Wszystko dla Jezusa

5 września 1997 r. zmarła Matka Teresa z Kalkuty, opiekunka nędzarzy, założycielka Zgromadzenia Misjonarek Miłości, laureatka pokojowej Nagrody Nobla, w 2003 r. beatyfikowana przez Jana Pawła II. Do amerykańskich księgarń trafia właśnie zbiór listów Matki, w których dzieli się ona tajemnicami swojego życia wiarą. O książce piszemy poniżej, przypominamy także rozmowę, która ukazała się w 1989 r. na łamach "National Catholic Register (www.ncredister.com), a w skróconej wersji w tygodniku "Time. Dziękujemy redakcji "NCR za łaskawą zgodę na przedruk.
Fot. KNA-Bild /
Fot. KNA-Bild /

Edward W. Desmond: - Co Matka robiła dziś rano?

Matka Teresa: - Modliłam się.

- Od której?

- Od wpół do piątej.

- A po modlitwie?

- Staramy się modlić do Jezusa poprzez naszą pracę, wykonując ją z Jezusem i dla Jezusa. Pomaga to nam włożyć w nią całe serce i duszę. Umierający, chromi, chorzy umysłowo, niechciani i niekochani są Jezusem w przebraniu.

- Ludzie widzą w Matce rodzaj religijnego pracownika socjalnego. Czy pojmują duchowe podłoże waszej pracy?

- Nie wiem. Ale daję im szansę przyjść i dotknąć biednych. Każdy musi tego doświadczyć. Tak wielu młodych ludzi poświęca wszystko, aby to właśnie zrobić. To coś zupełnie niewiarygodnego w świecie, prawda? I jest to jednak wspaniałe. Nasi wolontariusze wracają innymi ludźmi.

- Czy fakt, że jest Matka kobietą, czyni jej przesłanie bardziej zrozumiałym?

- Nigdy tak nie myślę.

- Ale czy nie jest tak, że świat lepiej reaguje na "matkę"?

- Ludzie odpowiadają nie z mego powodu, ale z powodu tego, co czynimy. Przedtem ludzie dużo mówili o biednych, a obecnie coraz częściej rozmawiają z biednymi. To wielka różnica. Obecność biednych jest teraz znana, szczególnie najbiedniejszych z biednych, niechcianych, niekochanych i tych, o których nikt się nie troszczy. Wcześniej nikt się nie martwił ludźmi na ulicy. Zebraliśmy z ulic Kalkuty 54 tysiące osób, jakieś 23 tysiące zmarło w tym jednym pokoju (w Kalighat).

- Dlaczego odniosła Matka taki sukces?

- Jezus uczynił siebie chlebem życia, by dać nam życie. Tu właśnie rozpoczynamy dzień, od Mszy św. A kończymy go adoracją Najświętszego Sakramentu. Nie sądzę, że mogłabym wykonywać tę pracę nawet przez tydzień, gdybym codziennie nie modliła się cztery godziny.

- Choć jest Matka tak skromna, musi być czymś nadzwyczajnym bycie nośnikiem Bożej łaski w świecie.

- To jest Jego dzieło. Myślę, że Bóg chce pokazać swą wielkość, używając nicości.

- Jest Matka niczym?

- Jestem całkowicie tego pewna.

- Czuje Matka, że nie posiada żadnych szczególnych zalet?

- Nie sądzę. Nie przypisuję sobie niczego z pracy. To jego dzieło. Jestem niczym mały ołówek w jego dłoni. To wszystko. To On myśli. On pisze. Ołówek nic nie ma do tego. Ołówkowi musi być jedynie wolno zostać użytym. W kategoriach ludzkich, nasza praca nie powinna kończyć się powodzeniem, prawda? To znak, że to Jego dzieło i że używa innych jako instrumentów - wszystkie nasze siostry. Nikt z nas nie byłby w stanie tego dokonać. A jednak zobacz, czego On dokonał.

- Co jest dla Matki największym darem Bożym?

