Wnuki: instrukcja obsługi

fot. KNA-Bild

24.01.2007

Czyta się kilka minut

ARTUR SPORNIAK: - Młodzi zakonnicy pytali kiedyś doświadczonego starego współbrata, czego mu w życiu zakonnym najbardziej brakowało. Spodziewali się, że odpowie: kobiety, tymczasem on bez wahania powiedział: wnuków! Czy rzeczywiście bycie dziadkiem jest tak ważnym doświadczeniem?

JUSTYNA DĄBROWSKA: - Miłość do wnuków jest ostatnią wielką miłością, którą mamy szansę przeżyć. W dodatku nie jest ona obciążona ciężarem odpowiedzialności. Za dzieci odpowiedzialni są rodzice i to oni trzymają ster w rękach. Natomiast dziadkowie mogą się po prostu radować kontaktem z wnukami. Nie mają poczucia brzemienia, że od ich poczynań tak wiele zależy - zwykle są znacznie swobodniejsi w relacji z dziećmi. Dlatego bycie dziadkiem jest wyjątkowym uczuciem i szkoda, że czasem dziadkowie albo rodzice nie dostrzegają, przed jak wielką szansą stanęli w życiu.

Zakorzenienie

- Ewa Woydyłło w książce ,,My - rodzice dorosłych dzieci" wspomina o psychologicznych badaniach na temat radzenia sobie przez dzieci z trudnymi sytuacjami. Porównano życiową zaradność dzieci wychowywanych przez rodziców i przez dziadków. Okazało się, że wychowywane przez dziadków gorzej sobie radzą z różnymi wyzwaniami, charakteryzuje je większa nieśmiałość, lęk przed podejmowaniem ryzyka, hipochondria...

- Nie znam tych badań. Mogę jednak domyślać się pewnych psychologicznych mechanizmów. Jeżeli oddajemy nasze dziecko całkowicie pod opiekę dziadkom i to oni stają się tymi najważniejszymi dla niego osobami, to oczywiście możemy się spodziewać konsekwencji. Choćby dlatego, że dziadkowie nie są już tak aktywni fizycznie. Małe dziecko zajmuje się głównie poznawaniem otaczającego świata i rozwijaniem swoich możliwości ruchowych i zmysłowych. Opiekunowie powinni mu w tym rozwoju towarzyszyć. Osobom starszym trudno za ruchliwym dzieckiem nadążyć. Pojawia się więc tendencja, żeby mu mówić: wolniej, nie biegaj, zatrzymaj się, przestań, usiądź, bądź spokojny, nie podskakuj. Za takim komunikatem kryje się informacja: oj, nie dasz rady, coś ci się stanie. Może zatem tak być, że dzieci, które są stale pod opieką dziadków, mogą być trochę mniej pewne siebie i bardziej lękliwe.

Ale nie chciałabym zbytnio uogólniać. Różne są babcie i różni są dziadkowie, tak jak różni są rodzice. Jeżeli np. z powodów finansowych młoda rodzina nie może sobie pozwolić na to, żeby matka zajmowała się dzieckiem do ukończenia przez nie trzeciego roku życia, co byłoby ideałem, tylko musi wracać do pracy, lepiej jest dać je pod opiekę babci niż do żłobka. Po prostu dlatego, że babcia je kocha. A jak ktoś kocha, to jest w stanie znieść znacznie więcej i jest znacznie bardziej wyczulony na potrzeby dziecka. Jest wielu wspaniałych ludzi, wychowywanych przez swoje babcie, którzy bardzo wiele im zawdzięczają.

- A co z zachwianym poczuciem autorytetu? Dziecko nie wie wówczas, kto jest ważniejszy: rodzice czy dziadkowie?

