Zagubieni w folii

Coraz więcej polskich miast chce zatamować powódź plastikowych torebek. Łódź, Kraków, Stalowa Wola i Gdańsk muszą stawić czoło zarzutom o "ekoterror".

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Według ostrożnych danych fundacji "Nasza Ziemia" i Fundacji Wspierania Inicjatyw Ekologicznych każdy Polak zużywa jedną foliową reklamówkę dziennie. Co oznacza, że Warszawa produkuje prawie 2 mln plastikowych woreczków na dobę, Kraków i Łódź - około 800 tys. W skali kraju daje to 7 mld opakowań foliowych rocznie.

Lwia część plastikowych odpadów trafia na wysypiska, by tam w spokoju rozkładać się nawet 400 lat. Odpady tego rodzaju (nie tylko reklamówki) zajmują około 15 procent objętości polskich wysypisk. Do tego folia zaśmieca ulice, pola, zieleńce i parki, zatyka studzienki kanalizacyjne, wpływa też na liczebność ptaków. Widok objuczonego jednorazówkami klienta supermarketu urasta do symbolu polskiej konsumpcji, szybkiej i bezrefleksyjnej. A przede wszystkim nadmiernej.

Zaczął od siebie

Ekolodzy namawiają do działania od początku lat 90., kiedy reklamówki zmieniły się z towaru luksusowego w chleb powszedni. Politycy obudzili się dopiero teraz.

Jako pierwsi ruszyli do boju lokalni politycy Prawa i Sprawiedliwości z Łodzi, z wiceprzewodniczącym rady miejskiej Krzysztofem Piątkowskim na czele. Polityk opowiada, że pomysł przyszedł do niego podczas kolejnej wizyty w supermarkecie. - Zdałem sobie sprawę, że biorę udział w wielkim marnotrawstwie, które później odbija się czkawką wszystkim mieszkańcom Łodzi. Produkujemy więcej odpadów, wysypisko puchnie, miasto jest zaśmiecone i wygląda fatalnie - opowiada.

Piątkowski zaczął od siebie. Zakupy wykładał na taśmę przy kasie, a później ładował do wózka ponownie i jechał na parking, żeby poukładać je w skrzynkach. Pomyślał, że warto byłoby nakłonić łodzian do podobnych zachowań.

Po wielkiej awanturze politycznej udało się przeforsować ustawę zakazującą łódzkim sklepom korzystania z "niebiodegradowalnych, jednorazowych o grubości mniejszej niż 0,1 mm i bezpłatnych torebek foliowych, które nie są niezbędnym opakowaniem, lecz służą do jego przenoszenia". Dla nieposłusznych mandat nawet do 5 tys. zł. - Nie zakazujemy reklamówek w ogóle - uspokaja jednak Piątkowski. - Chcemy ograniczyć ich ilość do niezbędnej. Jeśli pakujemy warzywa w torebkę przy stoisku, ta otrzymywana przy kasie jest już zbędna.

Podobnie z rybami, mięsem czy kiszonymi ogórkami - politycy nie zamierzają przekonywać do pakowania tych produktów w papier. Co w zamian? Torby płócienne, biodegradowalne lub po prostu płatne.

Póki co, łodzianie nie wychodzą jeszcze ze sklepów i z targów z torbami jutowymi, grubymi reklamówkami i pieczywem elegancko opakowanym w papier. Uchwałę unieważnił bowiem wojewoda, uznając, że narusza ona swobodę działalności gospodarczej. - Nie rozumiem tego argumentu - ripostuje Piątkowski. - Czy gdyby działalność jakiejś firmy wiązała się z wylewaniem mazutu do rzeki, wojewoda również uznałby, że nie można interweniować? Przecież mówimy o ochronie środowiska.

Śmieci wylane z kąpielą

Niezależni specjaliści od gospodarki odpadami do nowatorskiego pomysłu łódzkich samorządowców podchodzą jednak bardzo ostrożnie. Uznając, że łodzianie idą w dobrym kierunku, wskazują jednocześnie na liczne pułapki.

Na przykład Dominik Dobrowolski, wiceprezes "Naszej Ziemi", odpowiedzialnej za akcję "Sprzątanie świata", przestrzega przed powszechnie stosowanym uproszczeniem: - Zakładam oczywiście dobrą wolę polityków, ale tylko z daleka wydaje się, że wystarczy zamienić folię na papier i nasz świat stanie się czystszy - twierdzi. - Wyprodukowanie torby papierowej pochłania czasem więcej energii niż produkcja torby plastikowej tej samej objętości.

Piotr Rymarowicz z FWIE dodaje, że jeśli na stoiskach spożywczych pojawi się papier foliowany, spowoduje to kolejny kłopot - jego recykling jest bardzo drogi i również wymaga dużych nakładów energii.

