodacy! Popatrzcie tylko, jak po 72 latach niepodległości wyglądają nasze drogi, jak wyglądają nasze szpitale! Republika nie działa, sądy są jedynie instrumentem w rękach uprzywilejowanych, nie przestrzega się praw człowieka ani obywatelskich, a także reguł demokracji. Urzędy służą rządzącym, panoszy się korupcja i żyjemy w biedzie. Tak wielu ludzi zginęło na marne, tak wiele zostało wylanych łez. Pora się obudzić! W imieniu Narodowego Komitetu na rzecz Zgody i Rozwoju postanowiliśmy wziąć odpowiedzialność za los Gwinei. Gwinea jest taką pięknością! Nie trzeba dopuszczać się na niej gwałtu, ale raczej czule się z nią kochać”.

Ogłosił, że rozwiązuje rząd i parlament, a także unieważnia konstytucję. Wkrótce wybierze się nowe władze – zapowiedział – i napisze nową konstytucję. Zamachowcy wyznaczyli oficerów na nowych gubernatorów prowincji i wprowadzili godzinę policyjną. Zamknęli też granice kraju, ale już nazajutrz kazali je z powrotem otworzyć. Występując w niedzielę w telewizji, płk Doumbouya przykazał też ministrom i dygnitarzom z obalonego rządu stawić się w poniedziałek rano na naradę. Ostrzegł, że kto nie przyjdzie, zostanie przykładnie ukarany jako wywrotowiec i buntownik.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


Przyszli wszyscy. Pułkownik oświadczył im, że nie będzie się na nich urządzało polowania na czarownice, ale mają nie opuszczać kraju i natychmiast przekazać wojskowym swoje służbowe limuzyny. Ale po wyjściu z narady premier Ibrahima Kassory Fofana, minister obrony Mohammed Diane i przewodniczący parlamentu Amadou Damaro Camara zostali aresztowani i odwiezieni do wojskowych koszar pod eskortą komandosów w czerwonych beretach.

Pułkownik zaś ruszył samochodem na przejażdżkę ulicami stolicy. Pozdrawiał wiwatujących na jego widok rodaków. „Doumbouya! Doumbouya! Wolność!” – wołali za nim.

Gwinejski Mandela

Nie mieli powodu, by ronić łzy po obalonym prezydencie. Pokładali w nim tak wielkie nadzieje, a tak bardzo ich rozczarował.

Kiedy w 2010 roku zwyciężył w pierwszych w dziejach Gwinei wolnych wyborach, obiecywał, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by stać się dla rodaków tym, kim dla Południowej Afryki okazał się Nelson Mandela – dobrym, sprawiedliwym przywódcą, który nie ulegnie nałogowi władzy, za to będzie głosił potrzebę narodowej zgody i przebaczenia dawnych urazów i krzywd.

Gwinejczycy wierzyli mu, bo całym swoim życiem dowodził, że gotów był je poświęcić walce o wolność, sprawiedliwość, demokrację. Walczył o nie, gdy Gwineą rządził pierwszy prezydent-założyciel Sekou Toure (1958-1984), który pod wpływem władzy szybko przemienił się w tyrana. Kazał skazać Alphę Condé  na śmierć za nieposłuszeństwo. Przed stryczkiem lub plutonem egzekucyjnym ocaliła Alphę dawna metropolia kolonialna, Francja, która udzieliła mu azylu i przyjęła na Sorbonę jako wykładowcę.

Wrócił do kraju po śmierci Toure w 1984 roku, gdy władzę w Konakri przejął wskutek puczu kolejny dyktator, tym razem w wojskowym mundurze, Lansana Conté. Przeciwko niemu Alpha Condé również dzielnie występował, a nawet dwukrotnie stawał przeciwko niemu – bez powodzenia – w prezydenckich wyborach. Nie mogąc dłużej znieść dysydenta i krytyka, dyktator oskarżył go o działalność wywrotową i wtrącił do więzienia. Odzyskał wolność dzięki wstawiennictwu Francji i zachodnich obrońców praw człowieka.