- W ogóle w relacjach rodzice-dziadkowie kluczowy jest zwykle konflikt na tle władzy i kontroli. Pozostańmy przy relacji matka, jej matka i pojawiający się wnuk. Myślę, że naprawdę bardzo dużo zależy od tego, jaką te kobiety miały ze sobą relację. Jeśli matka z córką się lubiły, zdążyły się jakoś zaprzyjaźnić i mają relację partnerską, to prawdopodobnie młoda matka nie odsunie babci od wnuka, będzie oczekiwała od niej pomocy i ich świat jakoś się poukłada. Ale możemy sobie też wyobrazić sytuację, gdy młoda matka ma złą relację z mamą albo ze swoją teściową, czuje się kontrolowana, krytykowana, niedoceniona, mało ważna, i wtedy ma ochotę swoją mamę czy teściową odsunąć. Jest to zrozumiałe - boi się babcinej inwazji na teren jej niepewnej jeszcze relacji z własnym dzieckiem, boi się krytyki, odbierania poczucia wartości. Nie ośmieliłabym się jej wtedy mówić: nie rób tego, dopuść dziadków bliżej, bo to ważne. Rozumiem, że ma wtedy prawo najpierw umocnić się w swojej nowej roli, poczuć się pewniej. Potem może zaprosić babcię i dziadka: przyjdźcie, zobaczcie.

Dobry kontakt z dziadkami daje dzieciom poczucie zakorzenienia, co jest niezwykle istotne dla ich prawidłowego rozwoju psychicznego. Poczucie, że za nami stoi jakaś przeszłość, jacyś ludzie, że rodzina nie ogranicza się tylko do rodziców, zakorzenia nas w rzeczywistości i buduje poczucie bezpieczeństwa. Na przykład dla rozwoju samoświadomości dziecka ważne jest odkrycie, że jego mama czy tata też kiedyś byli mali, a o tym opowiadają mu zwykle dziadkowie. Dziadkowie są bezcenni dla dzieci dlatego, że je kochają, a im więcej osób kochających, tym lepiej, bo każda z nich co innego w nas wzmacnia, docenia, dostrzega, buduje. Dobrze jest, jeśli dzieci wychowują się w dużej rodzinie, gdyż im więcej różnorodnych interakcji, tym lepiej. Amerykanie przeprowadzili badania nad szczęśliwymi rodzinami - rodziny wielodzietne okazały się szczęśliwsze niż rodziny z jedynakami.

Punkt styczny

- Dziadkowie więc powinni uzbroić się w cierpliwość i uszanować fakt, że to rodzice są przede wszystkim odpowiedzialni za swoje dzieci. Największym chyba błędem, który tu można popełnić, jest podważanie autorytetu rodziców...

- Zgadzam się. Rodzice, zwłaszcza młodzi, najbardziej potrzebują umacniania ich poczucia kompetencji. I to jest coś najlepszego, co możemy zrobić dla naszych kochanych wnuków: umacniać w rodzicach ich poczucie kompetencji. Żyjemy otoczeni setkami informacji na temat tego, jak powinniśmy postępować. Te informacje są ze sobą sprzeczne. Modele, które sami wynieśliśmy z naszego domu, stają się nieużyteczne. W efekcie jesteśmy dość pogubieni i kiedy w końcu mamy się zająć naszym malusieńkim dzieckiem, pojawia się przede wszystkim niepokój i niepewność, czy damy radę. Czy on będzie zdrowy, czy ja mu zapewnię wszystko, co będzie potrzebne do jego rozwoju? - pytamy odruchowo. Niepewność, lęk, niepokój, brak wzorców. Dziadkowie powinni mówić: tak, dasz sobie radę, spokojnie, przyjrzyjcie się, kim jest ten przybysz, i się zaprzyjaźnijcie z nim.

