Wolność pod rygorem

Bywają dramatyczne sytuacje, gdy łamiemy zasadę moralną, a niekiedy nawet przykazanie - bo tak nam każe sumienie.

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Zanik poczucia grzechu jest największym grzechem naszych czasów" - powtarzał za swoimi poprzednikami Jan Paweł II. Z tej ogólnie słusznej konstatacji niektórzy wyciągają wniosek, że ewangelizowanie i pasterzowanie powinno polegać przede wszystkim na budzeniu w słuchaczach poczucia winy i grzeszności.

- Kiedy słucham pewnych księży - mówi Adam, który przyjął chrzest już jako dorosły - czuję, że powinienem się tarzać w prochu.

Czy koncentracja na grzechu jest właściwa i skuteczna? Czy nie pogłębia jeszcze bardziej największej biedy współczesnego człowieka: zwątpienia w obecność i bliskość Boga, w możliwość spotkania Go w swoim losie?

Praca sumienia

Elżbieta jest posłuszna i swojemu sumieniu, i rozstrzygnięciom Kościoła. Jako młoda kobieta została porzucona przez męża, sama wychowywała dwie córki. Po latach spotkała i pokochała wdowca z dorosłymi już córkami. Postanowili stworzyć rodzinę. Obecnie mają już pięcioro wnuków, są wzorowymi małżonkami, kochającymi rodzicami i dziadkami. W każdą niedzielę są obecni na Mszy. Jako małżeństwo niesakramentalne nie mogą jednak przystępować do komunii. - Za co spotyka mnie w Kościele taka kara? - pyta Elżbieta.

Wybory życiowe, w których przejawia się nasza wolność, dotyczą nie tylko szczegółowych kwestii moralnych, które można by sprowadzić do rozstrzygania dylematu: "grzech - nie grzech", lecz przede wszystkim dotyczą kierunku i kształtu naszego działania, zaangażowania w sprawy tego warte. Tylko życie w wolności, w zgodzie z własnym sumieniem, kiedy sam decyduję o swoim zaangażowaniu i biorę za nie odpowiedzialność, jest życiem naprawdę ludzkim.

Nie jest tak, jak sądzą niektórzy, że samo istnienie Boga i prawa Bożego (które jest prawem miłości) odbierałoby nam wolność. Że trzeba Boga odrzucić, aby poczuć się w pełni wolnym. Ale z drugiej strony - nie można Boga naprawdę pokochać, nie czując się wolnym. "Do wolności wyswobodził nas Chrystus". Wolność to podejmowanie decyzji na własną odpowiedzialność i wiąże się z nią ryzyko błędu. Podstawowych wyborów moralnych, wyborów życiowych - nikt nie może za mnie podjąć.

A ponieważ nie wszystko w życiu jest jasne i bardzo często nie jestem pewien, jak powinienem w danej sytuacji postąpić, w jakim pójść kierunku, konieczna jest nieustanna praca sumienia, czyli wewnętrzny dialog z Bogiem. "Nie przepalony jeszcze glob sumieniem"...

Prymat

Od ośmiu już lat prowadzę co roku cykl spotkań formacyjnych dla rodziców dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii. Zachęcam ich, aby jak najczęściej, jeśli tylko sumienie ich nie oskarża o grzech ciężki, odważnie przyjmowali Eucharystię, ten "pokarm grzeszników", który jest nie tylko źródłem łaski uświęcającej, ale też gładzi grzechy powszednie. - A w razie czego śmiało dotykajcie Jezusa w konfesjonale, jak kobieta z Ewangelii chora na upływ krwi, która dotknęła Go w tłumie. Wbrew pozorom, wcale nie jest tak łatwo popełnić grzech śmiertelny: świadomie i dobrowolnie zrobić Panu Bogu, bliźniemu albo samemu sobie jakieś świństwo - mówię. I stwierdzenie to często u pobożnych słuchaczy budzi opór.

Kiedyś po spotkaniu podszedł do mnie jeden z mężczyzn i rzekł z wyrzutem: - Dlaczego pan tak mówi? Przecież wiadomo, że ludzie powszechnie grzeszą. - A dlaczego pan myśli o innych, nie o sobie? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

Czy Kościół, który ma być czułą matką, nauczycielką i pielęgniarką dla poranionego, cierpiącego i zagubionego człowieka (bo, jak przypomina bp Andrzej Czaja, jedynym lekarzem dusz jest Jezus Chrystus), nie jest zobowiązany bezwzględnie szanować ludzkiej wolności, wręcz wychowywać do niej człowieka? Nie tylko głosić zasady moralne, lecz uczyć ludzi korzystania z sumienia, rozwijać w każdym "człowieka wewnętrznego"?

"Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa" (nr 1776) - przypomina Katechizm pamiętne słowa konstytucji Soboru Watykańskiego II "Gaudium et spes".

