Wolna e-lekcja

Dyskusja o e-votingu zaczyna być w Polsce słyszalna. W Krakowie powstaje projekt ustawy umożliwiającej głosowanie online. Tworzy go stowarzyszenie dwudziestolatków, którzy mają dość bycia posądzanymi o aspołeczne postawy.

06.02.2006

Czyta się kilka minut

Niemieckie wybory samorządowe. Głosowanie pocztą "tradycyjną" (fot. KNA-Bild) /
Niemieckie wybory samorządowe. Głosowanie pocztą "tradycyjną" (fot. KNA-Bild) /

Edwin Bendyk opisuje w "Zatrutej studni" wizję zinformatyzowanej administracji, która ma jak najlepiej i jak najszybciej obsłużyć obywatela, i to małym nakładem kosztów. Dla Polaka skonfrontowanego z urzędnikiem wychylającym się zza stert papieru projekt citizen first to mrzonka. Jednak coraz częstsze są sygnały, że oswajamy się z nowoczesnymi technologiami. To w Polsce dokonała się rewolucja w bankowości internetowej: dostęp do rachunku online stał się popularny i wszedł w skład pakietów usług wszystkich wiodących banków. Wbrew powszechnemu przekonaniu młodzi ludzie nie odchodzą też ze społeczeństwa w cyberprzestrzeń - w sondażu Wirtualnej Polski z 5-6 października 2005, 76 proc. głosujących zadeklarowało chęć udziału w nadchodzących wyborach prezydenckich.

Czym więc tłumaczyć zatrważającą frekwencję? Zdaniem dr. Pawła Kubickiego, socjologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, odpowiedzi warto szukać w przejściu polskiego społeczeństwa z formy industrialnej w postindustrialną. Pod pojęciem tym kryje się mobilność społeczna i rozwój systemów abstrakcyjnych, które Anthony Giddens rozumie jako disembodying mechanisms - mechanizmy odcieleśniające. To np. wirtualny przepływ pieniędzy czy właśnie głosowanie za pośrednictwem internetu. Według dr. Kubickiego, tu właśnie, a nie w rzekomej społecznej apatii, tkwi powód spadku "tradycyjnej" frekwencji wyborczej. Postindustrialny styl życia dwudziestolatków nie przystaje do biurokratycznych reguł, konieczności bycia petentem traktowanym w urzędzie jak intruz.

Ambitni dwudziestoletni

Tymczasem w Krakowie przy ulicy Karmelickiej ktoś głośno sprzeciwia się marginalizacji głosu młodego pokolenia. W studenckim mieszkaniu zbiera się obywatelska awangarda studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. J. Tischnera. Spotykają się od kwietnia 2005 r. We wrześniu zarejestrowali stowarzyszenie Collegium Cogitantium. Jego prezes, Rafał Flis (rocznik 1985), opowiada: - Pokolenie wyżu demograficznego lat 80. bardzo się różni od wcześniejszych. Dorastaliśmy w wolnorynkowej rzeczywistości. Wpajano nam, że zdobędziemy pracę, jeśli naszą wiedzę i umiejętności pozytywnie zweryfikuje wolny rynek. Dlatego studiujemy dwa kierunki, mówimy trzema językami i jeszcze dorabiamy w weekendy. To ogromny potencjał mojego pokolenia. Jednak nauczeni, jak dobrze się prezentować podczas rozmowy kwalifikacyjnej, nie zdajemy sobie sprawy, że to my możemy te rozmowy przeprowadzać. Uświadomienie tego naszym rówieśnikom jest najważniejszym celem stowarzyszenia.

Czy nie czuje się na to wszystko za młody? - Większość rzeczy robimy pierwszy raz w życiu - odpowiada niemal odruchowo. - Rejestracja stowarzyszenia w Krajowym Rejestrze Sądowym, tworzenie organizacji od podstaw, pisanie ustaw - to wszystko dla nas nowe doświadczenia.

