Wyznawcy ośmiu przykazań

Ideolodzy wiary sprawili, że ich poglądy są akceptowane jako jedynie słuszne na wielu szczeblach Kościoła instytucjonalnego. Dla nich świat jest zero-jedynkowy, a miecz pryncypializmu siecze bezkompromisowo.

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Poświęcenie pomnika Chrystusa Króla w Świebodzinie, 21 listopada 2010 r. / fot. Tomasz Wiech /
Poświęcenie pomnika Chrystusa Króla w Świebodzinie, 21 listopada 2010 r. / fot. Tomasz Wiech /

Ojciec Ludwik Wiśniewski napisał list. Ciągle wierzę, że nie było to... pisanie na Berdyczów. Dominikanin z Lublina daje świadectwo - to słowo, nadużywane przez nowomowę kościelną, w jego przypadku brzmi czysto i pięknie. List, trochę chaotyczny i chropowaty, obudził nas z błogiego snu. Podnoszą na duchu słowa ważnych hierarchów, z prymasem Polski na czele, którzy zareagowali pozytywnie na głos o. Ludwika.

Chciałbym nawiązać do fragmentu, w którym jest mowa o ideologizacji wiary, co prostą drogą prowadzi do fundamentalizmu, ksenofobii i mentalności sekty, która potrzebuje guru, wielkiego manipulatora - a może się nim okazać zarówno duchowny, jak i świecki. O. Wiśniewski pisze o aprobowanym, niestety, sekciarstwie w polskim Kościele. Głównym wrogiem - bo wróg w takiej wizji musi istnieć - stał się mityczny "liberał", właściwie gorszy niż komunista. To, że istnieje liberalizm chrześcijański (Michael Novak, Mirosław Dzielski), nikomu nie przychodzi nawet do głowy. Liberał równa się wróg, i koniec!

Zjawisko to doskonale zdiagnozował prof. Karol Tarnowski w "Znaku": "Niewybaczalnym błędem hierarchii polskiego Kościoła jest dopuszczenie do wzrostu (...) sekciarstwa, które podstawia się fałszywie pod katolicyzm ludowy i które ów katolicyzm - w dzisiejszych trudnych czasach chrześcijaństwa misyjnego - kompromituje i do niego zniechęca. W rzeczywistości nie jest on w ogóle ludowy, ale antyinteligencki i po prostu obskurancki - jakakolwiek głębsza refleksja jest mu całkowicie obca".

Blaszane ozdóbki

Antyinteligenckość i obskurantyzm najlepiej widać w reakcjach na odznaczenie przez prezydenta Komorowskiego twórców kultury z Wisławą Szymborską na czele. Oto próbki komentarzy z Radia Maryja: "Teraz czekają nas wiersze na cześć Komorowskiego, Tuska, Putina, może Miedwiediewa i tam kto się jeszcze trafi. (...) Jak najdalej od tych ludzi, od ich twórczości. Niech oni się obdarowują tymi blaszanymi ozdóbkami; to wszystko jest dziecinada, jeśli uświadomimy sobie realny kontekst tej niesamowitej walki, jaka dziś w Polsce się toczy właśnie o prawdę. (...) Gros z tych osób, które promuje obecny prezydent, to ludzie, którzy gloryfikowali komunizm. A komunizm to była walka klas i walka właśnie z najwyższą kulturą polską, którą symbolizowały zamki, pałace, dwory, malarstwo, poezja wielka. (...) jeżeli konsekwentnie są takimi komunistami, to niech sobie wręczają te nagrody w jakiejś stodole". Tak sobie rozmawia zakonnik z profesorem katolickiej uczelni. Potem zapewne była modlitwa, która podobno jest wielką wartością tej rozgłośni...

Tak dzisiaj mówi się o legalnie wybranym prezydencie Polski w wielu kościelnych i ultrakatolickich mediach - czasami wprost, jak w toruńskiej rozgłośni, a czasami w sposób lekko zawoalowany sugeruje się brak jego patriotyzmu. Pojawia się słowo "zdrada". Niestety podobne rzeczy można usłyszeć także podczas kazań. Każdego porządnego człowieka po takiej kanonadzie nienawiści i prymitywizmu ogarnia po prostu wstyd. I jeszcze ten brak reakcji, jakby nic się nie stało; a co tam zresztą brak reakcji: najczęściej słychać głosy pochwalające antychrześcijański styl - co już musi przerażać.

