Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na razie zamiast grzybów są gęby, by się nie wyrazić gorzej, wszędzie gęby. Na spożywczym naliczyłem siedem, a na monopolowym - nie bez powodu - jedenaście. Jeden - mieszkaniec tej samej wsi, co ja, i były wicemarszałek Sejmu - dominuje naturalnie nad innymi, ale jego partia może w ogóle nie przekroczyć 5 procent. Ludność też popadła w szał wyborczy, gdyż we wsi co pewien czas zjawiają się przedstawiciele jednego ze sztabów i coś dają. Niektórzy sąsiedzi stoją przy głównej drodze i tylko czekają. Mnie przypadło takie duże pudełko zapałek ze zdjęciem kandydata, który startuje z jednej z list, z dwudziestej szóstej pozycji. Pewnie biedaka, skoro nie ma żadnych szans, na nic więcej nie było stać, ale zapałki rzecz cenna, a duże tym bardziej: będzie czym palić w piecu.
Nastawienie wsi do wyborów jest pozytywne. Pan, który czasem nam pomaga w ogrodzie, mówi, że trzeba iść, bo inaczej byłoby nieprzyzwoicie. Ogromnie mi się to sformułowanie spodobało. Nie dlatego, że to obywatelski obowiązek, ani nie dlatego, że chce głosować na daną partię, bo jasności jeszcze nie ma, ale dlatego, że tak postępuje przyzwoity człowiek.
Natomiast pani, która codziennie pędzi swoje dwie krowy z pastwiska do domu i musi przejść drogą obok nas, co wprowadza psy w stan najwyższej przyjemności, poinformowała mnie, że wszystkich polityków ma w... głębokim poważaniu, bo i tak od tego głosowania krowie mleka nie przybędzie. Co racja, to racja. Krowa wyborami zapewne zainteresowana nie jest, chociaż, biedactwo, nie zdaje sobie sprawy z tego, że politycy są nią zainteresowani, a to w tym mianowicie sensie, że od losu krów zależy los rolników, a od losu rolników zależą ich decyzje wyborcze. Wnosząc po notowaniach partii, które kiedyś same określały się jako chłopskie, los krów jest kiepski.
Życie polityczne w ogóle kwitnie. Dzwonią do mnie z gazet. Z jakich, nie powiem.
I zadają następujące pytanie: czy mógłby pan (na ogół Pan Profesor, jakby to cokolwiek znaczyło) skomentować ostatnie wyniki sondaży. Jakich sondaży, się pytam. Jakichkolwiek - odpowiadają. A o co chodzi? O cokolwiek. Prasa jest jednak potęgą.
Życie polityczne dotarło także do mojego samochodu. Nie jest to cudo, ale przyzwoity i szybki, bo takie lubię. Otóż usłyszałem w telewizji reklamę jednego z kandydatów na prezydenta, że pędzi on do przodu jak wiatr, jak bmw. A moje toledo to gorsze, się pytam. I z jakiej racji polski kandydat na prezydenta, i to głęboko polski z ideologii, reklamuje się przy pomocy marki niemieckiego samochodu? Przecież to istny skandal. Już chciałem napisać na ten temat list protestacyjny do gazety, kiedy tu do mnie, do lasu głębokiego zatelefonował Wojciech Olejniczak. Już chciałem z nim pogadać, ale odłożył słuchawkę, a jak tak, pomyślałem, to wbrew pierwotnym intencjom na SLD głosował nie będę. Porozmawiać z człowiekiem nie ma czasu.
Życie polityczne pozostawiło tylko w spokoju ptaki. Sierpówki wyjątkowo w tym roku obfitują i wcale jeszcze za granicę się nie wybierają, a bociany już sobie poleciały. Nie chciały tego publicznego zgorszenia oglądać. Jak ja je rozumiem. Też bym poleciał, tylko niestety - skrzydeł mi nie dali.