- Biedni ludzie.

- W jaki sposób są oni darem?

- Dają mi sposobność bycia z Jezusem 24 godziny na dobę.

- Czy tu, w Kalkucie, dokonała Matka prawdziwej zmiany?

- Tak uważam. Ludzie są świadomi naszej obecności i również wielu, wielu, wielu Hindusów dzieli się z nami. Przychodzą, karmią ludzi i służą im. Dziś już nie zobaczysz umierającego człowieka na ulicy. W całym świecie podniosła się świadomość istnienia biednych.

- Poza ukazaniem biednych światu, czy przekazała Matka jakieś przesłanie mówiące, jak pracować z biednymi?

- Należy sprawić, żeby czuli się kochani i chciani. Oni są dla mnie Jezusem. Wierzę w to bardziej niż w robienie dla nich wielkich rzeczy.

- Jaka jest największa nadzieja Matki tutaj, w Indiach?

- Przynieść wszystkim Jezusa.

- Ale nie ewangelizuje Matka w tradycyjnym sensie tego słowa.

- Ewangelizuję poprzez moje dzieła miłości.

- Czy to najlepszy sposób?

- Dla nas tak. Dla każdego coś innego. Ewangelizuję tak, jak Bóg tego oczekuje ode mnie. Jezus powiedział: "idźcie i nauczajcie wszystkie narody". Obecnie w tak wielu narodach głosimy Ewangelię poprzez nasze dzieła miłości. "Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali". To jest głoszenie, które my realizujemy, i uważam, że jest ono bardziej realne.

- Przyjaciele Matki mówią, że jest rozczarowana, iż Jej praca nie przyniosła więcej nawróceń w tym wielkim hinduistycznym narodzie.

- Misjonarze nie myślą o tym. Chcą tylko głosić Słowo Boże. Liczby nie mają z tym nic wspólnego. Ale ludzie wprowadzają modlitwę w działanie przychodząc i służąc innym. Ludzie stale przychodzą, by karmić i służyć tak wielu - idź i zobacz... Wszędzie ludzie pomagają. Nie znamy przyszłości, lecz drzwi do Chrystusa są już otwarte. Może nie być to jakieś wielkie nawrócenie, ale co dzieje się w duszy, nie wiemy.

- Co Matka sądzi o hinduizmie?

- Kocham wszystkie religie, ale jestem zakochana w mej własnej. Bez dyskusji. Oto, co musimy im udowodnić. Widząc, co robię, zdają sobie sprawę, że jestem zakochana w Jezusie.

- Czy oni również powinni kochać Jezusa?

- Naturalnie, jeśli pragną pokoju, jeśli chcą radości, pozwólmy im znaleźć Jezusa. Jeżeli ludzie staną się lepszymi hinduistami, lepszymi muzułmanami, lepszymi buddystami dzięki naszym aktom miłości, to wyrośnie tam coś więcej. Będą coraz bliżej Boga. A gdy już się zbliżą, będą musieli dokonać wyboru.

- Matka i Jan Paweł II, obok innych przywódców kościelnych, przemawialiście przeciw pewnym stylom życia na Zachodzie, przeciw materializmowi i aborcji. Na ile jest Matka zaniepokojona?

- Zawsze powtarzam jedno: jeśli matka może zabić swoje własne dziecko, to co jeszcze zostaje na Zachodzie do zniszczenia. Trudno to wyjaśnić, ale właśnie tak jest.

- Gdy przemawiała Matka przed kilkoma laty w Harvardzie, powiedziała, że aborcja jest wielkim złem, a ludzie zareagowali na to buczeniem. Co Matka myślała, gdy oni buczeli?

- Ofiarowałam to naszemu Panu. Wszystko dla Niego, prawda? Pozwalam Mu mówić to, co chce.

- Ale ci ludzie, którzy buczeli na Matkę, również powiedzieliby, że pragną tego, co najlepsze dla kobiet.

- Możliwe. Ale prawdę musimy mówić.

