Wkrótce będzie nowocześnie

Architektura przełomu wieków świadczy o wielkim optymizmie tamtych lat. Nawet jeśli wydaje się nam dziś dziwaczna i pokraczna.

04.05.2020

Czyta się kilka minut

Powyżej: Dworzec Częstochowa Główna. Poniżej: wizualizacja jego przebudowy. Koncepcja pracowni TOPROJEKT (Rybnik), AND STUDIO (Paryż) oraz STUDIO ANTONINI (Paryż). / PRZYKUTA / CREATIVE COMMONS // POLSKIE KOLEJE PAŃSTWOWE S.A. / MATERIAŁY PRASOWE
Powyżej: Dworzec Częstochowa Główna. Poniżej: wizualizacja jego przebudowy. Koncepcja pracowni TOPROJEKT (Rybnik), AND STUDIO (Paryż) oraz STUDIO ANTONINI (Paryż). / PRZYKUTA / CREATIVE COMMONS // POLSKIE KOLEJE PAŃSTWOWE S.A. / MATERIAŁY PRASOWE

Niedawno ogłoszono projekt przebudowy częstochowskiego dworca kolejowego. Schludna, oszczędna i neutralna raczej konstrukcja zastąpi lśniący od lustrzanych szyb przestrzenny rebus, jakim jest obecny budynek Częstochowy Głównej.

To dworzec zbyt duży jak na potrzeby miasta, mało ergonomiczny, trudny do urządzenia, zmuszający pasażerów do błądzenia po labiryntach – a jednak szkoda będzie optycznych zabaw, imponującej przestrzenią, choć pustej hali, strażackoczerwonego konturu całości. W swoim krótkim życiu (trwającym od 1996 r., co pamiętam ze względów osobistych: wkrótce po otwarciu zakupiłam w podziemnym pasażu kasetę „Brit Awards 96”) Częstochowa Główna stała się pomnikiem przyszłości, która jednak nie nadeszła, dlatego warto go zapamiętać właśnie w taki sposób: jako świadectwo optymizmu przełomu wieków.

Takich śladów milenijnego entuzjazmu, który kazał projektantom dworca, być może wiedzionym wizją wciąż rosnącego tłumu pątników wylewającego się na perony, iść w rozmach, znajdziemy w polskich miastach więcej.

Dziś, starzejąc się i odstając od otoczenia – od mniej fantazyjnej, bardziej ustandaryzowanej architektury – zaczynają wystawać nieco z przestrzeni, budząc konsternację. Jawią się jak statki kosmiczne, które przypadkiem wylądowały w niezbyt futurystycznych miejscach, powiedzmy w Kaliszu albo Włocławku, i już tam zostały.

Architektura pokrzykuje

To domy handlowe pierwszej połowy lat 90., które łączyły starą formułę domu towarowego czy pawilonu handlowo-usługowego z fantazyjną przeszkloną bryłą (wrocławski Solpol, gdański Jantar, tyski Senator, Saspol w Łodzi), i które zostały w końcu pokonane przez galerie handlowe. To dworce, których forma przerosła funkcję, jak wspomniany częstochowski czy Łódź Kaliska; wreszcie obfitujące w refleksyjne szkło siedziby ZUS, często krytykowane za przepych.

Estetyka postmodernizmu zawitała w Polsce ze zrozumiałym opóźnieniem, jednak kiedy została już zaadaptowana, to z rozmachem. Oprócz ikonicznych, słynnych realizacji objawiała się w postaci gmachów mniej prestiżowych, za to budzących fascynację, zdumienie, a dziś również rodzaj nostalgii za niespełnioną utopią nowoczesności.

Artysta wizualny Tymek Bryndal kataloguje architekturę okołomilenijną na insta­gramowym profilu Polska2000elo. Jest tam, by posłużyć się terminologią Grzegorza Pająka i Jarosława Trybusia, raczej „mięso” niż „lukier”, czyli projekty, z którymi obcujemy na co dzień, a nie architektura nagradzana i ikoniczna. Co skłoniło Bryndala do tego, by ją fotografować i katalogować?

– Estetykę Polski2000elo tłumaczę sobie milenijną fantazją oraz dzikim hedonizmem, twórczą beztroską tamtego okresu. Projekty z przełomu tysiącleci nawiązują do tradycji architektury, a z drugiej strony są jej radosnym przetworzeniem, postmodernistycznym remiksem. Poprzez wprowadzenie nowych materiałów, krzykliwych kolorów, efekciarskich detali, łączą sprzeczne stylistycznie elementy – wyjaśnia.

– Czasem mam wrażenie, że Polska2000elo to nie tylko zachwyt nową jakością, ale próba zerwania z tym, co było. Nowe inwestycje miały krzyczeć i błyszczeć, a nie wpisywać się w lokalny kontekst. Bardzo ważne w tym stylu jest pewne rozpasanie. Wynikało ono z dużych pieniędzy, kalibru interesów, jakie kwitły w latach 90., a także ze słabej kontroli administracyjnej nad powstającymi obiektami. To jest architektura, która się odznacza na swoim tle, pokrzykuje, zwraca na siebie uwagę z daleka – dodaje.

Chyba najbardziej rozpoznawalnym przykładem tej estetyki jest wrocławski Solpol, inwestycja Zygmunta Solorza z początku lat 90. Otwarty w 1993 r. dom handlowy z ruchomymi schodami (wówczas była to niemała atrakcja) i feerią importowanych dóbr w środku. Był opisywany z entuzjazmem przez ówczesną prasę, która widziała w budynku sygnał, że do Polski dociera nowoczesna europejska estetyka, czyli tak wówczas pożądana „normalność”.

Dziś Solpol ma szansę zostać jednym z najmłodszych polskich zabytków. Jego status wciąż jest przedmiotem negocjacji, choć wydaje się, że ten nieczynny już obiekt, kojarzący się nieco z wielkim deserem o smaku jagodowo-pistacjowym, został częściowo oswojony i zyskuje sobie nowych sympatyków. Wojciech Jarząbek, architekt, który wraz z zespołem studia Ar-5 stworzył projekt tej budzącej ogromne emocje ikony Wrocławia (oraz szereg równie wyrazistych projektów, jak plomba na Wybrzeżu Wyspiańskiego, która spokojnie może konkurować z psychodelicznymi budowlami Boliwijczyka Freddy’ego Mamaniego), przyznał kiedyś, że inspiracją dla koktajlowej kolorystyki i ornamentu Solpolu była ówczesna grafika – wyraz ducha czasu.

Aura i fakty

Duch czasu – to pojęcie jest kluczowe. Pamięć zapisana w obrazach, przelotnych migawkach, skrawkach kultury popularnej, wycinkach publicznej przestrzeni, reklamie, czołówkach programów telewizyjnych, teledyskach – wszystko to tworzy aurę, która bywa zdumiewająco rozbieżna z twardymi faktami. Być może pamięć ikonosfery i to, co sobie z niej współcześnie wyczytujemy, jest w istocie pamięcią stanu ducha, pragnień i marzeń, sferą, która wyprzedzała realia o kilka kroków. Tak jakbyśmy stali na ziemi, ale nasze głowy były już gdzieś indziej.

„Chcemy być nowocześni”, głosił tytuł słynnej wystawy w warszawskim Muzeum Narodowym, poświęconej dizajnowi po odwilży 1956 r. Na przełomie tysiącleci Polska może nie tyle już czuła się nowoczesna, ile nie mogła się doczekać tego stanu. „Wybierzmy przyszłość” – głosiło hasło wyborcze Aleksandra Kwaśniewskiego w kampanii prezydenckiej 1995 r. („oraz styl”, jak dopowiedziałby zespół Top One w kampanijnej piosence). Na billboardach późniejsza głowa państwa pozowała na tle nieba i przeszklonych biurowców, symbolu nowej Polski. Szlagwortem było hasło o „powrocie do Europy” (w 1997 zespół T.Love ironizował na temat realizacji tych ambicji w piosence „Jest super”, gdzie „ekstra rząd i super prezydent” mieli „za rękę poprowadzić mnie do Europy”).


Czytaj także: Olga Drenda: Nowy Śląsk


Przełom XX i XXI wieku to małyszomania, pierwsze reality shows, blogi i „S@motność w sieci”, barokowy image Ich Trojga i wielkie odliczanie do referendum europejskiego: z tego sklejamy pamięć ducha czasów. A przecież z politycznego i ekonomicznego punktu widzenia ten sam okres jawi się jako dramatyczny rollercoaster. Przewijają się w nim rozczarowania kolejnymi rządami i pragmatyczne nadzieje lokowane w kandydatach opozycyjnych, z krótkimi przerwami na oddech – szokowa prywatyzacja wczesnych lat 90., a później jej dalsze echa w postaci masowych zwolnień i likwidacji zakładów pracy.

To wtedy Tomasz Rakowski prowadził wstrząsającą obserwację uczestniczącą, opisaną później w „Łowcach, zbieraczach, praktykach niemocy” (Nagroda im. Józefa Tischnera w 2010 r.), schodząc z bezrobotnymi wałbrzyskimi górnikami do biedaszybów, w tym samym czasie, gdy telewidzowie śledzili kolejne odcinki „Idola” czy „Kasi i Tomka”; i obie opowieści, choć z drastycznie różnych porządków, są równie prawdziwe. Wybierając jedną z nich, mówimy tylko część prawdy.

