Wolałbym nie

"Bartleby" Hermanna Melville'a należy do najczęściej analizowanych arcydzieł światowej nowelistyki. Tak ze względu na tajemniczą, tytułową postać skryby w kancelarii adwokackiej, jak i jego słynną formułę. Powraca ona w opowiadaniu kilkadziesiąt razy i jest równie często przytaczana w historii literatury (i nie tylko), co Conradowskie "Ohyda, ohyda", padające z ust Kurtza pod koniec "Jądra ciemności"; w istocie obie formuły są sobie pokrewne. Formuła Bartleby'ego, przypomnę, brzmi: "Wolałbym nie". W ten sposób Bartleby, skądinąd pracownik sumienny i godny zaufania, zaczyna w pewnej chwili odpowiadać na wszelkie polecenia i pytania, kierowane do niego przez szefa, narratora opowiadania. Ten na próżno, groźbami i prośbami, stara się wymóc wyjaśnienia, aby zrozumieć zachowanie podwładnego i jego dziwne, obsesyjne zdanie; sam, jako człowiek wrażliwy i poczciwy, czuje się nim...
DZIĘKUJEMY, ŻE NAS CZYTASZ!
Żeby móc dostarczać Ci więcej tekstów najwyższej dziennikarskiej próby, prosimy Cię o wykupienie dostępu. Wykup i ciesz się nieograniczonym zasobem artykułów „Tygodnika”!
Tak, chcę
czytać więcej »
Masz już konto? Zaloguj się
Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
Podobne teksty
Newsletter
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]