Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Lokalni przewodnicy wiedzą jednak więcej: klif może się oberwać nawet wiele metrów od krawędzi, i lepiej w ogóle trzymać się od niego z dala.
Coraz bardziej prawdopodobny tzw.twardy brexit – czyli wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (planowo już za dwa miesiące) bez porozumienia z Brukselą – jest jak jazda wzdłuż krawędzi przepaści. Wiadomo, że obryw nastąpi, jest pytanie o jego skalę. Naukowcy z dwóch brytyjskich uczelni ekonomicznych ogłosili właśnie, że twardy brexit może kosztować ich kraj prawie 6 proc. rocznego PKB (dla porównania: oprócz Irlandii, która straci 1 proc., koszty, jakie poniosą inni członkowie UE, są minimalne). Rośną złość i frustracja; według badania zaufania społecznego Edelman Trust Barometer, trzy czwarte Brytyjczyków uważa, że sprawy w ich kraju idą w złym kierunku, a 40 proc. przyznaje, że jest bardziej niż wcześniej skłonne wziąć udział w ulicznych demonstracjach, nawet gdyby kończyły się one użyciem siły. O umiar w języku zaapelowała nawet królowa.
W takiej atmosferze wzrastają siły skrajne. Nawet skompromitowany dla wielu Nigel Farage, b. lider prawicowej partii UKIP, zapowiada, że w razie jakichkolwiek opóźnień brexitu założy kolejne ugrupowanie. W znanej kiedyś z rozsądku i pragmatyzmu Brytanii nie on jeden chce kontynuować jazdę wzdłuż krawędzi klifu. ©℗