Wołyński postulat

Na jakim fundamencie budować pojednanie polsko-ukraińskie? I czy powinniśmy czekać bezczynnie, aż konflikt pamięci między naszymi narodami sam się rozwiąże?

11.12.2016

Czyta się kilka minut

Pewien polski znajomy – szczerze zaangażowany w sprawy polsko-ukraińskie i krytyczny wobec niedawnej rezolucji Sejmu oraz filmu „Wołyń” – zapytał niedawno: czego właściwie my, Polacy, jeszcze oczekujemy od Ukraińców, gdy idzie o Zbrodnię Wołyńską? Przecież było już z ich strony sporo listów i gestów, także z przeprosinami...
No właśnie: czego oczekujemy? Odpowiedź na to fundamentalne dla relacji Warszawa–Kijów pytanie można znaleźć w nowej książce Grzegorza Motyki.
Kto śledzi publikacje Motyki, wybitnego znawcy spraw polsko-ukraińskich w XX w., ten nie powinien się dziwić, że to nie tzw. środowiska kresowe, lecz właśnie Motyka traktowany jest jako polemista wagi najcięższej przez takich ludzi po drugiej stronie jak Wołodymyr Wjatrowycz – dziś główny kreator ukraińskiej polityki historycznej i apologeta UPA.
Obaj ścierali się już (na pióra) często – gdy np. Motyka krytykował sztandarową książkę Wjatrowycza „Druga wojna polsko-ukraińska 1942–1947” (z tezą, że na Wołyniu nie było czystek, lecz zwykła poniekąd, choć okrutna „wojna w wojnie” między Polakami i Ukraińcami, a winy obu stron były podobne). Wjatrowycz zaś krytykował Motykę, choćby niedawno, na swoim profilu społecznościowym, gdzie ma rzeszę wiernych obserwatorów, zarzucając polskiemu historykowi antyukraińskość (zarzut w tym kontekście absurdalny, bo wszak kryterium dla oceny pracy historyka nie powinna być ani anty-, ani proukraińskość).
Dziś mamy kolejne starcie w ich pojedynku, na książki i artykuły. Wjatrowycz opublikował właśnie na Ukrainie swą nową książkę – i jej zapowiedzi pozwalają sądzić, że jest to rozwinięcie jego wcześniejszych tez, które dla strony polskiej są nie do przyjęcia (bo, mówiąc zwyczajnie, fałszują historię). Natomiast półtora miesiąca wcześniej ukazała się w Polsce praca Motyki.
Być może to zbieżność przypadkowa – praca Wjatrowycza jest pomyślana chyba jako reakcja (skierowana do odbiorcy ukraińskiego) na sekwencję niedawnych wydarzeń w Polsce, gdzie prócz rezolucji i filmu Smarzowskiego mieliśmy też szereg „wołyńskich” książek (były to także np. reporterskie książki Szabłowskiego oraz Potkaja, Piskały i Popka). Ale nawet jeśli to przypadek, to znamienny: wśród historyków z obu krajów Motyka i Wjatrowycz są dziś twarzami polsko-ukraińskiego sporu o przeszłość.
Różnica między nimi jest jednak taka, że o ile Wjatrowycz coraz częściej występuje w roli bardziej polityka niż historyka i zdaje się niezdolny do wyjścia poza swą narrację (przynajmniej publicznie – bo wtajemniczeni twierdzą, że w rozmowach prywatnych wygląda to inaczej; byłaby to ciekawa przesłanka do tego, jak pojmuje on swą rolę publiczną), o tyle Motyka w swojej książce formułuje także, jak to nazywa, „propozycję rozwiązania konfliktu pamięci”.
Bo jego „Wołyń ’43” to nie tylko kompendium wiedzy o tym, co stało się ponad 70 lat temu. Frapujące i nowatorskie są tu zresztą np. momenty, gdy Motyka, szukając odpowiedzi na pytanie, jak wśród działaczy OUN rodził się koncept antypolskich czystek, wskazuje też na kontakty między nacjonalistami ukraińskimi i chorwackimi jeszcze w latach 20. i 30. XX w. To ujęcie nowatorskie także w tym sensie, że budując analogię między zbrodniami Ukraińców z UPA i chorwackich ustaszów, Motyka wyjmuje tematykę Wołynia z hermetycznego kontekstu polsko-ukraińskiego i ją umiędzynarodawia. Przy czym jego praca to także szersza panorama ukraińskiej walki o niepodległość (gdy ludzie, którzy wcześniej zabijali Polaków, ginęli z rąk Sowietów w walce o sprawę teraz słuszną). Oraz analiza polsko-ukraińskich sporów o pamięć, doprowadzona do dziś.
Jeśli zaś idzie o pytanie postawione we wstępie, czego Polacy mogliby oczekiwać dziś jeszcze od Ukraińców, to kluczowe zdanie u Motyki pada na stronie 246. Pisze on: „Należy i trzeba (...) cierpliwie upominać się o jednoznacznie krytyczny osąd zbrodni popełnionych przez te organizacje [OUN i UPA] – o wypowiedzenie jednego prostego zdania, którego nigdy nie wypowiedział żaden przedstawiciel ukraińskiego państwa: »W latach 1943–1945 Ukraińska Powstańcza Armia dopuściła się masowych mordów na Polakach, których nie da się usprawiedliwić, potępiamy je«”.
W istocie: bez tego niby prostego zdania, którego dotąd nie usłyszeliśmy od przedstawicieli wolnej Ukrainy, trudno będzie uzyskać jakiś postęp w polsko-ukraińskiej dyskusji o przeszłości. ©℗

Grzegorz Motyka, WOŁYŃ ’43. LUDOBÓJCZA CZYSTKA: FAKTY, ANALOGIE, POLITYKA HISTORYCZNA, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2016