Z odzysku?

Jubilat napisał kiedyś, że „znaleźliśmy się w punkcie, gdy najbardziej twórcze okazało się otwieranie drzwi za sobą”. Od ponad dekady słowa te opisują coraz lepiej to, co spotyka jego własny dorobek.

12.11.2018

Czyta się kilka minut

Inspiruje kolejne pokolenia twórców z kraju i zagranicy, w czym dobitnie pomagają kuratorzy pokroju Filipa Berkowicza, Michała Mendyka i Michała Merczyńskiego. Co znamienne, chodzi właściwie wyłącznie o pierwszą dekadę aktywności Pendereckiego na polu muzyki filmowej i sonorystycznej. To czas eksperymentów z brzmieniem: nietypową artykulacją i instrumentami, masywnymi klasterami, przetworzeniami elektronicznymi. Krakowski kompozytor często ujmował je w rygory klasycznych form oraz podporządkowywał dramaturgii i emocjom. Znakomitym przykładem jest „Polimorfia” (1961), gdzie partie 48 instrumentów smyczkowych splatają się w kanonie. Po intensywnym wstępie następuje spokojny epizod środkowy, a całość kończy się „katartycznym” akordem C-dur.

Pierwszy koniunkturę na wczesne przygody Pendereckiego wyczuł Wojcek z legendarnej wytwórni Obuh, który wyprosił z archiwów Polskiego Radia taśmy z muzyką do „Rękopisu znalezionego w Saragossie” (1964). Na pniu rozszedł się cały nakład winyli z sound­trackiem (2005) pełnym rezonansów, ech i innych dźwięków konkretnych. Kilka lat później Narodowy Instytut Audiowizualny (2011) do projektu „Penderecki Reloaded” zaprosił gwiazdorów alternatywy. Gitarzysta Jonny Greenwood napisał smyczkowe „48 Responses to Polimorfia”, wychodząc od wspomnianego akordu. Z kolei Aphex Twin wziął na swój elektroniczny warsztat „Polimorfię” oraz „Tren – ofiarom Hiroszimy” (1960). Paradoks polegał na tym, że Penderecki i inni przenosili doświadczenia ze studiów elektronicznych na grunt orkiestry, by odświeżyć jej brzmienie. Teraz wszystko wróciło do źródeł – pytanie, co zagubiło się po drodze. U Greenwooda z pewnością zabrakło myślenia formą, ale Aphex Twin nadrobił płaszczyznami brzmieniowymi.

Zaraz potem nadeszła era Pianohooligana, który pozwolił sobie na „Experiment: Penderecki” (2012). Wziął tu na warsztat – jakżeby inaczej – także „Polimorfię”, co wydaje się karkołomnym przedsięwzięciem na instrumencie klawiszowym. Jednak Piotr Orzechowski gra również we wnętrzu pudła rezonansowego i bezpośrednio na strunach, intrygująco rozwijając oryginalne pizzicata. Na płycie znajduje się też parę interpretacji mniej oczywistych utworów. Pianohooligan inteligentnie zestawia sonorystyczne wariacje z grą pełną swingu, a motorykę z melancholią. Zarazem utwory pisane na specyficzne instrumenty oraz związane z nimi (rozszerzone) techniki wykonawcze odrywają się tu od źródeł i odsłaniają swoją formę.

Oprócz wspomnianych remiksów i interpretacji – wydanych przez prestiżowe wytwórnie Nonesuch i Warner – zaczęto sięgać także po mniej znane utwory Pendereckiego. Jednym z nich jest „Brygada śmierci” (1964), słuchowisko na podstawie dziennika członka Sonderkommando. Bazująca na wstrząsającym tekście i prosta w pomyśle „Brygada śmierci” porusza się na wąskim pograniczu między dosłownością horroru a jego oswojeniem i estetyzacją. Przetworzenia orkiestry oraz dźwięki konkretne stanowią zasługę inżynierów ze Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia, w tym Eugeniusza Rudnika. Po premierze na Warszawskiej Jesieni utwór spotkał się z ostrą krytyką m.in. Jarosława Iwaszkiewicza, zarzucającego autorowi grę na najniższych instynktach. Dopiero po kilkudziesięciu latach „Brygada śmierci” Pendereckiego wróciła na estrady i antenę, stając się wydarzeniem tegoż festiwalu w roku 2011.

Podobny los spotkał, choć z zupełnie innych powodów, „Najdzielniejszego z rycerzy” (1959), który narodził się jako ilustracja dla teatru lalkowego. Barwna opowieść o buńczucznym strachu na wróble powróciła w 2018 r. do Opery Wrocławskiej. Także ostatnio festiwal Sacrum Profanum przypomniał sławne „Actions” (1971) na orkiestrę freejazzową, którym Penderecki debiutował kiedyś jako dyrygent w Donaueschingen. W Krakowie zagrała ją Fire! Orchestra, doborowy skład improwizatorów ze Skandynawii, którzy pokazali, jak dramatyczny nerw kompozytora sprawdza się i w takiej obsadzie. Z kolei trzy lata wcześniej Bôłt Records wydało dwupłytowy album „Homo ludens” z elektronicznymi utworami ilustracyjnymi Pendereckiego i Rudnika. Można tu znaleźć etiudy powstałe dla teatru oraz filmu animowanego i dokumentalnego, takie jak „Szklany wróg” (1961) i „Malarze gdańscy” (1965). Penderecki także w kinie dla dzieci pozwalał sobie na odważne rozwiązania, jak w „Spotkaniu z bazyliszkiem” (1962).

Dzięki dobrodziejstwom internetu można dziś przypomnieć sobie inne filmy z tych czasów, np. „Don Juana” Jerzego Zitz­mana (1963), istną galopadę muzycznych cytatów i stylizacji. A dębiczanin ma jeszcze na koncie m.in. ilustracje do awangardowych kolaży Andrzeja Urbańskiego oraz fantastycznych nowelek Krzysztofa Dębowskiego.

Wczesna, ludyczna twórczość Pendereckiego – także rzadziej grywane „Emanacje” (1959) czy „Fluorescencje” (1962) – znakomicie nadaje się do remiksów. O wiele lepiej niż późne, często religijne i monumentalne dzieła, gdzie kompozytor hołduje bardziej sacrum niż profanum. Młodość przyciąga młodość, głosi stara zasada; w tym wypadku dochodzi wciąż aktualny powab poszukiwań barwowych oraz ówczesna dezynwoltura autora „Polimorfii”. Z utworami sprzed półwiecza historia zatoczyła koło: od elektroniki do orkiestry i z powrotem (albo do fortepianu). Oczywiście, dochodzi moda, rocznice i instytucje, jednak w odróżnieniu od innych tuzów (Lutosławski, Górecki) w przypadku Pendereckiego przepływ inspiracji oraz swoisty recykling działa naturalnie i samoistnie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2018

Artykuł pochodzi z dodatku „Krzysztof Penderecki – 85 lat