- A jest nią?

- Nie mamy prawa zabijać. Nie będziesz zabijał - Boże przykazanie. Czy powinniśmy zabijać bezbronnych, małych? Widzisz, ekscytujemy się, ponieważ ludzie zrzucają bomby i tak wielu zostaje zabitych. Dla dorosłych jest tyle ekscytacji w świecie. Ale dla tego małego w łonie nawet jednego dźwięku. Nie może nawet uciec. Takie dziecko jest najbiedniejsze z biednych.

- Czy materializm na Zachodzie jest równie poważnym problemem?

- Nie wiem. Mam tyle spraw, o których muszę pamiętać. Dużo się w tej sprawie modlę, ale nie jest to problem, który mnie pochłania. Weźmy za przykład nasze zgromadzenie. Posiadamy bardzo niewiele, więc nie mamy niczego, czym musiałybyśmy być zajęte. Im więcej masz, tym bardziej to ciebie absorbuje, i tym mniej dajesz. Ale im mniej masz, tym jesteś bardziej wolny. Ubóstwo dla nas jest wolnością. Nie jest to umartwienie ani kara. Jest to radosna wolność. Nie ma tu telewizji, tego czy tamtego. Tutaj jest jedyny wentylator w całym domu, i jest on dla gości. Nie ma znaczenia, jak jest gorąco. My jednak jesteśmy doskonale szczęśliwe.

- A co Matka myśli o bogatych?

- Uważam bogatych za dużo biedniejszych. Czasami są bardziej samotni wewnątrz. Nigdy nie są zadowoleni. Zawsze potrzebują czegoś więcej. Nie twierdzę, że wszyscy oni są tacy. Nikt nie jest taki sam. Myślę, że tego typu ubóstwo trudno usunąć. Głód miłości dużo trudniej zaspokoić niż głód chleba.

- Jakie jest najsmutniejsze miejsce, które Matka kiedykolwiek odwiedziła?

- Nie wiem. Nie pamiętam. Smutno patrzeć, jak ludzie cierpią: szczególnie rozdarte rodziny, niekochani i ci, o których nikt się nie troszczy. To wielki smutek, zawsze jest tak, że dzieci cierpią najbardziej, gdy nie ma miłości w rodzinie. Jest to okropne cierpienie. Bardzo trudne, ponieważ nic nie można z tym uczynić. To jest wielkie ubóstwo. Czujesz się bezradny. A tu, gdy podniesiesz kogoś umierającego z głodu, dasz mu pokarm i sprawa skończona.

- Dlaczego Wasze Zgromadzenie rozrosło się tak szybko?

- Gdy pytam młodych ludzi, dlaczego chcą do nas dołączyć, odpowiadają, że szukają życia modlitwą, życia w ubóstwie i życia w służbie najuboższym z ubogich. Pewna bardzo bogata dziewczyna napisała do mnie, że przez bardzo długi czas tęskniła za tym, aby zostać zakonnicą. Gdy nas spotkała, powiedziała, że nie będzie musiała rezygnować z niczego, nawet jeśli zrezygnuje ze wszystkiego. Widzisz, taka jest dzisiaj mentalność młodych. Mamy wiele powołań.

- Ale surowy reżim, w jakim żyje Matka i jej siostry, jest też krytykowany.

- Wybrałyśmy to. To różni nas i ubogich. Co bowiem przybliży nas bardziej do naszych biednych? Jak moglibyśmy być wobec nich wiarygodni, gdybyśmy prowadzili inny styl życia? Jeśli mamy wszystko to, co pieniądze mogą dać, co świat dać może, to jaki będzie nasz związek z biednymi? Jakim językiem będę do nich przemawiała? Jeśli teraz ludzie mówią mi, że jest gorąco, mogę powiedzieć: "chodź i zobacz mój pokój".

- Tak tam gorąco?

- Nawet goręcej, ponieważ poniżej jest kuchnia. Pewien mężczyzna przyszedł do nas i został jako kucharz w domu dziecięcym. Był kiedyś bogaty, potem zubożał. Stracił wszystko. Przyszedł i mówi: "Matko Tereso, nie mogę jeść tego jedzenia". Odpowiedziałam: "Ja jem je codziennie". Spojrzał na mnie i spytał: "Ty też to jesz? W porządku, to i ja będę jadł". I odszedł w pełni szczęśliwy. Gdybym nie mogła powiedzieć mu prawdy, ten człowiek pozostałby taki zgorzkniały. Nigdy by nie zaakceptował swojego ubóstwa. Nigdy by nie zaakceptował konieczności jedzenia takiej żywności, będąc wcześniej przyzwyczajonym do innych potraw. A to pomogło mu przebaczyć, zapomnieć.

- Jakie jest najradośniejsze miejsce, które Matka kiedykolwiek odwiedziła?

- Kalighat. Gdy ludzie umierają w pokoju i w miłości Boga, jest to czymś wspaniałym. Zobaczyć naszych biednych zupełnie szczęśliwych z ich rodzinami, to są piękne rzeczy. Prawdziwy biedak wie, co to radość.

- Są ludzie, którzy powiedzieliby, że myśleć o ubogich jako o radosnych to iluzja. Że musi się im dać miejsce do mieszkania, podnieść ich.

- To, co materialne, nie jest jedyną rzeczą, która może dawać radość. Jest coś większego, głębokie poczucie pokoju w sercu. Oni są zadowoleni. To wielka różnica między biednymi a bogatymi.

- A co z tymi, którzy są prześladowani? Których wykorzystują inni?

- Zawsze będą tacy ludzie. To dlatego musimy przyjść i dzielić się z nimi radością.

- Czy nie powinno być rolą Kościoła uczynienie ubogich tak radosnymi w Chrystusie, jak tylko można?

- Pan i ja, my jesteśmy Kościołem, prawda? Musimy dzielić się z naszymi ludźmi. Cierpienie istnieje, ponieważ ludzie gromadzą, nie dają, nie dzielą się. Jezus ustawił to bardzo jasno. Cokolwiek uczynicie najmniejszym z moich braci, mnie to czynicie. Dajesz szklankę wody, dajesz ją Mnie. Przyjmujesz małe dziecko, przyjmujesz Mnie. Jasne.

- Gdy rozmawia Matka z jakimś przywódcą politycznym, który mógłby uczynić więcej dla tych ludzi, czy mówi mu, że musi się bardziej starać?

- Nie ujmuję tego w ten sposób. Mówię: dziel się radością miłości z twoimi ludźmi. Być może polityk nie potrafi karmić tak, jak ja to robię. Powinien jednak mieć jasność w umyśle co do właściwych zasad i właściwych praw, które pomogłyby jego ludziom.

- Moim zadaniem jest pilnować uczciwości polityków, a Matki dzielić się radością z biednymi.

- Dokładnie. I ma to być dla dobra ludzi i na chwałę Boga. To będzie naprawdę owocne. Ktoś mówi mi, że psuję ludzi, dając im rybę do jedzenia, i dodaje, że muszę dać im wędkę, by złapali rybę. Ja odpowiadam: moi ludzie nawet nie mogą stać, a co dopiero trzymać wędkę. Dam im jednak rybę do jedzenia, a gdy będą już wystarczająco mocni, to przekażę ich tobie, i ty im dasz wędkę do łapania ryb. To piękna kombinacja, prawda?

- Feministyczne zakonnice katolickie mawiają czasem, że powinna Matka skierować swoją energię w stronę Watykanu na rzecz wyświęcania kobiet.

- To mnie nie rusza.

- Co Matka sądzi o ruchu feministycznym wśród zakonnic na Zachodzie?

- Myślę, że powinniśmy bardziej zająć się naszym Panem niż tym wszystkim; bardziej zająć się Jezusem i głoszeniem Jego Słowa. To, co kobieta może dać, tego żaden mężczyzna nie da. Oto dlaczego Bóg stworzył je osobno. Zakonnice, kobiety, każdą kobietę. Kobieta została stworzona, by być sercem rodziny, sercem miłości. Jeśli tego nam zabraknie, zabraknie wszystkiego. One niosą miłość w rodzinie lub dają ją w służbie; po to zostały stworzone.

- Świat chce więcej wiedzieć o Matce.

- Nie, nie. Pozwólmy im przyjść poznać biednych. Chcę, by pokochali ubogich. Chcę, by spróbowali odnaleźć ubogich najpierw w swoich własnych rodzinach, by przynieśli najpierw pokój, radość i miłość w rodzinach.

- Malcolm Muggeridge powiedział kiedyś, że gdyby Matka nie została zakonnicą i nie odnalazła miłości Chrystusa, byłaby bardzo twardą kobietą. Czy sądzi Matka, że to prawda?

- Nie wiem. Nie mam czasu myśleć o takich rzeczach.

- Ludzie, którzy pracują z Matką, mówią, że jest Matka nie do zatrzymania - zawsze dostaje to, czego chce.

- Zgadza się. Wszystko dla Jezusa.

- A jeśli dla nich jest to problem?

- Dam przykład. Poszłam ostatnio do człowieka, który nie chciał dać mi tego, czego potrzebowałam. Powiedziałam: "Niech Cię Bóg błogosławi" i poszłam. Wezwał mnie z powrotem i zapytał, co bym powiedziała, gdyby dał mi tę rzecz. Powiedziałam: "dam ci »Niech Cię Bóg błogosławi « i duży uśmiech. To wszystko". On więc na to: "Przyjdź, dam ci to". Musimy żyć prostotą Ewangelii.

- Spotkała kiedyś Matka Mengistu Haile Mariama, budzącego postrach przywódcę komunistów w Etiopii i zaprzysiężonego ateistę. Zapytała go Matka, czy odmawia swoje modlitwy. Po co było to ryzyko?

- Jest jeszcze jednym dzieckiem Bożym. Gdy pojechałam do Chin, jeden z najwyższych dostojników zapytał mnie: "Czym jest dla ciebie komunista?". Powiedziałam: "dzieckiem Bożym". Następnego dnia gazety doniosły, że Matka Teresa powiedziała, iż komuniści są dziećmi Bożymi. Byłam szczęśliwa, ponieważ po długim, długim czasie imię Boże zostało wydrukowane w chińskich gazetach. Pięknie.

- Czy czasem Matka się boi?

- Nie, boję się tylko obrazić Boga. Wszyscy jesteśmy ludźmi, to jest nasza słabość, prawda? Diabeł uczyniłby wszystko, by nas zniszczyć, zabrać nas Jezusowi.

- Gdzie Matka widzi działanie diabła?

- Wszędzie. Gdy człowiek pragnie przybliżyć się do Boga, diabeł stawia na drodze pokusy, by zniszczyć to pragnienie. Grzech pojawia się wszędzie, w najlepszych miejscach.

- Jaki jest Matki największy lęk?

- Mam Jezusa. Nie mam lęku.

- Największe rozczarowanie?

- Czynię wolę Boga, prawda? W spełnianiu woli Boga nie ma żadnych rozczarowań.

- Czy praca i życie duchowe stają się łatwiejsze z biegiem czasu?

- Tak, im bliżej przychodzimy do Jezusa, tym bardziej stajemy się dziełem. Ponieważ wiesz, komu to robisz, z kim to robisz i dla kogo to robisz. To bardzo jasne. Dlatego potrzebujemy czystego serca, by widzieć Boga.

- Plany na przyszłość?

- Po prostu biorę bieżący dzień. Wczoraj minęło. Jutro jeszcze nie przyszło. Mamy tylko dzisiaj, by kochać Jezusa.

- A przyszłość Zgromadzenia?

- To Jego troska.

Przeł. Zbigniew Danielewicz

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2007