Lansana Conté umarł na urzędzie w 2008 roku (jeszcze żaden władca nie oddał władzy po dobroci czy dlatego, że wymagało tego prawo, które sam ustanowił), a władzę, w kolejnym zamachu, przejął kolejny wojskowy dyktator, kapitan Moussa Dadis Camara. Rok później, podczas kłótni z innymi oficerami, Camara został postrzelony i ciężko ranny. Gdy ten wciąż leczył się z ran za granicą, w Konkari zdecydowano się urządzić pierwszą w historii kraju wolną elekcję (zdrowy dyktator nigdy by się na coś podobnego nie zgodził). Odbyła się w 2010 roku i to właśnie w jej wyniku do władzy doszedł Alpha Condé, wieczny dysydent, który prawie całe dorosłe życie poświęcił walce z tyranami.

Jego wyborcze zwycięstwo i prezydenturę okrzyknięto triumfem wolności i demokracji. Okazało się jednak, że władza i jego, bohatera ludowego, przemieniała coraz bardziej w zaślepionego władzą polityka. Zamiast godzić gwinejskie ludy, podjudzał je przeciwko sobie, by dzieląc łatwiej rządzić. Odwoływał się do nacjonalizmu rodaków, Mandingów przeciwko będącym w większości Fulanim. Przy okazji każdych wyborów w Gwinei wybuchały etniczne wojny.

Czarę goryczy przelała przeforsowana przez prezydenta niewielka przeróbka konstytucji, dzięki której mógł przekonywać, że dwie, dozwolone konstytucją kadencje liczą mu się od nowa. Jesienią, mając 82 lata, stanął więc po raz trzeci do wyborów i po raz trzeci je wygrał. Nawet jego dawni zwolennicy kręcili nosami, że umiejąc rozstać się z władzą, unieważnia swoje dawne zasługi i niszczy coś, o co narażając życie walczył przez ponad czterdzieści lat.

„Mnie nazywać dyktatorem!” – oburzał się Alpha Condé w rozmowach z zagranicznymi dziennikarzami. – Mnie, który przez 45 lat niestrudzenie walczyłem z dyktaturą!”. Oni zaś pisali, że pod koniec życia Alpha Condé niewiele różni się od tych, przeciwko którym zawsze występował i miał za ucieleśnienie zła.

Rozgoryczenie rodaków prezydentem jest tym większe, że jego ponad dziesięcioletnie rządy w niczym nie poprawiły ich doli. Trzynastomilionowa Gwinea ma najbogatsze na świecie złoża boksytów, będących głównym źródłem aluminium, a także bogate złoża rudy żelaza, złota, diamentów, ale trzy czwarte jej ludności żyje w biedzie. Conté chwalił się, że pod jego rządami gospodarka zaczęła się rozwijać jak nigdy, ale zyski ze sprzedaży boksytów Chińczykom i Rosjanom trafiały niemal w całości do kieszeni uprzywilejowanej elity. Trudne życie Gwinejczyków uprzykrzyły dodatkowo dwie epidemie – Eboli z lat 2013-16 i trwająca drugi rok epidemia Covid, która wyhamowała gospodarkę. Żeby uzupełnić państwową kasę, władze podniosły w ostatnich tygodniach podatki i aż o jedną piątą ceny paliw.

Legionista

Wygląda na to, że zamachowców w mundurach sprowokowała do działania inna decyzja władz. W zeszłym tygodniu, szukając kolejnych oszczędności, rząd obciął budżet wojska, a jednocześnie przyznał sobie i posłom hojne podwyżki uposażeń.

Przywódca spisku, 41-letni pułkownik Mamadi Doumbouya, wywodzi się – podobnie jak obalony przez niego prezydent – z ludu Mandingo. Na żołnierza szkolił się w akademiach wojennych we Francji (tam również poznał swoją żonę, Francuzkę), a także kursach w Izraelu, na Cyprze i w Wielkiej Brytanii oraz urządzanych przez Amerykanów w Mauretanii, Senegalu i Gabonie.

Wojenne doświadczenie zbierał jako żołnierz francuskiej Legii Cudzoziemskiej podczas służby w Dżibuti oraz na wojnach w Afganistanie i Republice Środkowoafrykańskiej. Trzy lata temu, podczas wojskowej parady, wpadł w oko Condé. Prezydent zaproponował mu stopień i gażę pułkownika, a przede wszystkim stanowisko dowódcy elitarnego oddziału wojsk specjalnych. Jak się okazało – na własną zgubę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej