Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
19. Maczety i karabiny
Dla J. P.
Od kiedy to przestała mnie interesować
literatura, a zaczęło wreszcie życie
i wszystkie jego sprawy, osiemnaście przyczyn
dla których warto wstawać, cztery pierwsze słowa,
które wypowie dziecko, twoja liczba mnoga
w stosunku z moją pojedynczą i wyniki
tego działania w łóżku, to, że ktoś zabity
na papierze może żyć nadal w życiu, obozować
wśród tłumów na lotnisku, mieszkać w kopcu miasta,
na dnie suchego morza, wśród umarłych statków,
w namiocie ze skór smoka, zabitego nocą
pod ziejącym neonem przy wyjściu z podziemia,
z jelit naciągnąć struny i piosenki śpiewać
synom, nim się nie zbudzą i otworzą oczy.
kwiecień 2004
48. Manewry garnizonu
Na chwilę wyobraźmy sobie, że tu żyję,
tutaj się urodziłem, i moi rodzice
zawsze mieli tu sklepik, i że na ulicy
du Temple jest bistro, i że jest tam miła
kelnereczka - tam bywam. Że nigdy nie było
żadnej Wschodniej Europy, nie było piwnicy
do ukrywania sąsiadów, nie było tych wszystkich
transportów i łapanek, nigdy się nie śniło,
że chodzą po mieszkaniach - załóżmy na chwilę,
że tak to ma wyglądać: kot wyciąga szyję
do słońca na balkonie, trwa tajna partyjka
szachów między kelnerką a typem po prawej.
On śledzi ruch jej figur, ona niosąc kawę
niby przypadkiem biodrem trąca szachownicę.
maj 2005
46. Król wiatrów
Dla K. W.
Gdzie moi przyjaciele, gdzie moja ojczyzna?
Gdzie dom i gdzie rodzice, dokąd ich uniosło?
Kto mi to wszystko porwał? Gdzie moje dzieciństwo?
Trzymaliśmy na głowach kapelusze, mocno
ściskaliśmy papierki, kwitki, parasolki,
a wiatr nam je wyrywał. Skąd mieliśmy wiedzieć,
kim jest naprawdę, że jest jak ktoś niewidzialny,
kto po nas tutaj wrócił, uniósł nas jak dzieci,
wziął na ręce, jak kiedyś. Mogliśmy zobaczyć
nasze miasto i dom nasz, szkołę i zabawki,
to, co po nim zostało - jak rusza firanką
w pustym, otwartym oknie, jak kartka po kartce
na wielkim placu czyta książkę, jak dotyka
nam serca tuż przed burzą, i budzi, i znika.
kwiecień 2005
47. Wieloryb
Na podmiejskich stacyjkach świat, co właśnie wysiadł
z metra, staje się znów normalny, niewyspany,
zmęczony. Pociąg się wynurzył już z podziemi,
z wnętrzności lewiatana i świat, który wydał
się tam tak demoniczny, tutaj nie ukrywa
żadnej swej ciemnej strony, każda blizna, szrama
wychodzi teraz na jaw. Twarz jest raczej szara,
widać ubytki, zmarszczki, niepełny makijaż.
Przy podmiejskich stacyjkach pokrzywa zarasta
zagubioną tu kiedyś turbinę maszyny
poruszającej kulę ziemską, ale miasta
i wsie działają bez niej, z pewnością przyczyny
są inne, drastyczniejsze. Świat właśnie wysiada
i idzie w dzikie trawy, i w trawach przepada.
maj 2005
33. Cyklon tropikalny
Ze wszystkich filozofów najbardziej lubiłem
tego, który powiedział, że fale powstają
przez wahanie się bogów, czy świat, który znamy,
jest dobry, czy też zły jest i nadeszła chwila,
by zalało go morze. I codziennie miłość
wybawia nas od zguby, bogowie wahają
się, spacerują i puszczają kaczki w falach,
słońce wchodzi do morza tam, gdzie jest horyzont.
Teraz idę ulicą, idą razem ze mną
ci, którzy myją chorych i idą na pewno
tacy, co zechcą zabić. Każdej nocy bestia
wychodzi szukać dzieci w środku złego miasta.
I we mnie też jest ciemność, odrobina światła,
i czarne ślady stawiam na białych powierzchniach.
listopad 2004