Taka postawa jest nie do usprawiedliwienia. Narzekamy na "Gazetę Wyborczą" i inne "liberalne" media, że atakują Kościół. To racja, nie wszystkie publikacje w laickich środkach przekazu da się pogodzić z nauczaniem Kościoła, zdarzają się teksty żałosne, jak felieton Kingi Dunin w "Wysokich Obcasach" wyszydzający beatyfikację Jana Pawła II. Media te nie są jednak obłudne i nie udają świętości. Czy dostrzegamy poziom mediów kościelnych? Jaki świat wyłania się z ich przekazu? Czasami mam wrażenie, że istnieje już tylko osiem przykazań: pierwsze i ósme okazały się nieprzydatne na froncie ideologicznej walki.

Prawicowy nałóg

O. Ludwik Wiśniewski wie także, że Kościół powinien mówić o polityce w wymiarze aksjologicznym - to jest jego obowiązek. Nie ma zatem problemu: czy zajmować się polityką; jest problem: jak.

Trzeba odrzucić wszelkie partyjniactwo i ideologizację wiary, zabójcze dla autorytetu Kościoła i odciągające od niego wielu młodych ludzi. Po lekturze niektórych periodyków katolicko-prawicowych dochodzę do wniosku, że jesteśmy już tylko o krok od stwierdzenia, że doktryna katolicka jest "po prawicy", że integryzm jest samym rdzeniem katolicyzmu. Żeby się o tym przekonać, wystarczy poczytać portale internetowe powiązane z konkretnymi pismami. Uderza kakofonia ideologicznych łomotów, no i walka o czystość, ale o taką, którą Emmanuel Lévinas nazywał "imperializmem duchowym".

Problem środowisk ultrakatolickich jest stary jak świat. Pomijam tu tzw. prawicę laicką, dla której Kościół jest przydatnym instrumentem do konstruowania swojej wizji konserwatyzmu. Gdyby w Polsce większościowy był buddyzm, też by go zaanektowali dla swoich potrzeb ideowych. Kościół jest dla nich jedyną masową metapolityczną instytucją i tylko jako taki jest ważny. W tej wizji wymiar transcendentny nie istnieje. Henri Fesquet, wybitny francuski publicysta katolicki, przez wiele lat komentujący w "Le Monde" wydarzenia z życia Kościoła, polemizując z lefebrystami kwestionującymi w całości dokonania II Soboru Watykańskiego, pisał w 1964 r., że Kościół wzięty jako całość, "taki jaki mówi przez usta swych najbardziej znanych Doktorów, nie jest ani po lewej, ani po prawej stronie, nie jest ani integrystyczny, ani progresistowski". Jego istotą jest otwartość, jako stan wypływający wprost z Ewangelii, z postawy samego Jezusa.

Ale słowo "otwartość" działa na środowiska ultrakatolickie jak płachta na byka. Coraz częściej Sobór zostaje podważany, a nawet ukazywany jako źródło zła i zepsucia. Oto jeden ze śródtytułów w portalowym materiale na temat pedofilii w Kościele: "Dziedzictwo »Kościoła otwartego«". Zamiast dyskutować o wpływie przemian kulturowych z lat 60. i 70. ubiegłego wieku oraz dzisiejszych przeobrażeń społecznych na kryzys tożsamości kapłańskiej, zarówno w zachodniej Europie, jak i w Polsce, zamiast pisać o prawdziwych zaniedbaniach Kościoła, często niedopuszczalnych, i o środkach zaradczych - sugeruje się, że Sobór usankcjonował "herezję" otwartości, a jej percepcja w późniejszych latach ostatecznie przypieczętowała kryzys, skutkujący m.in. skandalami seksualnymi.