W Collegium Cogitantium właśnie powstaje projekt ustawy. Ambitni dwudziestoletni chcą dzięki tzw. obywatelskiej inicjatywie ustawodawczej wprowadzić zmiany w ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu RP tak, aby umożliwić Polakom głosowanie za pośrednictwem internetu.

e-Społeczeństwa

Czym jest głosowanie przez internet? Najogólniej: "wykorzystaniem środków elektronicznych w procesie oddawania i liczenia głosów wyborczych". Po raz pierwszy e-voting jako komplementarna metoda w prawomocnych wyborach został wykorzystany w 2000 r. w Stanach Zjednoczonych. Na Starym Kontynencie na e-votingowe czoło wysuwa się Wielka Brytania, gdzie planuje się wprowadzenie tej metody głosowania w wyborach powszechnych w 2006 r. W programach pilotażowych głosowanie via internet połączono z wysyłaniem głosów za pomocą sms-ów i tradycyjnej poczty. Z kolei w Belgii, gdzie sieć stała się narzędziem oddawania głosów w latach 90. ubiegłego stulecia, z możliwości tej korzysta ponad połowa obywateli. E-voting to dobrodziejstwo dla Szwajcarów wzywanych do urn kilka, jeśli nie kilkanaście razy w roku. Estonia zaś, jako najmocniej zinformatyzowany kraj Europy Środkowej, umożliwia swoim obywatelom spełnienie obowiązku przed komputerem dzięki czytnikom tzw. eID - e-dowodów tożsamości.

A Polska? W 2000 r. przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Ferdynand Rymarz zapowiadał nastanie ery e-votingu za 10 lat.

Rafał Flis: - Przeraziła nas niska frekwencja ostatnich wyborów. Najtrudniej pogodzić się z ogromną absencją młodych. Policzyliśmy, że umożliwienie głosowania także za pośrednictwem internetu podniesie frekwencję o minimum 6 proc. Socjologowie z UJ uważają, że liczba ta może sięgnąć nawet 30 proc.

Czy aby nie jest jeszcze za wcześnie na e-voting w Polsce? Główną barierą wydają się koszty inwestycji, jakie musiałoby ponieść państwo. - Możemy mówić o kryzysie demokracji w Polsce. Czy nie jest to odpowiedni moment, by mu przeciwdziałać? - odpowiadają w Collegium Cogitantium. - Niestety, aby doszło do proponowanych przez nas zmian, muszą zgodzić się na nie posłowie i senatorowie V kadencji. Chcemy doprowadzić do głosowania nad projektem w Sejmie. Ale znacznie ważniejsza będzie choć minimalna zmiana świadomości młodych ludzi.

Profesjonalni

Zapał stowarzyszenia działa. O e-votingu zaczęto wspominać w krakowskich kręgach naukowych. Na forum krajowym nieśmiała dyskusja rozpoczęta w okresie okołowyborczym głównie przez media elektroniczne zaczyna się rozszerzać. Na łamach "Rzeczpospolitej" prof. Piotr Wieczorek stwierdził, że Konstytucja nie zakazuje oddawania głosów przez internet, konieczne jest jedynie utrzymanie tajności wyborów. Z kolei według PKW "konieczne są w przebiegu głosowania zmiany o charakterze technicznym" (źródło: WP.pl, 19.09.2005). Internet jako medium uchodzące bądź co bądź za demokratyczne ma potencjał nie tylko rozrywkowy i informacyjny, ale i obywatelski.

Rafał Flis kreśli wizję polskiego e-votingu: - Opinie konstytucjonalistów są zgodne, normy konstytucyjne nie stoją na przeszkodzie. W powszechnym użyciu w Polsce są także rozwiązania informatyczne, którymi należałoby się posłużyć, by zapewnić bezpieczne i sprawne głosowanie online. Wyborca, który chciałby głosować za pośrednictwem internetu, po złożeniu w urzędzie gminy właściwego wniosku otrzymywałby identyfikator wyborcy oraz hasło dostępu. Korzystając z nich, logowałby się i mógłby głosować w każdych wyborach.

Przychylny ich inicjatywie jest prof. Stanisław Gebethner z Uniwersytetu Warszawskiego, entuzjasta głosowania przez sieć. Pomoc zaoferował stowarzyszeniu senator Jarosław Gowin. Collegium konsultuje każdy detal ze znawcami dziedziny - praktykami i teoretykami prawa, ekonomistami, specjalistami w zakresie prawa europejskiego. Obecnie doszlifowywane są ostatnie szczegóły, w najbliższym czasie w całym kraju rozpocznie się zbieranie 100 tysięcy podpisów.

- Początki były najtrudniejsze - wspominają. - Zwłaszcza moment, gdy siedząc przed pustym ekranem kompu­tera, napisaliśmy "Art. 1 ust. 1...". Chcieliśmy, by ten projekt był wizytówką naszego pokolenia - dodają poważniej. - Profesjonalną.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Cybertygodnik