Gdybym miała udzielać rad dziadkom, to powiedziałabym: po pierwsze, zanim się wtrącisz, pomyśl dziesięć razy, czy rzeczywiście musisz to powiedzieć, co chcesz powiedzieć; czy jeśli tego nie powiesz, to wnukowi stanie się jakaś krzywda? Po drugie, wspieraj rodziców, ile tylko masz sił, pytając konkretnie, jak mogłabyś pomóc, czego oczekują, godząc się z tym, że na początku będą to rzeczy mało spektakularne, jak gotowanie obiadu czy wyprasowanie koszul. Po trzecie, trzeba być życzliwym recenzentem, trzeba doceniać wysiłek rodziców, ich dobre chęci, trzeba dodawać im odwagi. W końcu, z perspektywy 50 czy 60 lat życia dziadkowie mogą patrzeć na rzeczywistość naprawdę spokojnie, bo wiedzą, że większość problemów w końcu się rozwiązuje, że to, co bardzo często wygląda na dramat, z perspektywy czasu okazuje się dość normalne. Powinni raczej słuchać niż mówić; być wyrozumiałym, cierpliwym słuchaczem, kimś, przed kim mama może się otworzyć i zawołać: "O Boże, nie wiem, co będzie! Czy ja sobie dam radę?". I oczywiście cementować młodą rodzinę, bo pojawienie się dziecka, zwłaszcza pierwszego, to istna życiowa rewolucja. Nie zapominajmy o tym, że młodzi rodzice przeżywają wówczas trudny moment we wzajemnej relacji. Mężczyzna czuje się odsunięty na drugi plan, pominięty, trochę sprowadzony do roli bankomatu. Kiedy dziecko już może zostać samo z butelką z odciągniętym pokarmem, to dziadkowie mogą zaproponować zastąpienie młodych rodziców, by choć przez pół godziny pobyli tylko dla siebie - wyszli do parku czy kawiarni.

- A co robić z konfliktami światopoglądowymi między np. obojętnymi religijnie rodzicami a wierzącymi dziadkami? Często dziadkowie bardzo przeżywają takie napięcia.

- To jakieś nieporozumienie. Za tymi konfliktami stoi myślenie, że wszyscy w rodzinie powinni myśleć podobnie i mieć takie same przekonania. Takie podejście jest nierealistyczne i nie ma w nim niczego dobrego. Wartość tkwi w różnorodności. Jeżeli babcia chodzi do kościoła, to świat wiary, w którym żyje, może być dla wnuków prezentem. Może je w ten świat wtajemniczać, czytać katechizm. Dziecko to zapamiętuje i potem niesie ze sobą przez życie. A jeśli nawet rodzice w tym nie uczestniczą, trudno. Świat jest różnorodny i jeśli są różnorodni ludzie w naszej rodzinie, tym lepiej, tym bardziej jest to dla dziecka wartościowe. Babcia opowiadała o Biblii, a tato o kosmosie i ewolucji.

- Dzieci dorastają, zaczynają interesować się różnymi sprawami, o których dziadkowie zwykle niewiele już wiedzą - muzyka, gry komputerowe, elektroniczne gadżety. Ich światy powoli się rozchodzą. Czy ten proces jest nieunikniony?

- To zadanie także dla rodziców, jeśli chcą mieć dobre relacje z dziećmi. Świat pędzi, nowoczesne technologie rozwijają się w zawrotnym tempie, młodzi ludzie wiedzą o rzeczach, o których nie mieliśmy w ich wieku pojęcia. Jeżeli chcemy mieć z nimi dobrą relację, to musimy zdobyć się na pewien wysiłek. Załóżmy, że mój syn interesuje się piłką nożną. Powinnam zatem przynajmniej przeglądać strony sportowe w gazecie, żeby mniej więcej wiedzieć, o co chodzi. Jeżeli moja córka zaczyna interesować się Afryką, to powinnam z nią o tym rozmawiać, pytać, co ją interesuje i dlaczego. To samo dotyczy dziadków. Jeżeli chcą się zaprzyjaźniać ze swoimi wnukami, muszą starać się jakoś za nimi nadążyć i próbować znaleźć chociaż jeden punkt styczny. Tak samo jest w małżeństwie, zmieniamy się i musimy za sobą nadążać. Za dzieckiem nadążyć jest o wiele trudniej, bo ono niezwykle szybko się rozwija.

- Czy to znaczy, że być dzisiaj dziadkiem to bardzo wymagająca rola?

- Można na to spojrzeć pozytywnie: dzięki wnukom możemy się rozwijać aż do kresu naszego życia. Moja teściowa ma 87 lat i jest muzykiem. Córka jest bardzo muzykalna i jeszcze do niedawna była przez babcię zagadywana: - A czego ty słuchasz? Więc Ula śpiewała, a moja teściowa starała się zapisać to w nutach i potem próbowały razem to zagrać, choć piosenki były zupełnie z innej epoki niż babcia. Uli było miło, bo babcia wykazywała zainteresowanie, a babcia czuła się bardziej obecna w nowym świecie. To nie było trudne, miały czas dla siebie, a jednocześnie miłość unosiła się w powietrzu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2007