Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ten spór trwa od dekad. Z jednej strony: chęć ochrony przyrody i krajobrazu gór; z drugiej: prawo do rozwoju oraz bogacenia się gmin. Podział nie zawsze przebiega wzdłuż linii mieszkańcy–turyści, czy narciarze–ekolodzy – choć właśnie tak zapamiętano najgłośniejszy konflikt, o przyszłość Tatr i Podhala, jeszcze z lat 90. Jego efekt – częściowe zniszczenie pięknego regionu przez chaotyczne inwestycje, samowolę budowlaną czy dżunglę bilbordów – widać do dziś.
Dzięki przestrodze z Podhala większość pomysłów na zwiększenie dostępności gór jest już teraz mniej inwazyjna. Ale pojawiają się i takie. Wśród nich – trend stawiania wież widokowych na szczytach, w ostatnich latach m.in. z unijnych dotacji. Według nieoficjalnych szacunków, tylko w polskich Karpatach stoi już co najmniej 71 wież i platform. A ma być ich jeszcze więcej.
Wokół las
Temat wrócił właśnie w Małopolsce, gdzie kilkanaście gmin chce wspólnie rozbudować infrastrukturę turystyczną w ramach projektu „Beskidzkie Wyspy” (informowaliśmy o nim przed tygodniem). Niedługo ma powstać kilkadziesiąt wiat, tablic z mapami, ławek i stołów, parkingi, dwie bacówki – oraz właśnie 9 wież widokowych na szczytach Beskidu Wyspowego.
Z punktu widzenia samorządowców uzasadnienie pomysłu jest zrozumiałe. Chodzi o zwiększenie atrakcyjności regionu, konkurującego o turystów z sąsiednimi parkami narodowymi Gorców i Pienin. Jest też o co walczyć: Beskid Wyspowy to najbliższe Krakowowi wyższe góry, odległe od miasta tylko o godzinę jazdy, docenione ostatnio podczas covidowego zamknięcia schronisk i pensjonatów. Co więcej, rejon ten – przez który w przyszłości ma przebiegać nowa linia kolejowa do Zakopanego – za kilka lat stanie się w praktyce „dalekimi przedmieściami” Krakowa.
„Kłopot” z Beskidem Wyspowym polega na tym, że widoki z jego szczytów ograniczają się często do kilkudziesięciu najbliższych metrów. Podobnie jak gdzie indziej w górach, na zboczach wyrósł las, niewypasane hale pozarastały młodnik i trawa. Kultowe wśród starszych turystów panoramy autorstwa działacza PTTK Edwarda Moskały, który szkicował górskie widoki wydając je później w charakterystycznych książeczkach o podłużnym formacie, mają już wartość historyczną.
Kiedy zaczyna się widok
W 2008 r. powstała wieża widokowa na Mogielicy, najwyższej górze Beskidu Wyspowego. – Po jej wybudowaniu zauważyliśmy wyraźny wzrost liczby osób odwiedzających szczyt – wyjaśnia Benedykt Węgrzyn, wójt gminy Dobra, która koordynuje projekt „Beskidzkie Wyspy”. – Potwierdzeniem są tysiące dostępnych w sieci fantastycznych fotografii wykonanych z wieży nie tylko na południe, ale i na północ.
Obecnie wieża jest nieczynna. Jeśli międzygminny projekt się powiedzie, na jej miejscu powstanie nowa, stalowa. Widok z Mogielicy wciąż jest – trzeba tylko podejść 10 minut na Polanę Stumorgową, jedną z najpiękniejszych w tej części Karpat. Także ze szczytu nieodległego Ćwilina – jest on częściowo bezleśny – roztacza się widok na Tatry i Babią Górę. Za sprawą wiatrołomów Lubogoszcz, inna góra w okolicy, zyskał oryginalne widoki na wschód. Jaki jest sens stawiania w takich miejscach wież widokowych i budowania wysokich, wystających ponad korony drzew konstrukcji?