Niestety, mało słyszy się w codziennym nauczaniu kościelnym, nie mówiąc już o szkolnej katechezie, o prymacie sumienia głoszonym przez św. Tomasza z Akwinu. Człowiek ma przecież nie tylko prawo, ale i obowiązek postępować zawsze zgodnie ze swoim sumieniem, które rozeznaje, co powinniśmy uczynić w danej sytuacji. Bywa, że sumienie każe nam postąpić inaczej, niż nakazuje jakiś autorytet. W niektórych dramatycznych sytuacjach możemy być zmuszeni złamać jakąś zasadę moralną, a niekiedy nawet Boże lub kościelne przykazanie, bo tak każe nam sumienie. Czy popełniamy wtedy grzech?

"Generalnie jestem za »uczciwym grzechem«, który popełniony został z pełną świadomością winy i równocześnie z pełnym żalem, i pełną gotowością odpokutowania, a który wybrany został z bólem jako próba ratowania pewnego dobra, dobra, które niechybnie przepadłoby, gdyby ktoś tego grzechu nie wziął na siebie. Szanuję takiego »grzesznika«. »Bezgrzesznym« nie wierzę" - tak w swojej najnowszej książce pisze, prowokując do myślenia filozof, prof. Jacek Filek ("Życie. Etyka. Inni", Kraków 2010). Oczywiście - powie na to tomista - sumienie nie jest od łamania norm, lecz od stosowania norm ogólnych do konkretnych sytuacji. A właściwe zastosowanie normy, nawet jeśli wiąże się z potrzebą przekroczenia jakiejś innej normy, sprawia, że człowiek nie grzeszy, idąc za swoim sumieniem.

Pierwszy namiestnik

Kościół ostrzega jednak, że sumienie może być źle uformowane lub "zranione", i że jako chrześcijanie mamy obowiązek konfrontować nasze rozumienie norm moralnych z nauczaniem Kościoła w danej kwestii. Co jednak w sytuacji, gdy szczegółowe interpretacje norm ogólnych podawane przez Kościół nie przekonują nas? Czy mamy poddać się ślepo autorytetowi wbrew rozumowi i sumieniu?

Katechizm (nr 1778) przywołuje przecież słowa bł. kard. Newmana: "Sumienie jest pierwszym ze wszystkich namiestników Chrystusa".

- Cóż, myślę, że powinienem szukać, zadawać pytania, drążyć, jednak, nie odrzucając własnego rozumu, być posłuszny rozstrzygnięciom Kościoła - odpowiada na to mój przyjaciel, doktor teologii.

W grudniowym liście Episkopatu, czytanym w uroczystość Świętej Rodziny, wysłuchałem ze zdumieniem fragmentu przestrzegającego przed świętokradczym przyjmowaniem Komunii św. przez osoby, których poglądy w kwestiach moralnych nie są zgodne z nauczaniem Kościoła. Czy autorzy listu mieli prawo wchodzić w kompetencje spowiednika? I czy taki arbitralny osąd, ogłoszony publicznie, bez możności wniknięcia w autentyczny dramat sumienia człowieka, nie pozostaje w sprzeczności z logiką Ewangelii?

Zapewne zamiarem biskupów było przeciwdziałanie rzekomej tendencji wiernych do niegodnego przyjmowania Eucharystii, a więc przestroga przed relatywizmem moralnym i postawą lekceważenia Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Muszę przyznać, że takiego zjawiska w Polsce raczej nie dostrzegam. Na pewno współczesna cywilizacja, z jej materializmem, hedonizmem i konsumpcyjnym modelem życia, niesie zagrożenie dla życia duchowego i moralnego: są ludzie, którzy żyją płytko i banalnie, byle jak, nie stawiając sobie żadnych wymagań. Nie sądzę jednak, aby tacy akurat chodzili w niedzielę do kościoła i garnęli się do Komunii. Obserwując polskich katolików, dostrzegam w nich raczej przeciwną tendencję: do nadmiernego rygoryzmu.

Co robić w sytuacji, gdy szczegółowe interpretacje norm ogólnych podawane przez Kościół nie przekonują nas? Czy mamy poddać się ślepo autorytetowi wbrew rozumowi i sumieniu?

Ubodzy

Nie wszyscy gotowi są do heroizmu, do jakiego wzywa ich Kościół. Człowiek przez całe życie jest w drodze, do chrześcijańskiej doskonałości zbliża się stopniowo. Nie wszystko i nie w życiu każdego może być w pełni uporządkowane. Nie wszyscy potrafią przejść nad poprzeczką zbyt wysoko ustawioną - i przechodzą pod poprzeczką, ale to nie znaczy, że nie budują w swoim życiu jakiegoś dobra. "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni".

"Głosić Ewangelię ubogim - pisał ks. Józef Wrzesiński, założyciel ruchu ATD Czwarty Świat walczącego z nędzą i wykluczeniem społecznym - to nie znaczy mówić im o istnieniu Boga. To znaczy odkrywać wraz z nimi, że Bóg dzień po dniu objawia w nich swą obecność jako w swoich umiłowanych dzieciach. To głosić, że są błogosławieni, bo na przekór wszystkiemu opierają się temu, co człowieka pomniejsza, a troszczą się o to, co przywraca mu godność, nie tylko jemu osobiście, ale i jego żonie, synom, sąsiadom..." ("Ujrzymy słońce", Warszawa 2007).

