Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Drugi argument dotyczy niedoskonałości uczestników niedzielnego zgromadzenia: "Ksiądz ciągle mówi o polityce, a nawet gdy omija ten temat, to i tak nudzi. Ci, którzy przychodzą do kościoła, chcą się tylko pokazać, a poza tym grzeszą, gdy tylko z niego wyjdą". Od współwyznawców odcinają się też ludzie, którzy słysząc o kolejnym wyskoku księdza X czy wypowiedzi biskupa Y, mówią: "Wolę się nie przyznawać, że mam coś wspólnego z Kościołem".
Człowiek, który tak postępuje, przypomina mi niewiernego Tomasza. Od razu uprzedzę Twoje zastrzeżenie, jeśli twierdzisz, że Didymosa niesłusznie nazwano niewiernym, bo przecież uwierzył. Zgadza się, ale przeciwieństwem kogoś niewiernego jest ten, kto jest wierny, a nie ten, kto wierzy. Tomasz był niewierny wspólnocie apostołów, która ukryła się w obawie przed żydami. Przypomnij sobie moment, w którym Jezus wyruszał w kierunku Jerozolimy, mimo że już kilkakrotnie faryzeusze starali się Go pojmać i oskarżyć o bluźnierstwo. Wtedy twardo stąpający po ziemi Tomasz rzekł do współuczniów: "Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć". Jako realista widział to, czego inni apostołowie jeszcze nie dostrzegali. Po ukrzyżowaniu irytowały go zapewne westchnienia załamanych facetów: "A myśmy się spodziewali…". Mógł gorzko pomyśleć: "Czego ci naiwniacy się spodziewali? Dawno już przecież było wiadomo, jak to się skończy". Nosiło go. Wybrał samotność, bo denerwowało go ich towarzystwo. Być może nowinę o Zmartwychwstałym potraktował jako kolejną gadkę rozhisteryzowanych apostołów.
Wbrew krytycznym odczuciom Tomasza Jezus ukazał się zastrachanym uczniom, którzy Go zdradzili, oraz dał im władzę odpuszczania grzechów. Nie dostąpił tej łaski Tomasz, który widział rzeczywistość precyzyjniej i trzeźwo oceniał sytuację. Dlaczego? Pokój, który przynosi Jezus, można osiągnąć w relacjach z ludźmi. Wtedy jest on owocem miłości. Pokój osiągnięty na drodze odseparowania się od niedoskonałych oznacza ucieczkę od człowieka. Rzeczywiście: łatwiej się wyciszyć w pustym kościele niż w tłumie ludzi, ale tylko wtedy "jeden duch i jedno serce [będą] ożywiały wszystkich wierzących", gdy chrześcijanie będą potrafili znosić z miłosierdziem swoje niedoskonałości i grzechy. "Każdy miłujący Tego, który dał życie, miłuje również tego, który życie od Niego otrzymał".
Nadzieją napawa fakt, że Jezus okazał się wierny Tomaszowi. Indywidualista usłyszał pozdrowienie: "Pokój wam", zobaczył rany na rękach, nogach oraz przebity bok Jezusa i przekonał się, że żywy Bóg stoi pośrodku tych, którzy Go opuścili. Apostoł zrozumiał, że patrzy na wspólnotę Kościoła - Ciało Chrystusa poranione grzechami zdrajców i zadufanych, nierozumnych i nieskorych do wierzenia. Odkrył wtedy potęgę Miłosierdzia i stał się wiernym Jego głosicielem.
---ramka 424706|strona|1---