Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Słoneczny dzień 5 maja 1986 r., w warszawskim Muzeum Archidiecezjalnym niezwyczajne wydarzenie: wernisaż malarstwa i rysunku Józefa Czapskiego. Z kasety magnetofonowej przywiezionej w ostatniej chwili z Paryża odtworzono przesłanie wzruszonego artysty. Nigdy już nie miał wrócić do Polski, doczekał się jednak pierwszej po wojnie wystawy w stolicy.
Wśród zebranych na dziedzińcu muzeum jest oczywiście i Joanna Pollakówna, piękna pani o delikatnej, nieco egzotycznej urodzie. Znawczyni twórczości Czapskiego, redaktorka jego pierwszej książki wydanej oficjalnie w kraju, konsultantka wystawy. Znakomita historyczka sztuki, autorka monografii „Formiści” i syntezy polskiego malarstwa między wojnami, wielu esejów, a także książek dla dzieci – „Marceli Szpak dziwi się światu” to przecież klasyka!
Córka dwojga pisarzy, Wandy Grodzieńskiej i Seweryna Pollaka, debiutowała wierszami jako osiemnastolatka. Zajmuje ważne i osobne miejsce na poetyckiej mapie powojennego półwiecza. Osobne – bo wybierała zawsze własną drogę, nieprzypisana do żadnej grupy czy kierunku, kierując się indywidualną wrażliwością i wyczuleniem na wrażenia zmysłowe. Próbując nazwać własne egzystencjalne doświadczenie, na które składała się także wieloletnia choroba. Szukając sensu, który dopełniłby ułomność naszego bytu.
„Cóż za przedziwne połączenie lekkości z bolesną powagą, migotliwego, kapryśnego niemal wdzięku – z surową autoanalizą cierpienia” – zachwycał się Jerzy Kwiatkowski, najwybitniejszy może krytyk doby powojennej, pisząc o tomie „Lato szpitalne” (1974). I zwracał uwagę, że postawa duchowa Pollakówny-poetki daje się wartościować nie tylko estetycznie, także etycznie – jako postawa męstwa.
Kiedy teraz czytam tom przygotowany przez Jana Zielińskiego i Agatę Szulc-Woźniak (pracując nad doktoratem o poezji Pollakówny, odnalazła cały blok jej utworów niepublikowanych), wraca pamięć pierwszej lektury wielu tych wierszy – bo w latach 90. „Tygodnik” miał szczęście je drukować. Pamięć zachwytu i zachwyt na nowo obudzony. „Jakiegoż to gościa mieliśmy” – pytał Miłosz w tytule swojej książki o Świrszczyńskiej. Miłosz pisarstwo Pollakówny bardzo cenił – wolno więc chyba powtórzyć to pytanie.
Joanna Pollakówna, Wieczność dopełni. Wiersze z lat 1958-2002. Wybrał i przedmową opatrzył Jan Zieliński. Odnalezione. Wybrała i posłowiem opatrzyła Agata Szulc-Woźniak. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023, ss. 606.