Ubodzy dzisiaj to nie tylko ludzie żyjący w skrajnym ubóstwie - choć to o nich myślał przede wszystkim ks. Wrzesiński - ale też ubodzy w sensie duchowym, wszyscy żyjący we współczesnej konsumpcyjnej i uzależnionej od mediów kulturze, mierzącej wartość człowieka jego sukcesem materialnym, popularnością i prestiżem, a także wszyscy zbierający cięgi od losu. Jak im głosić Ewangelię? Czy tylko osądzając ich jako grzeszników, ponieważ nie spełniają wymogów moralnych Kościoła: żyją bez ślubu sakramentalnego, używają środków antykoncepcyjnych, nie chodzą w niedzielę do kościoła?

Czy podstawowym gestem nie powinno być uznanie ich niezbywalnej ludzkiej godności, wysłuchanie, odkrycie wraz z nimi, że także w nich, może grzesznych i zagubionych, dźwigających swoje ciężary, "Bóg dzień po dniu objawia swą obecność jako w swoich umiłowanych dzieciach"?

Wolontariusze ATD od kilkunastu lat spotykają się z bezdomnymi, z najuboższymi rodzinami korzystającymi z pomocy społecznej, z osobami przeżywającymi różne życiowe trudności i dramaty. Niektórym z dotkniętych przez życie udało się dzięki tym spotkaniom i przyjaźni odzyskać wiarę we własne człowieczeństwo i w rezultacie wyjść z bezdomności, zerwać z nałogiem.

Należy do nich Danek, czterdziestoletni mężczyzna o twarzy naznaczonej wyniszczającym trybem życia. Od paru lat związany jest z młodą dziewczyną, która właśnie jest w szpitalu, bo lada dzień ma urodzić dziecko. Spotkaliśmy się na wigilii zorganizowanej w skromnym lokalu ATD. Łamaliśmy się opłatkiem, śpiewaliśmy kolędy. Każdy powiedział kilka słów o sobie. Danek z błyskiem w oczach opowiadał: - Byłem na dnie, o krok od śmierci. Piłem. Przedtem zniszczyłem moje pierwsze małżeństwo. Byłem bezdomny i nie zależało mi już na niczym. A teraz, kiedy kocham moją Anię i nasze dziecko, które ma przyjść na świat, mam dla kogo żyć. Dostałem jeszcze jedną szansę.

Odwiedziliśmy potem jego mieszkanko socjalne, pięknie przygotowane na przyjęcie matki z noworodkiem.

Blask wolności

"Choćby ktoś przestrzegał całego Prawa, a przestąpiłby jedno tylko przykazanie, ponosi winę za wszystkie. Ten bowiem, który powiedział: Nie cudzołóż!, powiedział także: Nie zabijaj! Jeżeli więc nie popełniasz cudzołóstwa, jednak dopuszczasz się zabójstwa, jesteś przestępcą wobec Prawa. Mówcie i czyńcie tak jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia; miłosierdzie odnosi triumf nad sądem" (Jk 2, 10-13).

Wydaje się, że Kościołowi brak - nie tylko w praktyce, ale i w teorii - zaufania do ludzkiej wolności. Wolność, będąca darem Boga i upodobniająca nas do Stwórcy, zazwyczaj w nauczaniu Kościoła traktowana jest nieufnie, podejrzliwie, jako niosąca nieuniknione zagrożenie błędem i grzechem. A przecież bez wolności nie ma życia, nie ma miłości - i chyba nie ma prawdziwej wiary, która oznacza osobiste, rozumne spotkanie z dobrym Bogiem, ufne zawierzenie Mu, a nie ślepe podporządkowanie się nakazom i zakazom z lęku przed karą i odrzuceniem.

O. Ludwik Wiśniewski zaskoczył mnie ostatnio w rozmowie w klasztorze dominikanów w Warszawie pewnym śmiałym stwierdzeniem. Otóż uważa on, że w nauczaniu ostatnich papieży, gdzie znajdujemy i wspaniałą encyklikę Jana Pawła II o prawdzie "Veritatis splendor", i przepiękną encyklikę Benedykta XVI o miłości, "Deus Caritas est", bardzo brak encykliki zatytułowanej... "Libertatis splendor" - o blasku wolności.

Cezary Gawryś (ur. w 1947) jest dziennikarzem i publicystą, redaktorem miesięcznika "Więź", prezesem Stowarzyszenia Przyjaciół Ruchu ATD Czwarty Świat. Opublikował m.in. "Ścieżki ocalenia", a także (wspólnie z Katarzyną Jabłońską) "Męską rozmowę. Chrześcijanie a homoseksualizm" oraz "Między konfesjonałem a kozetką".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011