Ekolodzy pytają również, jak samorząd zamierza egzekwować przestrzeganie prawa. - Są już w Polsce bardzo słuszne zapisy. Na przykład od 2002 r. każdy właściciel sklepu spożywczego ma obowiązek obok napojów w butelkach jednorazowych zapewnić klientowi podobne napoje w butelkach zwrotnych. Żebym mógł wybrać opakowanie przyjazne środowisku - przypomina Dobrowolski. Jak wygląda przestrzeganie tego zapisu, można się przekonać w najbliższym sklepie.

Otwarte pozostaje też pytanie o efekt propagandowy takich uchwał. W Polsce większość pomysłów zielonych aktywistów przyjmowana jest z irytacją i gniewem, a dyktowane troską o środowisko wezwania do samoograniczenia odbierane są ze wściekłością. Można się obawiać, że pomysły takie jak w Łodzi zwolenników zrównoważonego rozwoju raczej nie przysporzą. Dowód? Niedługo po dyskusjach w Łodzi z niemal identycznym projektem wystąpili samorządowcy krakowskiej PO. Na ich głowy sypią się gromy. Na forach internetowych krakowianie zarzucają im ekoterror i sprzeniewierzenie się liberalnemu myśleniu.

- Liberalizm nie oznacza nieodpowiedzialności - kontruje Kajetan d’Obyrn, krakowski radny PO i specjalista od gospodarki odpadami, odpowiedzialny za projekt krakowskiej uchwały. - Równie dobrze ktoś może mi powiedzieć, że nie jestem liberalny, bo nie zgadzam się na śmiecenie w górach.

Piątkowski: - Nie wiem, jak jest w Krakowie, ale strasznie mi żal, że łódzka ustawa przepadła. Pierwsze sygnały były bardzo zachęcające. Spotykałem się z właścicielami sklepów i stoisk targowych, część przyjęła pomysł z entuzjazmem. Planowaliśmy na koniec stycznia próbny dzień bez folii.

W kolejce do uchwały "antyfoliowej" czekają też Stalowa Wola i Gdańsk.

Kraj mój widzę bez folii

Świadomość, że za uciechy konsumpcji płacimy nie tylko pieniędzmi, że istnieją koszty ukryte albo nieoczywiste, dojrzewa w Polsce bardzo powoli. Ministerstwo środowiska przez lata nie reagowało na problem, tłumacząc się brakiem pieniędzy na kampanię informacyjną. Bardzo prawdopodobne, że ważniejszą przyczyną była niechęć do jakiegokolwiek ograniczania wygłodzonych PRL-em i wiecznym niedoborem konsumentów.

Z różnych stron płyną jednak sygnały, że folia nam się przejadła. Nie tylko z Łodzi czy Krakowa. Jako pierwsze zareagowały sieci handlowe, świadome, że troska o środowisko może się stać elementem kampanii promocyjnej i przynieść oszczędności.

Z bezpłatnych reklamówek wycofała się Ikea, która tylko w Polsce w ubiegłym roku wydała na jednorazowe opakowania 500 tys. zł. Za reklamówki trzeba więc płacić, a za oszczędzone pieniądze firma chce posadzić milion drzew. Tesco wprowadza bezpłatne reklamówki biodegradalne, które rozkładają się w ciągu dwóch lat. Do korzystania z płóciennych toreb, sprzedawanych po kosztach, zachęca warszawskie Społem. Rezygnację z darmowych toreb foliowych zapowiada też Biedronka. Lada dzień ministerstwo środowiska rusza z kampanią społeczną, która ma zachęcić konsumentów do używania toreb wielokrotnego użytku.

Rozwiązanie wydaje się proste, nawet jeśli wywoła gniewne pomruki konsumentów przyzwyczajonych do darmowego plastiku. Jak walczyć z foliową powodzią, pokazała Irlandia, która wprowadziła w 2002 r. specjalny podatek na torebki (patrz ramka) i z dnia na dzień ich zużycie zmniejszyło się o 90 procent.

Dominik Dobrowolski: - Nie ma skuteczniejszego narzędzia niż finansowe. Nawet symboliczna kwota sprawi, że ludzie zaczną się zastanawiać.

Kajetan d’Obyrn: - Moim zdaniem dojrzeliśmy do sytuacji, w której trzeba powiedzieć wyraźnie, że jeśli chcemy czystego środowiska, musimy zmienić swój styl życia i zgodzić się na ograniczenia. One są konieczne.

Chociaż powrót do mitycznych czasów, kiedy jedna torba z mocnego skaju służyła przez całe lata, trudno sobie wyobrazić.

Piątkowski: - Ja nie rezygnuję. Rozpoczynamy w Łodzi inicjatywę obywatelską. Jeśli zbierzemy 100 tys. podpisów pod projektem ustawy zabraniającej nadmiernej dystrybucji folii, będzie ją musiał rozpatrzyć Sejm. Ruszamy pod koniec stycznia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2008