Miecz pryncypializmu siecze bezkompromisowo. Kard. Kazimierz Nycz w jednym z wywiadów zasugerował, żeby nie ruszać kompromisowej ustawy aborcyjnej, bo możemy wywołać demony, i w efekcie przejdzie ustawa w wersji skrajnie lewicowej. Powiedział: "Kompromis, który został zawarty, nie jest idealny z punktu widzenia nauki Kościoła. Dyskusja, która toczyła się 15-20 lat temu, była bardzo trudna, ale owocna. Uczestniczył w niej też papież Jan Paweł II, nie zapominajmy o tym. Każdy, kto odpowiedzialnie patrzy na tak ważne dziedziny dotyczące godności człowieka, jak prawo do życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, nie powinien chcieć naruszenia tej zasady, która została opracowana i zapisana prawnie przed prawie 20 laty". Jeszcze tego samego dnia ukazał się komentarz, w którym autor niedwuznacznie insynuuje, że metropolita warszawski jest za zabijaniem nienarodzonych dzieci.

Nowa laickość

W innym miejscu czytamy, że należy powrócić do idei prawnego zakazu rozwodów, a przynajmniej do ich utrudnienia. Państwo wyznaniowe to nie jest idea katolicka, nie da się wszystkich zasad, których bronimy, skodyfikować w prawie cywilnym.

Dla ideologów świat jest jednak zero-jedynkowy. Podobnie potraktowano abp. Zygmunta Zimowskiego, którego braki moralne dokładnie rozpracowano. Jeszcze jako biskup radomski nie ekskomunikował minister Ewy Kopacz (po tragicznej sprawie Agaty z Lublina, która dokonała aborcji w klinice wskazanej przez resort,), a potem "załatwił" jej wyjazd na obchody 25-lecia Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia i możliwość spotkania z Benedyktem XVI. Jak postawę arcybiskupa komentuje polski portal katolicki? Okazuje się, że był to ze strony hierarchy "jednoznaczny brak męstwa".

Patriarcha Wenecji kard. Angelo Scola w rozmowie z "Tygodnikiem" zapytany, czy zgadza się z poglądem, że katolicy, którzy chcą przekonywać innych do swoich racji, zachowują się czasem jako nietolerancyjni fundamentaliści, odpowiedział: "Niestety, tak jest. Właściwą drogą jest świadectwo. Nowa laickość to skuteczne lansowanie swoich przekonań przy pomocy narzędzi, których dostarcza nam demokracja. Dlatego, jak sądzę, historycznie przegrywamy we wszystkich krajach Europy, bo ograniczanie się do wykrzykiwania o wartościach nie przynosi żadnych rezultatów. W Hiszpanii Kościół wyprowadził na ulice tysiące ludzi. I co z tego? Miało to swoje znaczenie, ale nie wpłynęło na zmianę większości ustaw". Chrześcijanin przekonany to nie ten, który wykrzykuje o wartościach, wyklinając przy tym inaczej myślących. Wystarczy spojrzeć na Jezusa, i wtedy zrozumiemy, że "wiarę przekazuje się poprzez doświadczenie - przekazuje ją osoba osobie". Zatraciliśmy tę świadomość w Polsce, a dotyczy to tak duchownych, jak i świeckich.

***

W wolnym kraju każdy ma prawo do swoich poglądów i ich artykułowania, także kontestatorzy Soboru i ideolodzy wiary. Oni byli, są i będą. Nie mam do nich pretensji, że mają taką wizję chrześcijaństwa. Problem leży w tym, że ich poglądy są akceptowane jako jedynie słuszne na wielu szczeblach Kościoła instytucjonalnego. O. Ludwik Wiśniewski przestrzega nas: jesteśmy już blisko zagubienia, skręcamy na drogę donikąd, tracimy młodych. Jeszcze można ten proces odwrócić.

Jerzy Zawieyski w swojej słynnej "Drodze katechumena" (1958) pisał: "Każdy czas przynosi odmienne ramy, w których nabrzmiewają konflikty, napięcie buntu i niepojęta konieczność szukania. Są to najdramatyczniejsze dzieje duszy i dzieje niespokojnego serca, póki nie spocznie w Bogu". I dodawał, że Kościół musi widzieć błądzących poza tłumami wiernych, bo to oni są "źle się mający" - i to oni są "solą ziemi".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011