Czytaj także: Marcin Żyła: Imię gór
Benedykt Węgrzyn: – To na razie jedyna możliwość udostępnienia szerszego widoku. Polany mają wyjątkowe walory widokowe, jednak nie ma z nich pełnych panoram. Wiem, że wiele osób uważa wieże za „ciała obce”, jednak znaczna część turystów docenia obiekty oferujące pełną, 360-stopniową panoramę.
Wójt Dobrej zapewnia, że samorządowcy starają się, aby nowe obiekty były jak najmniej inwazyjne i dobrze wtapiały się w teren: – Na Mogielicy nie spotkałem się z turystami, którzy twierdziliby, że budowa wieży była tu bez sensu, bo wszystko widać z Polany Stumorgowej. Byli raczej zaskoczeni wyjątkowym widokiem, a wejście na wieżę traktowali jak nagrodę za wysiłek zdobycia szczytu.
Wieże i wieżyczki
Pozostaje pytanie: czy przywilej podziwiania 360-stopniowej panoramy ze szczytu wart jest ceny ingerencji w krajobraz? Tym bardziej że Beskid Wyspowy to głównie samodzielne, oddzielone głębokimi przełęczami masywy, z których widoków nie zasłaniają inne góry. W Polsce zaś, poza zabudowanym Podhalem, przestrogą służy jeszcze Beskid Śląski, lata temu oszpecony agresywną infrastrukturą – ingerencja człowieka w krajobraz była szczególnie widoczna w czasach gierkowskich, gdy budowano wielkie schroniska, wyciągi i… wieże przekaźnikowe.
Dobrym przykładem jest natomiast sposób, w jaki do wież widokowych podeszli Słowacy. Przy szlaku turystycznym na Babią Górę, w granicach Parku Krajobrazowego Górna Orawa, niedawno ustawiono dwie. To, ściślej mówiąc, wieżyczki – żadna z nich nie przekracza 6 metrów, zbudowano je na zboczu, na naturalnych wyniesieniach terenu, w niższym lesie. Są to niemal niewidoczne z oddali konstrukcje, na które wyjść bez problemu mogą dzieci czy mniej wprawni turyści (obecna wieża na Mogielicy, ze stromymi schodami przypominającymi bardziej drabinę, wymaga pewności ruchów i obycia z przestrzenią).
Zresztą w samym Beskidzie Wyspowym, stosunkowo niewielkim nakładem kosztów i przy niemal zerowej ingerencji w krajobraz, powstało ponad 25 kilometrów tras dla narciarzy biegowych i śladowych, okalających najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego, Mogielicę. Latem wykorzystywane są jako trasy rowerowe – ten być może najciekawszy projekt tego typu w całych polskich Karpatach już przynosi zyski gminie. I jest przykładem, że aby uatrakcyjniać, nie zawsze trzeba budować. „Mamy wybudowaną przez Lasy Państwowe całą sieć nowych dróg leśnych, czy można do celów turystycznych udostępnić ich mapy? Niektóre nadają się nawet do spaceru z wózkiem”; „priorytetem powinno być znalezienie funduszy na wylesienie zarastających hal i łąk widokowych” – to dwa z krytycznych wobec pomysłu nowych wież komentarzy na lokalnym portalu internetowym.
Wójt Benedykt Węgrzyn: – Pytanie o wysokość wież brzmi tak, jakby naszym celem było budowanie nieważne czego – byleby na szczycie. Naszym celem jest takie przygotowanie infrastruktury, by turyści mogli zostawić samochód, mieli informację z opisem, gdzie są i dokąd idą, żeby mogli się zatrzymać, schronić przed deszczem, a nawet przenocować. Szanujemy nasze otoczenie i nasze góry, i właśnie z szacunku do nich oraz dla osób je odwiedzających staramy się wypełnić niektóre nisze w sposób jak najmniej inwazyjny. Nie chcemy nic więcej niż to, co służy turystyce w wielu miejscach, nie tylko w Polsce.
Projekt „Beskidzkie Wyspy” jest jeszcze w pierwszej fazie realizacji – przed konsultacjami w terenie i staraniem się o pozwolenia na inwestycje. Od jego przyszłości może zależeć, czy szczyty w innych miejscach zamienią się wkrótce w małe place budowy. ©℗