Kursywą w przyszłość

W katalogu obiektów fotografowanych przez Tymka Bryndala znajdują się nie tylko budynki tak mocno rzucające się w oczy jak Solpol – są też małe, pałacykowate domy handlowe i bloczki, siedziby ZUS czy urzędy pocztowe. Pozornie pochodzą z różnych bajek, ale ich „milenijność” można rozpoznać intuicyjnie.

– Starałem się określić elementy, które się składają na ten styl. Jak na razie istotne wydają mi się takie cechy, jak: lustrzane szyby, pastelowe kolory, krągłości kontrastujące z ostrymi krawędziami, połyskliwe powierzchnie, elementy metalowe, jakieś rurki, balustrady, postmodernistyczne gry z tradycją, falujące fasady, ozdobne fontanny w holach. Ten styl w zasadzie nie potrzebuje charakterystyki, aby być rozpoznawalnym. Mimo upływu lat nadal błyszczy, czyli w sumie działa według swoich założeń – opowiada Bryndal.

Jego poszukiwania ducha roku 2000 przywodzą na myśl to, co obecnie robią internetowe muzea, takie jak The Institute for Y2K Aesthetics, strona założona przez architekta Evana Collinsa. Ich strategie polegają na chwytaniu zeit­geistu w przedmiocie, kolorze, fakturze. Craig Schuftan, australijski pisarz i badacz kultury, wspominał o czasie, w którym wszystko było optymistyczne, dynamiczne i pełne nadziei – nawet modne kroje pisma, czyli futurystyczne kursywy, pochylone w przód, mknące w stronę przyszłości.

I taki jest również klimat Y2K Aesthetics: półpłynne kształty, obłości, fluorescencyjne barwy albo sterylne srebro i biel, próby wyobrażenia sobie transhumanizmu, wiara w internetowe utopie, jeszcze nieopierzona do końca grafika komputerowa, holograficzna migotliwość. To próba uchwycenia klimatu pędu i entuzjazmu, nieustannego wzrostu, który ucięły nagle ataki na World Trade Center.

Internet i kuratorska swoboda kompilowania archiwalnych zasobów sprzyjają nowym sposobom traktowania pamięci i rodzą nowe odmiany nostalgii. Simon Reynolds już w 2012 r. wydał głośną książkę „Retromania”, poświęconą nieustannemu recyklingowi przeszłości w popkulturze, jednak specyficznie internetowe nurty estetyczne wypracowały sobie pewną specjalizację – retro­futuryzm, nostalgię za niespełnionymi zapowiedziami przeszłości. Zanim zaczęto eksplorować estetykę okołomilenijną, przez sieć przetoczyła się fala mody na vaporwave, czyli świat jak z umownego Neo-Tokio połączonego z warszawskim centrum handlowym Panorama: neonowa kolorystyka, estetyka usterki, muzyka ambient i new age, ale też marmurowe faktury i motywy antyczne. Vaporwave było wizualizacją marzenia o niekończącym się, spełnionym kapitalistycznym raju, nakręcanym przez nowe technologie oraz wszechstronną optymalizację życia.

Zadziobana utopia

Na fali tego trendu krakowski kolektyw netartowo-poetycki Rozdzielczość Chleba stworzył specyficznie polską wersję, ­ZUSWave, inspirowany monumentalnymi „pałacami ZUS-u”, ucyfrowieniem urzędów i rozmaitymi kłopotami techniczno-biurokratycznymi, z jakimi kojarzyła się ta instytucja. Ich kompozycje wizualne mają wiele wspólnego z właściwościami, które można zauważyć w budynkach spod znaku Polska2000elo: połączenie fantazyjności i wizualnej wylewności z techniczną niedoskonałością i czasami – niedopasowaniem do kontekstu.

Efektem jest wrażenie cudownego absurdu, który być może w największym stężeniu występuje właśnie w naszym kraju. Puentą może być fakt, że dach koło­brzeskiej Hali Milenium, zbudowanej w opisywanym tu stylu, wymaga regularnej renowacji z winy miejscowych mew, którym smakuje pianka poliuretanowa. To bardzo swojskie uczucie polskiej osobliwości, gdy utopie nowego stulecia rozbijają się o zwykły dziób. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Badaczka i pisarka, od września 2022 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka książek „Duchologia polska. ­Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Nagroda Literacka Gdynia) oraz rozmów „Czyje jest nasze życie” ­(… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2020